Jagiellonia na wyjeździe co prawda przegrała 0:2 w rewanżu z belgijskim Cercle Brugge, ale dzięki zwycięstwu 3:0 w Białymstoku uzyskała awans. "Zacznę od wyrazów uznania i gratulacji dla mojej drużyny. Może powtórzę - Jagiellonia Białystok jest w ćwierćfinale Ligi Konferencji" - tak zaczął pomeczowe spotkanie z dziennikarzami trener Siemieniec.
Podkreślił, że to niesamowite i historyczne osiągnięcie dla zawodników, klubu, ale też dla polskiej piłki nożnej. "Historia się dzisiaj napisała na naszych oczach. Powiedziałem drużynie w szatni, żeby nie oceniali tego, co się wydarzyło, przez pryzmat tego spotkania, tylko spojrzeli na to z szerszej perspektywy" - mówił szkoleniowiec.
Dziękował też kibicom, którzy wspierają piłkarzy również na wyjazdach; w czwartek w Brugii przez cały mecz było słychać ich doping.
Siemieniec mówił, że spodziewał się takiej postawy przeciwnika - zupełnie innej, niż w Białymstoku. "Dzisiaj widzieliśmy zupełnie inną wersję Cercle, dużo lepszą i mam takie odczucie, że trochę nie doceniamy tego przeciwnika. A to jest zespół, który w zeszłym sezonie był w czołówce ligi dużo silniejszej od polskiej, przynajmniej rankingowo" - powiedział szkoleniowiec. Zwracał uwagę na kwoty transferowe piłkarzy, których sprzedaje i kupuje Cercle.
"Intensywność, którą narzucili w pressingu i fazach przejściowych była imponująca, była na pewno na poziomie europejskim. Trudno było sobie z tym poradzić, ale my też znamy siebie, wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji. Obraz tego meczu nie ma dla mnie znaczenia w ogólnym rozrachunku. Dzisiaj awansowaliśmy, po to jest dwumecz, jesteśmy o tę jedną bramkę lepsi i bardzo się z tego cieszymy" - podkreślał Siemieniec.
Mówił też o determinacji jego piłkarzy. Podał przykład Słoweńca Dusana Stojinovica, który - wobec kontuzji Czecha Michala Sacka i Norberta Wojtuszka - mimo swoich problemów zdrowotnych zaczął mecz w pierwszym składzie na prawej obronie, ale po przerwie już nie dał rady grać i musiał być zmieniony przez Portugalczyka Tomasa Silvę.