Triumf w Lidze Europy daje prawo gry w kolejnym sezonie Ligi Mistrzów. Fakt, że prawdopodobnie skorzysta na tym "ManU" lub Tottenham stał się na Wyspach źródłem żartów, bo obie drużyny w lidze angielskiej spisują się fatalnie. Znacznie bliżej im strefy spadkowej niż szczytu tabeli.
Na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu Manchester United, czekający na ligowe zwycięstwo od 16 marca, zajmuje w Premier League 15. miejsce. Jeszcze gorzej gra Tottenham, który jest dopiero 16.
W pierwszym meczu Czerwone Diabły nadspodziewanie łatwo poradziły sobie w Bilbao. W dodatku w rewanżu hiszpański zespół wystąpi osłabiony brakiem kontuzjowanych braci Nico i Inakiego Williamsów.
Athletic nie zamierza jednak rezygnować, choć gra w Lidze Europy dla baskijskiego klubu aż tak ważna nie jest. Wszystko dlatego, że w lidze hiszpańskiej jest obecnie czwarty i ma dużą szansę na występ z tego tytułu w Lidze Mistrzów.
"To oczywiste, że pierwszy mecz skończył się dla nas złym wynikiem. W rewanżu się jednak nie poddamy" - powiedział trener ekipy z Bilbao Ernesto Valverde.
Niewiele większe szanse w rewanżu ma Bodoe/Glimt, czyli pierwszy norweski klub, który dotarł do półfinału rozgrywek UEFA. O jego sile przekonały się w tym sezonie - przegrywając z Norwegami - m.in. FC Porto, SC Braga, Besiktas Stambuł, Olympiakos Pireus, a w ćwierćfinale w rzutach karnych nie sprostało im Lazio Rzym.
Odrobienie dwubramkowej straty będzie bardzo trudne, ale wiary podopiecznym trenera Kjetila Knutsena nie brakuje.
"Mimo takiego wyniku, w rewanżu, przy wsparciu pełnego stadionu, możemy osiągnąć swój cel. Musimy być lepsi w sytuacjach jeden na jeden i nie możemy tracić piłki tak często, jak w Londynie" - podkreślił szkoleniowiec Bodoe/Glimt.