Cztery gole i asysta w trzech ostatnich meczach – z taką serią wchodził Krzysztof Piątek w czwartkowy pojedynek Basaksehiru z Heidenheim w 5. kolejce Ligi Konferencji. Polak tradycyjnie znalazł się na środku ataku w jedenastce Cagdasa Atana i zaczął bardzo dobrze, choć teoretycznie jego zespół podejmował jednego z najtrudniejszych rywali w fazie ligowej.
Już w 6. minucie napastnik z Dzierżoniowa ruszył lewą stroną i dostrzegł na dalszym słupku Deniza Turuca, któremu perfekcyjnie dograł, a ten tylko dołożył nogę i zapewnił Basaksehirowi prowadzenie.
Gdy minął kwadrans meczu, Polak był bardzo bliski kolejnego gola. W 18. minucie bardzo dobrze wyskoczył do główki i oddał celne uderzenie, ale prawie w ręce bramkarza. Vitus Eicher mimo wszystko nie zdołał skutecznie zatrzymać piłki, która wróciła do gry, a dobijał ją Miguel Crespo.
Basaksehir zszedł na przerwę z prowadzeniem 2:0, choć przyjezdni z Bundesligi byli o włos od gola kontaktowego, gdy w 40. minucie Jan Schoppner huknął w poprzeczkę. Można tak to ująć, ale wtedy o pechu może mówić również Piątek. On w samej pierwszej połowie strzelał czterokrotnie (raz celnie), asystował i zaliczył kolejne kluczowe podanie.

Po zmianie stron Heidenheim zdołało zdobyć bramkę kontaktową, gdy Mathias Honsak pokonał Sengezera. To było tuż po upływie godziny na zegarze, ale powrotu Heidenheim do walki nie oglądaliśmy, bowiem ponownie błysnął on, Krzysztof Piątek. Polak w 68. minucie świetnie ruszył do do przodu, a Miguel Crespo dograł mu i wypuścił samego przed bramkę. Napastnik wygrał pojedynek z golkiperem gości, po ziemi mieszcząc piłkę tuż przy nogach Vitusa Eichera.
Polak nie dograł meczu do końca, zszedł na zasłużony odpoczynek w 86. minucie. Jednak jego czwartkowy gol i asysta oznaczają, że właśnie poprawił swój rezultat z zeszłego sezonu. Ma 17 goli i 3 asysty po 27 występach w rozgrywkach 2024/25. Tymczasem w sezonie 23/24 na 17 goli i 1 asystę potrzebował aż 36 meczów.
