Tylko dwa punkty dzieliły obie drużyny przed startem ostatniej kolejki historycznej fazy ligowej Ligi Konferencji, decydującym dla losów bezpośredniego awansu do 1/8 finału. Gorzej, że piłkarze Djurgardens mieli za sobą ligowy sezon i od tygodni mogli poświęcić przygotowania tylko temu spotkaniu. Tymczasem Legia w ostatnich dniach straciła kluczowych zawodników i jej zadaniem było przetrwać wizytę na Tele2 Arenie.
Sprawdź szczegóły meczu Djurgardens – Legia

Dwa ciosy z dystansu w czerwonym dymie
Sztuczna murawa i wysoka temperatura, zamknięty dach – te warunki szybko stały się jeszcze bardziej niecodzienne. Ultrasi Järnkaminerna odpalili ogrom czerwonej pirotechniki i długo utrzymywało się zadymienie. Stworzony na takie sytuacje system wentylacji długo odprowadzał czerwone chmury, co wymusiło przerwanie meczu przed upływem pięciu minut. Szkoda, bo to były dobre minuty Legii – Jurgen Celhaka pierwszy strzał oddał już w pierwszych sekundach. Wznowić mecz udało się dopiero po ponad kwadransie i z dobrego startu Legii zostało tylko wspomnienie. W czerwonej poświacie gospodarze objęli prowadzenie, gdy Tokmac Nguen przyjął piłkę ze środka boiska, z rywalem na plecach doszedł przed szesnastkę i pięknym lobem pokonał Kobylaka.
Gdy dym się przerzedził w ostatnim kwadransie, gdy czwarta ekipa Szwecji domagała się rzutu karnego po przegranej walce bark w bark, pressing Legii zaczął przynosić efekty i pod polem karnym DIF coraz częściej się kotłowało. Brakowało jedynie konkretów w postaci celnego strzału. Ten przyszedł dopiero w drugiej minucie doliczonego czasu, gdy Marc Gual pokonał bramkarza DIF, ale z linii bramkowej wybił piłkę jeden z obrońców. Remis był na wyciągnięcie ręki, tymczasem minutę później zadawał się być odległy o kilometry. W odpowiedzi Nguen odegrał do Hummeta, który na może 19 metrów przed bramką wycelował pod okno i pokonał Kobylaka jako drugi.
Bardzo ostra gra wyglądała lepiej po stronie gospodarzy, a wściekli na arbitra Gual i Morishita zarobili po żółtej kartce. W aż 18 doliczonych minutach jako jedyny w barwach Legii strzelał Kacper Chodyna. Najpierw lekką główkę wyłapał jednak Jacob Rinne, a rzut wolny z 17 metrów przeleciał nisko nad poprzeczką.
Nieudana próba odwrócenia losów meczu
Ponowna próba odważnego startu Legii po wyjściu z szatni skończyła się tak samo: Wojskowi zostali szybko zepchnięci pod własne pole karne. Było nerwowo – Kobylak i Kapuadi raz za razem wybijali piłkę sprzed bramki zanim udało się przenieść grę pod sektor gości, gdzie tym razem rozbłysła pirotechnika, i kibiców Legii wkrótce rozgrzał strzał Pawła Wszołka. Kapitan najlepiej wyczuł lot piłki po rozegraniu rzutu rożnego i wrzutce Chodyny, zdobywając bramkę kontaktową.
Zdeterminowani Wojskowi nawet po urazie Kapuadiego (wszedł Ziółkowski) rozgrywali znacznie lepszą połowę, dążąc do zdobycia drugiego gola. Blisko było ponownie po rzucie rożnym w 70. minucie, lecz gospodarze zdołali odzyskać kontrolę nad rytmem gry i na kwadrans przed końcem spotkania uzyskali efekty: po stracie Patryka Kuna prawym skrzydłem wszedł Patric Aslund i mimo asysty rywali zdołał oddać precyzyjny strzał po ziemi. Kobylak miał go na rękawicy, ale nie wybił poza światło bramki.
Gol dla DIF zbiegł się w czasie z zakończeniem pozostałych 17 spotkań ostatniej kolejki, a to oznaczało, że obie drużyny były już świadome miejsca w najlepszej ósemce rozgrywek. Ominą więc fazę 1/16 finału. Stawka i temperatura wyraźnie spadły, choć polski zespół jeszcze w doliczonym czasie szukał swojego drugiego trafienia.
