Lechici zremisowali z ostatnim zespołem Bundesligi, choć przez ponad 20 minut grali w przewadze liczebnej. Frederiksen miał mieszane uczucia po spotkaniu, ale docenił ten punkt.
"Nie często mamy okazję grać zespołami z Bundesligi. I mimo że nasz rywal to drużyna z dołu tabeli, to wciąż mocna ekipa. Myślę, że gdy jutro rano się obudzę, będę zadowolony z tego remisu. Ten punkt mocno nam pomoże w walce o awans do rundy play off" - skomentował szkoleniowiec Kolejorza.
Jak dodał, jest zadowolony z samej gry swoich piłkarzy i z tego, jak realizowali założenia taktyczne. "Zagraliśmy całkiem dobre spotkane, kontrolowaliśmy grę, kreowaliśmy sytuacje, szczególnie w momencie, gdy graliśmy w liczebnej przewadze. Oczywiście, zdecydowanie łatwiej jest wtedy je stwarzać, natomiast możemy czuć się rozczarowani, że nie potrafiliśmy wykorzystać tych okazji. Muszę przyznać, że Mainz bardzo dobrze się bronił" - ocenił.

Anulowany drugi gol zmienił obraz gry
Zdaniem Duńczyka niezwykle ważnym momentem było anulowanie drugiego gola dla gości z powodu pozycji spalonej. "Myślę, że po utracie pierwszego gola byliśmy trochę roztrzęsieni i szybko straciliśmy drugą bramkę. Na szczęście sędzia jej nie uznał i nie ukrywam, że ciężko byłoby nam wrócić do meczu przegrywając 0:2. Na szczęście dobrze i w miarę szybko zareagowaliśmy, udało się wywalczyć rzut karny i myślę, że to też był bardzo ważny moment tego spotkania" - ocenił.
Za tydzień mistrzowie Polski zmierzą się w Ołomuńcu z Sigmą, która w czwartek, podobnie jak Lech, sensacyjnie przegrała na Gibraltarze z Lincoln Red Imps.
"To w sumie dobrze, że nie jesteśmy jedynym zespołem, który przegrał z Lincolnem. Widocznie zespół z Gibraltaru nie jest taki słaby, jak wcześniej sądzono. Nie analizowaliśmy jeszcze gry Sigmy, zaczniemy od jutra. To będzie niezwykle ważne spotkanie dla obu zespołów, bo każdy będzie potrzebował punktów" - podsumował. Kolejorz nawet w przypadku przegranej z wielkim prawdopodobieństwem zagra wiosną w fazie barażowej, ale każdy punkt z Sigmą będzie bardzo cenny.
Fischer względnie zadowolony z debiutu
Trener FSV Mainz Urs Fischer był dość zadowolony ze zdobycia jednego punktu, choć czuł niedosyt po skutecznej grze w pierwszej połowie. "Zaczęło się bardzo dobrze dla nas. Przeważaliśmy, strzeliliśmy bramkę na 1:0, a później minimalny spalony nie pozwolił nam prowadzić 2:0. Kilka minut później tracimy gola z niczego. W przerwie przekazałem kilka uwag, co powinniśmy lepiej robić. Niestety, przytrafiła nam się druga żółta kartka i musieliśmy bronić tego remisu. Mecz nie zakończył się dla nas tak źle i tym razem musimy być zadowoleni z tego wyniku. Muszę pochwalić moich piłkarzy, bo zostawili na boisku dużo serca" - podkreślił.
Dla Fischera był to debiut w roli szkoleniowca FSV Mainz - objął zespół dopiero w niedzielę. "Jak wyszedłem na boisko to czułem, że wraca to, co była do niedawna dla mnie codziennością. Przeżywa to się na swój sposób. Miałem długą przerwę w pacy, ale cieszę się, że mogłem stać przy linii bocznej i znów kierować drużyną. I nawet nie czuję tego, że ta moja przerwa trwała tak długo" - skomentował szwajcarski szkoleniowiec.
