Baskijski Athletic znalazł się już tylko o jeden dwumecz od finału Ligi Europy na własnym stadionie. Trudno o bardziej wzniosłą okazję, tyle że na drodze Bilbao znalazł się Manchester United, dla którego rozgrywki Ligi Europy są absolutnie jedynym promykiem nadziei w wyjątkowo rozczarowującym sezonie.
Sprawdź szczegóły meczu Athletic – Manchester United

Po niezapomnianym ćwierćfinale, Czerwone Diabły zaczęły zgodnie z planem: od ogromnej przewagi w rozgrywaniu piłki, na co Baskowie zgodzili się chętnie. W ich naturze leżą przecież szybkie odbiory i ataki, a nie mozolne rozgrywanie piłki przeciwko nominalnie silniejszym rywalom.
Gospodarze otrzymali ostrzeżenie od United w 5. minucie, gdy Garnacho pokonał Agirrezabalę po minimalnym spalonym. I wydawało się, że wyciągnęli wnioski, ponieważ od tego momentu aż do 30. minuty kolejne szarże zespołu Lehoiak szły jedna za drugą. Od kąśliwego uderzenia Berenguera tuż po anulowanym golu Garnacho, przez wyborną okazję Inakiego Williamsa z główki w 11. minucie, po uderzenie Berenguera z 19. minuty, szczęśliwie zablokowane łydką Lindelofa przed linią bramkową.
I choć Czerwone Diabły nie miały do powiedzenia nic od ponad 20 minut, to we wspomnianej 30. minucie doszło do przełomu. Nie kto inny jak Harry Maguire popisał się dryblingiem i z prawej flanki wrzucił piłkę przed bramkę. Przedłużenie Ugarte znalazło Casemiro na dalszym słupku, a jego uderzenie otworzyło wynik.
Gdy tylko Athletic wznowił grę, odbiór Ugarte ponownie wypuścił United na bramkę gospodarzy. Hojlund nie przeciął świetnego dogrania przed bramką, domagając się karnego. Gwizdek milczał Espena Eskasa milczał, ale po długiej analizie norweski sędzia nie tylko przyznał jedenastkę, lecz także wyrzucił Viviana z boiska. Bruno Fernandes lekkim strzałem podwoił prowadzenie i powrót Athleticu w 10 wydawał się mało realny. Baskowie napierali, tyle że tuż przed przerwą dostali trzeci cios: Ugarte piętą obsłużył Fernandesa i Portugalczyk skompletował dublet, podcinając nad Agirrezabalą.
Nokaut do przerwy oznaczał, że drużyna Rubena Amorima będzie w drugiej połowie zarządzać meczem, szukając dobrych okazji na odarcie rywali z resztek nadziei. Widowisko nie było już równie efektowne. Garnacho liczył na powtórkę z jedenastki w 53. minucie, ale musiał szybko się otrzepać. Za to gospodarze domagali się czerwieni dla Maguire’a jeszcze przed godziną, gdy powalił Sannadiego wychodzącego przed bramkę. Skończyło się kartką, ale żółtą i dla Unaia Simona za protesty.
Tym sędzia Eskas zapracował na długie serenady wyzwisk z trybun, gdy mecz zbliżał się do końca. Gdy gospodarze opadali już z sił, mecz rozgrywany był na połowie Athleticu, który bronił się przed stratą czwartej barmki na swoim stadionie. Ostatni strzał meczu oddał co Alvaro Djalo w barwach Bilbao, ale Onana nie zamierzał dziś zaliczyć żadnej wpadki i utrzymał piłkę w rękawicach wraz z finałowym gwizdkiem.
Choć przed nami jeszcze rewanż na Old Trafford, trudno wyobrazić sobie odrobienie tej straty przez Athletic. A ponieważ w równoległym półfinale Tottenham pokonał 3:1 Bodo/Glimt, całkiem realny jest angielski finał Ligi Europy. Gdyby do niego doszło, Baskowie pewnie nie będą zaciskać kciuków za Manchester...
