Niemal od miesiąca Legia pozostaje bez stałego trenera. Nic dziwnego, że głównym tematem dotyczącym stołecznego klubu w ostatnich dniach jest nazwisko nowego szkoleniowca. Kilka dni temu w mediach pojawiła się wiadomość, że bliski przejęcia drużyny z Łazienkowskiej jest Marek Papszun, obecny opiekun Rakowa. W ostatnich rozmowach kilkukrotnie szkoleniowiec odmawiał komentarza, ale ostatnio potwierdził doniesienia i chęć zmiany barw. Na jego słowa zareagował jednocześnie właściciel klubu z Częstochowy, co pokazuje, że sytuacja jest napięta.
Nie od dziś wiadomo, że Michał Świerczewski ceni Papszuna, który doprowadził drużynę do historycznego mistrzostwa Polski i jeśli ma się z nim rozstawać w tak newralgicznym momencie sezonu, to nie bez odpowiedniej rekompensaty. Na tę chwilę wszystko wskazuje na to, że w starciu ze Spartą zespół znów poprowadzi trener tymczasowy, którym jest Inaki Aztiz. A ma nad czym pracować.

Beniaminek prawdę powie
Formę drużyny najlepiej obrazuje ostatnie spotkanie ligowe, Legia tylko dzięki bramce w końcówce uratowała punkt z broniącą się przed spadkiem Lechią. Co więcej, w tym meczu to ostatnia drużyna w tabeli górowała nad "Wojskowymi" w niemal wszystkich najważniejszych statystykach, choćby XG: 0.75 vs. 1.58.
Drużyna gra słabo, co w rozmowie z Canal Plus po spotkaniu przyznał Bartosz Kapustka: "Na pewno jest to trudny moment, za nami kolejny mecz bez zwycięstwa. My piłkarze bierzemy jednak pełną odpowiedzialność za to, co się dzieje (...). Każdy musi zacząć dzisiaj od siebie, nie ma w Legii zawodnika, który może być z siebie zadowolony i nie mieć do siebie zarzutów" - powiedział kapitan stołecznej ekipy.
To już szósty z rzędu ligowy występ warszawskiego zespołu bez zwycięstwa, na które już czeka prawie dwa miesiące. W tym czasie jako obrońca trofeum odpadł też z Pucharu Polski, a jedyną nadzieje kibicom dała wygrana - jeszcze pod wodzą Edwarda Iordanescu - nad Szachtarem Donieck w Lidze Konferencji, uzyskane po emocjonującej końcówce dzięki dwóm fantastycznym bramkom Rafała Augustyniaka.
Rekordowy napastnik bez formy
To, że nominalny defensywny pomocnik musi wyręczać napastników, wiele mówi o aktualnej dyspozycji Legii. Najlepszym strzelcem drużyny w domowych rozgrywkach jest Mileta Rajović, który do tej pory trafił do siatki przeciwnika tylko trzy razy. Napastnik, za którego klub zapłacił Watfordowi rekordowe 3 mln euro, na razie zawodzi, choć nie pomaga mu także postawa linii środkowej. Fani Legii oczekują zawsze ofensywnej gry, a tymczasem oglądają głównie walkę w defensywie. Drużyna zdobyła dotąd tylko 18 bramek, tracąc jedną mniej, zajmując dopiero 12. miejsce w tabeli.
Legia, która w każdym sezonie ma walczyć o mistrzostwo Polski, na tytuł czeka już od sezonu 2020/2021. Nadzieją dla kibiców mogły być rozgrywki w Lidze Konferencji, w końcu w poprzedniej edycji drużyna zaszła do ćwierćfinału, pokonała późniejszego zwycięzcę rozgrywek Chelsea na Stamford Bridge, a przy tym zarobiła 10 mln euro, co stanowi ważną część budżetu. Wszystko wskazuje jednak na to, że pieniądze, jak i sam sukces mogą szybko zostać roztrwonione. Walka o tytuł jest praktycznie zakończona, a nowy trener, ktokolwiek nim zostanie, będzie chciał przebudować skład po swojemu, co oznacza kolejne wydatki.

Mecz ze Spartą Praga może więc być kluczowym starciem tego sezonu. Niedawny rywal Rakowa także zmaga się z problemami w Lidze Konferencji, ale w lidze czeskiej zajmuje drugą pozycję. Pokonanie Sparty może dać zastrzyk pozytywnej energii, która pozwoli Legii wrócić na dobre tory jeszcze przed końcem roku. Porażka z kolei sprawi, że walkę na wszelkich frontach będzie można uznać za zakończoną.
