Awans z drugiej najwyższej ligi do LaLiga to niezwykle trudne zadanie - konkurencja jest ogromna, a siły niezwykle wyrównane. Wydaje się jednak, że Portillo znalazł receptę na awans. W przedostatni weekend czerwca dokonał tego po raz piąty. Za każdym razem z inną drużyną.
W finale barażu z Realu Oviedo sam wpisał się na listę strzelców. W dogrywce przejął piłkę w polu karnym, obrócił się z nią szybko i kapitalnym strzałem pod poprzeczkę podwyższył prowadzenie na 3:1, dzięki czemu jego drużyna wróciła do elity po 23 latach.
Szczyt kariery Portillo przypadł na sezon 2012/13, kiedy grał w Lidze Mistrzów dla swojego rodzinnego klubu Malaga. Od tego czasu jego nazwisko stało się raczej synonimem awansów do LaLiga. Po raz pierwszy zrobił to w 2015 roku z Betisem, gdzie przybył właśnie po to, by pomóc im w awansie i od razu mu się to udało. Rok później trafił do świeżo zdegradowanego Getafe, gdzie stał się kluczową postacią w zespole trenera Jose Bordalasa. Rezultat? Kolejny awans, tym razem w play-offach po zwycięstwie nad Teneryfą.
Spędził pięć sezonów w Getafe, zanim podpisał kontrakt z Almerią w 2021 roku. Rezultat był ponownie taki sam - natychmiastowy powrót klubu do LaLiga. A kiedy dwa lata później przybył poza oknem transferowym do Leganes, niewielu spodziewało się, że tam również pomoże w awansie. Tak się jednak stało - drużyna dostała się do najwyższej klasy rozgrywkowej po raz drugi w swojej historii.
Portillo jest dopiero drugim zawodnikiem, który dokonał tego w pięciu różnych klubach. Do tej pory udało się to tylko Michelowi Carrilero w latach 1999-2009. Zawodnik Oviedo słusznie zasłużył więc na miano "hiszpańskiego mistrza awansu". I jeśli w najbliższych latach ponownie pojawi się w drugiej najwyższej lidze, jego koledzy z drużyny dobrze zrobią, słuchając jego słów.