W lidze tureckiej i Basaksehir, i Krzysztof Piątek w sezonie 2024/25 nie zachwycają. W europejskich pucharach najpierw były świetne kwalifikacje, a teraz bolesna weryfikacja w fazie ligowej Ligi Konferencji, w której po trzech meczach stambulska drużyna miała tylko punkt. Okazja na poprawę przyszła wraz z przyjazdem na Fatih Terim Stadyumu outsidera rozgrywek, mołdawskiego Petrocubu Hincesti.
Sprawdź statystyki meczu Basaksehir - Petrocub

Piąta próba Piątka dała otwarcie
Krzysztof Piątek pojawił się w wyjściowym składzie i w niewiele ponad kwadrans mógł, a nawet powinien był otworzyć swój dorobek w tym spotkaniu. Najpierw w 14. minucie incydentalny strzał Figueiredo szedł w światło bramki, a Piątek próbował trącić piłkę i zmylić tym bramkarza, tyle że wybił ją nad poprzeczkę. Dwie minuty później nieudane wybicie broniącego nisko i chwilami desperacko Petrocubu dało Polakowi szansę na minięcie bramkarza lobem, ale jego podcięcie piłki posłało ją tuż obok słupka.
Zupełnie nieoczekiwanie to Mołdawianie pierwsi pokonali golkipera rywali, tyle że uderzenie Teodora Lungu zostało unieważnione z powodu spalonego. Impas utrzymywał się bardzo długo, a w 40. minucie wydawało się, że trzecia okazja Piątka musi dać gola. Gdy jego kolega Keny przewrócił się przed piłką, polski napastnik doskoczył do piłki i wyszedł świetnie sam na sam. Silviu Smalenea błysnął jednak doskonałą interwencją i końcem nogi zamknął bliższy słupek.
Może za czwartym razem? Też nie – 29-latek doskonale przyjął piłkę klatką piersiową i strzelił, ale piłka poszła poza światło bramki. Rozległ się jednak gwizdek sędziego: ręka obrońcy ostatnia dotknęła piłki! Polak podbiegł więc po piłkę, ustawił ją na wapnie i precyzyjnym uderzeniem w prawy róg nie dał szans bramkarzowi.
Minimalizm zemścił się po przerwie
Mistrzowie Mołdawii rzucili się do ofensywy tuż przed przerwą, ale nie zdołali nic zdziałać. Już po kilku minutach drugiej części padł na nich zresztą blady strach, ponieważ absolutnie najlepszy w Petrocubie bramkarz Smalenea zobaczył czerwoną kartkę za chwycenie piłki poza polem karnym. Żmudna weryfikacja wskazała jednak, że sekundy wcześniej doszło do faulu Kemena w ataku, co oznaczało zmianę decyzji na korzyść Petrocubu.
Gra stała się zdecydowanie bardziej otwarta, a Basaksehir nie dominował podobnie do pierwszych 45 minut. Dopiero w 64. minucie piłka znów znalazła się w siatce, gdy wyblokowane uderzenie Piątka dobijał Figueiredo, lecz obaj uderzali już po spalonym i piłkę z siatki trzeba było wyjąć bez zmiany wyniku.
Brak drugiego gola z czasem zaczął ciążyć faworyzowanym gospodarzom, bowiem Petrocub nie zamierzał akceptować wyniku. Na kwadrans przed końcem wyjątkowe nerwy stały się udziałem Krzysztofa Piątka, który ręką zablokował strzał sprzed pola karnego. Byłoby wyjątkową ironią, gdyby ręce rywali zawdzięczał gola, a swojej ręce – jego stratę. VAR analizował sytuację, ale uznano, że kontakt miał miejsce poza polem karnym.
Wydawało się, że więcej problemów z Petrocubem gospodarze mieć nie będą i spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca 97. minuty. Mołdawianie mieli co najwyżej wrzutki aż do 96. minuty, gdy zmiennicy Dan Puscas i Ion Bors zszokowali gospodarzy. Pierwszy wrzucał piłkę z lewego skrzydła, a drugi jadowitą główką pokonał Muhammeda Sengezera. Zamiast łatwego awansu do grona najlepszych 24 ekip Ligi Konferencji, Basaksehir pozwolił rywalom na sensacyjny remis i historyczny pierwszy punkt w rozgrywkach.
