Śnieg trzeba było usuwać niedługo przed meczem, temperatura powietrza wynosiła -11 stopni, a mimo to Stadion Centralny w Ałmatach pękał w czwartek w szwach. Przyjechała przecież wielka Chelsea, nawet jeśli w składzie dalekim od gwiazdorskiego. Niepokonani dotąd na swojej ziemi Kazachowie liczyli na niespodziankę, choć i tamtejszych fanów The Blues na trybunach nie brakowało.
Sprawdź szczegóły meczu Astana – Chelsea

FK Astana zaczęła strzelanie w czwartkowy wieczór, ale Marin Tomasov nie tylko przestrzelił, był jeszcze na spalonym. Szybko kontrolę nad meczem przejęli faworyci, których zwłaszcza Pedro Neto zaciągał pod bramkę nominalnych gospodarzy. Właśnie jego prawa flanka była siłą londyńczyków i tamtędy tuż przed kwadransem gry Marc Guiu wszedł pod samą bramkę. Mimo Marochkina doklejonego do boku, Hiszpan z łatwością oddał strzał na 1:0.
Utrzymywanie korzystnego 0:0 zdawało się być głównym planem Astany, który właśnie legł w gruzach i nie było nowego scenariusza. To zaowocowało drugą bramką już w 19. minucie, gdy Pedro Neto poszedł z piłką do samej linii końcowej, zanim dograł ją przed bramkę, a tam para Guiu-Marochkin dopchnęła futbolówkę za linię.
Dopiero po półgodzinie gospodarze wyraźnie się obudzili i zaczęli szukać kontaktowego gola. W 33. minucie Chinedu Geoffrey zdołał oddać pierwsze uderzenie, choć piłka poszybowała daleko poza światło bramki. Nigeryjczyk wyraźnie postanowił się poprawić i przynajmniej częściowo się to udało. Po dwóch minutach doszedł do drugiej okazji i tym razem zmusił już do interwencji Jorgensena.
Wyglądało na to, że nie doczekamy się więcej pozytywnych aspektów w grze Astany przed przerwą, bowiem w 39. minucie rzut rożny Chelsea skończył się golem z główki Renato Veigi. Portugalczyk jako jedyny wyskoczył do wrzutki Dewsbury-Halla, nic prostszego. Zanosiło się na gładką pierwszą połowę, ale Marin Tomasov obudził trybuny w 45. minucie, gdy z trzema obrońcami obok siebie zdołał wymierzyć i od dalszego słupka wpakować piłkę do siatki Chelsea.
Gospodarze wrócili na boisko z jedną tylko zmianą w składzie (wszedł Barnes Osei), za to w nastawieniu zmieniło się wszystko. The Blues zostali odcięci od ataków (nie bez znaczenia było zdjęcie odpoczywającego już Pedro Neto) i choć faworyci wciąż mieli miażdżącą przewagę w rozgrywaniu piłki, to optyka była wyjątkowo korzystna dla szukającej kontaktowego gola Astany.
Dopiero po kwadransie monopol ofensywny gospodarzy udało się przełamać. Chelsea kolejnego gola po próbach Tyrique’a George’a czy Chukwuemeki strzelić nie mogła, ale zadomowiła się na połowie rywali, szukając otwarcia ich defensywy. Gdy zbliżała się 90. minuta to gospodarze szukali kontaktu, ale najlepszą okazję zmarnował Ousmane Camara i nawet doliczony czas nie pozwolił strat odrobić.
