Oba zespoły zgoła odmiennie poradziły sobie w fazie ligowej Ligi Europy, bo Fenerbahce jako ostatni zespół awansowało do fazy play-off, zajmując 24. miejsce. Anderlecht przez długi czas trzymał się w czołówce tabeli i wydawało się, że pewnie zajmie miejsce w czołowej "8" i bezpośrednio awansuje do 1/8. Tak się jednak nie stało przez porażkę 3:4 w ostatniej kolejce u siebie z Hoffenheim, co dało 10. pozycję.
Fenerbahce od początku meczu dłużej utrzymywało się przy piłce i szukało okazji do strzelenia gola. Po kilku próbach dopięli swego już w 11. minucie. Piłkę dośrodkowaną w pole karne przedłużył Yusuf Akcicek, a do siatki z bliskiej odległości, również głową, skierował Dusan Tadic.
Po okresie, gdzie niewiele się działo, to Anderlecht był blisko trafienia na remis. Dośrodkowaną piłkę z rzutu rożnego uderzał Adryelson, ale zatrzymał go Irfan Egribayat. Chwilę później mieliśmy długą analizę VAR, ponieważ piłka podczas kolejnego stałego fragmentu gry trafiła w dłoń Freda, ale ostatecznie nie podyktowano jedenastki.
Gospodarze jeszcze przed przerwą strzelili gola na 2:0. Flip Kostić popędził lewą stroną, podał piłkę przed pole karne do Edina Dżeko, pierwszy strzał Bośniaka został zablokowany przez Lucasa Heya, ale napastnik dopadł szybko do piłki i trafił do siatki w 42. minucie. Anderlecht miał swoją szansę w samej końcówce, ale uderzenie głową Killiana Sardelli przeleciało obok bramki.
Anderlecht próbował zmniejszyć stratę na początku drugiej połowy, ale niewidoczny w pierwszej połowie Szymański znalazł się na lewej stronie, znakomicie dośrodkował w pole karne, a tam Youssef En Nesyri pięknym strzałem głową podwyższył prowadzenie na 3:0 w 57. minucie. Chwilę później Szymański powinien mieć gola, ale niestety nie wykorzystał dogodnej sytuacji w pole karnym.
Tempo meczu zdecydowanie spadło po trzecim golu, ale wciąż groźniejsze było Fenerbahce. Dogodną sytuację miał Filip Kostic, ale jego strzał został obroniony. W ostatnich minutach gospodarze skupili się na defensywie. Do końca meczu wynik już się nie zmienił i podopieczni Jose Mourinho wywalczyli sobie pokaźną zaliczkę przed rewanżem, który będzie miał miejsce za tydzień w Brukseli.
Sebastian Szymański zagrał całe spotkanie i zaliczył swoją trzecią asyst w tym sezonie Ligi Europy. Polak powinien mieć na koncie jeszcze gola, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce.