Królewscy przyjechali do Sewilli z jedną misją: wygrać i wyprzedzić Barcelonę na szczycie tabeli, przynajmniej do czasu jej meczu. Początkowo zapowiadało się, że z realizacją nie będzie problemów – Betis wydawał się nieco otępiały i grał zbyt schematycznie, by zagrozić Los Blancos.
Sprawdź szczegóły meczu Betis - Real

Ci z kolei korzystali z warunków i szybko stworzyli pierwszą bardzo dobrą akcję. Już w 10. minucie Mbappe dograł do Mendy’ego wchodzącego z lewej. Ten nie chciał strzelać, ale wyciągnął bramkarza rywali i oddał piłkę Brahimowi, który bez żadnych problemów otworzył wynik.
Fani Betisu mieli wszelkie podstawy do strachu przed kolejnymi golami. Na szczęście stracona bramka wyraźnie pobudziła gospodarzy, którzy przejęli inicjatywę i nie zamierzali jej już oddawać. O klarowne okazje było bardzo trudno, ale udało się odpowiedzieć przyjezdnym po rzucie rożnym z 34. minuty. Wykonywał go Isco, a wbiegający środkiem Johnny Cardoso kompletnie umknął defensywie Realu i choć uderzył w środek bramki, to po rękawicy Courtoisa wśliznął piłkę do bramki.
Mecz, który wydawał się początkowo zbyt łatwy dla Realu, nagle stał się cięższy o parę poziomów. Gospodarze poczuli krew i szukali kolejnych okazji, napędzani mieszanką talentów Isco, Antony’ego czy Jesusa Rodrigueza. Jeszcze w ostatniej akcji doliczonego czasu przed przerwą Courtois miał spore kłopoty. Królewscy chcieli ruszyć z miejsca po powrocie z szatni, ale jedna z ich pierwszych akcji skończyła się kontrą i rzutem karnym po faulu Rudigera na Jesusie Rodriguezie. Isco okazał się pewnym egzekutorem i remontada została dopełniona.
Mało tego, Betis nie musiał obawiać się odpowiedzi przyjezdnych, zamiast tego szukał kolejnej bramki. W 66. minucie Cucho Hernandez powinien był lepiej wykorzystać ostatnie podanie Antony’ego, a na 17 minut przed końcem meczu Betis ponownie oczekiwał rzutu karnego. Jedenastki nie było, ale ta sytuacja będzie pewnie dyskutowana nie raz.
Reakcji Los Blancos wciąż nie było – zbyt wolni i reaktywni faworyci z rzadka znajdowali drogę w pole karne Betisu. Gdy Vinicius w 83. minucie podjął rzadką próbę z dystansu, Adrian złapał ją jak na treningu. Z końcem 90. minuty Endrick jako kolejny zmarnował okazję, a kolejne już nie przyszły. Grający chwilami na stojąco piłkarze Realu zeszli bezradni, gdy trybuny fetowały przełamanie passy - od pięciu lat nie udawało się wygrać na Estadio Villamarin z Realem.
