Mlada Boleslav miała być kulą u nogi czeskiej reprezentacji w europejskich pucharach, tymczasem przełamała się po trzech porażkach i zdołała pokonać na maleńkiej Lokotrans Arenie hiszpański Betis. Przed meczem z mistrzem Polski gospodarze zapowiadali odważną grę, trener Jagiellonii również opowiadał o powtórce z potwornie trudnego Celje. A co się okazało?
Sprawdź szczegóły meczu Mlada Boleslav - Jagiellonia

Pierwsza połowa do zapomnienia
Wejście w spotkanie było rekreacyjne i mowa nie tylko o wietrze hulającym po pustych trybunach (wyjątkiem był przepełniony sektor kibiców Jagi). Mlada Boleslav nie ruszyła jak się spodziewano, lecz próbowała grać pragmatycznie, szukając okazji głównie po błędach Dumy Podlasia.
Tak było w 8. minucie, kiedy nieporozumienie w obronie wymusiło instynktowną paradę Abramowicza. To był drugi i ostatni celny strzał pierwszej połowy, która była ciężkostrawna po obu stronach. Jagiellonia zdawała się mieć z gry więcej, a jednak nie zdołała choćby postraszyć Mateusa Trmala w bramce. Imaz uderzał w 14. minucie niecelnie, chwilę później do strzału sam na sam nie doszedł Pululu (a VAR nie przyznał karnego), zaś Churlinov z wolnego w 35. minucie posłał piłkę na górną siatkę bramki.
Po przerwie Mlada zagrała już swoje
Zupełnie inaczej rozpoczęła się gra po przerwie, gdy Mlada Boleslav w końcu była drużyną, jakiej się spodziewano. Gospodarze kompletnie zdominowali pierwszy fragment, a Abramowicz dwukrotnie musiał naprawdę się wykazać w bramce, zatrzymując Kuseja. Co gorsza, kontuzja wyeliminowała Dusana Stojinovicia, za którego wszedł Cezary Polak.
To Boleslav zdawała się klucz do zwycięstwa, gdy z kolejnych prób Jagiellonii częściej wychodziły groźne kontry niż strzały mistrzów Polski. Adrian Siemieniec musiał coś zmienić, ożywienie gry w ofensywie mieli wprowadzić Miki Villar i Lamine Diaby-Fadiga, a boisko opuścił niewidoczny już Pululu, z nim Hansen. Francuz nie zdążył pokazać jeszcze nic dobrego, gdy jego błąd otworzył drogę do bramki Abramowicza. Kusej oddał piłkę Vydrze na linii pola karnego, a ten potężnym strzałem nie dał szans polskiemu bramkarzowi.
Z nożem na gardle Duma Podlasia wciąż miała poważne problemy z wypracowaniem klarownej okazji. W 84. minucie bliski rehabilitacji był Diaby-Fadiga, gdy jego przyjęcie pozwoliło Nene na oddanie strzału. Był mocny, ale prosto w rękawice Trmala. Próbujący dowieźć wynik Czesi grą na czas wymusili doliczenie pięciu minut do regulaminowych 90, ale te nie przyniosły gola wyrównującego. Co gorsza – podobnie jak wcześniej w przypadku Legii – mistrzowie Polski kończyli w osłabieniu, gdy bezpośrednią czerwoną kartkę otrzymał Adrian Dieguez.
