Strzelił gola Barcelonie, zakończył karierę w Sigmie. Były gracz Lecha Jan Sykora o starciu w LK

Jan Sýkora był jedynym Czechem, który grał dla Lecha w Polsce.
Jan Sýkora był jedynym Czechem, który grał dla Lecha w Polsce.Mikolaj Barbanell / Zuma Press / Profimedia

W Czechach trzykrotnie wygrywał ligę i puchar, a choć za granicą spędził tylko rok, został też mistrzem Polski. Gdziekolwiek się nie pojawił, rozkwitał, dlatego Jan Sykora może pochwalić się siedmioma ważnymi trofeami. Jego kariera została jednak naznaczona poważnymi problemami z kolanem, które doprowadziły do przejścia na emeryturę wiosną tego roku. Sześć miesięcy później nie żałuje. Pozostał przy futbolu jako trener starszych wychowanków w rodzinnym Pilznie i z daleka obserwuje starcie swojego byłego klubu w kluczowym meczu sezonu zasadniczego Ligi Konferencji.

Sykora zakończył udaną karierę w wieku 31 lat w koszulce Sigmy Ołomuniec, a teraz czeski klub czeka niezwykle ważny europejski pojedynek z polskim Lechem Poznań. "Nic łatwego dla Ołomuńca, zwłaszcza w ofensywie Lech ma ogromną jakość" - ostrzega Sykora swoich byłych kolegów z drużyny.

Zdolny pomocnik trafił do Polski latem 2020 roku jako najdroższy nabytek w historii klubu. Podpisał czteroletni kontrakt z Lechem, ale ostatecznie spakował się po zaledwie roku i wrócił do Czech. Wciąż jednak obserwuje poczynania polskiego klubu.

"Śledzę Lecha regularnie na Flashscore. Zawsze patrzę na skład, statystyki i relacje z meczów, aby być na bieżąco" - ujawnił.

Dlaczego w Polsce nie wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami?

"To była mieszanka kilku rzeczy. Na początku nie było źle, ale następnie zachorowałem na COVID i wypadłem na miesiąc. Potem nie mogłem nadrobić zaległości. Co więcej, wywierałem na siebie niepotrzebną presję, ponieważ przechodziłem do Lecha jako najdroższy zawodnik w historii klubu. Mimo że klub utrzymał mnie w składzie, czułem, że to nie było właściwe dopasowanie".

Ostatnie wyniki Lecha Poznań
Ostatnie wyniki Lecha PoznańFlashscore

Przypuszczam, że pandemia koronawirusa nie pomogła w adaptacji...

"Byłem sam w nowym kraju i nie było praktycznie nic do roboty z powodu koronawirusa. Wszystko było zamknięte. Ogólnie rzecz biorąc, byłem w sytuacji, z którą nie mogłem sobie wtedy poradzić. Powiedziałem więc sobie, że zamiast uderzać głową w mur, spróbuję okrężnej drogi. Kiedy Pilzno zadzwoniło, nie było wątpliwości".

Mimo to pożegnałeś się z tytułem. Jak zapamiętałeś Lecha?

"Jako wielki klub. Kiedy przechodziłem tam z Czech, nie wiedziałem, w co się pakuję. Dopiero gdy tego doświadczyłem, zdałem sobie sprawę, że to prawdziwy gigant, który w niektórych aspektach dorównuje wielkim klubom w Europie. Porównałbym go do Sparty czy Slavii".

Czy w Lechu rotacja zawodników przebiega tak samo jak w największych czeskich klubach? Czy w drużynie został ktoś z mistrzowskiego sezonu?

"Jeśli zostało pięciu czy sześciu zawodników, to bardzo dużo. Skład często się zmienia. Klub ściąga młodych zawodników i sprzedaje ich z zyskiem po kilku sezonach. Ale w tym samym czasie co ja przyszedł Mikael Ishak, który regularnie jest najlepszym strzelcem zespołu".

To właśnie on zapewnił Lechowi ważny remis z Mainz w ostatnim jak dotąd meczu Ligi Konferencji...

"To strzelec czystej krwi, strzela około dwudziestu bramek w każdym sezonie. Jeśli Sigma musi uważać na kogoś w obronie, to właśnie na niego".

Ostatnie mecze Sigmy Ołomuniec
Ostatnie mecze Sigmy OłomuniecFlashscore

Tylko zwycięstwo da Ołomuńcowi stuprocentową pewność awansu. Czy wierzysz, że Sigma sprawdzi się w krytycznej sytuacji?

"Życzyłbym sobie tego, jako Czech wciąż bardziej kibicuję czeskiej drużynie niż polskiej. Ale chłopcy muszą się zmobilizować po ostatnich meczach. Jeśli im się to uda i podniosą się po ostatnich porażkach, to wierzę, że awansują do playoffów".

Jak ważna będzie rola trenera Tomasa Janotki, który znalazł się pod presją po porażce z Lincoln i klęsce ze Zlinem? Czy jest on trenerem, który może doprowadzić swój zespół do szaleństwa w pozytywnym sensie?

"Z tego, co widziałem, myślę, że da radę. Finał pucharu ze Spartą wiosną był tego jasnym dowodem, pokazującym, że drużyna doskonale przygotowała się do decydującego meczu. Teraz musi polegać na doświadczonych zawodnikach w szatni i razem muszą odwrócić passę. Honza Kliment wyzdrowiał i myślę, że może mu w tym bardzo pomóc".

To właśnie z polecenia Jana Klimenta przeszedłeś latem do Sigmy po zakończeniu kontraktu w Pilźnie. Ostatecznie jednak wytrzymałeś tam tylko pół roku i zawiesiłeś buty. Czy miałeś w głowie, że to może być ostatnie sześć miesięcy twojej kariery?

"Wcale nie. Poszedłem do Sigmy z poczuciem, że dziewięć miesięcy po kontuzji przygotowuję się do powrotu, wskoczenia do składu i bycia ważnym członkiem drużyny. Myślałem, że uda się to w Pilźnie, ale nie udało się, więc wierzyłem, że uda się w Ołomuńcu. Ale ostatecznie wszystko potoczyło się inaczej".

Dlaczego?

"Trudno jest przywiązać się emocjonalnie do nowego klubu. Zwłaszcza, gdy nie grasz tam zbyt wiele i nie odnosisz żadnych sukcesów na boisku. Byłem nękany przez kontuzje i dlatego nie mogłem stworzyć takiego przywiązania. Po sześciu miesiącach oceniłem, że nie warto kontynuować kariery tylko dla pieniędzy i zdecydowałem się odejść ze względu na zdrowie".

Od twojego ostatniego meczu ligowego minęło ponad pół roku. Czy jesteś zadowolony z podjętej decyzji?

"Jak najbardziej. Jestem asystentem chłopców U14 w Pilźnie i muszę powiedzieć, że bardzo mi się to podoba. W domu wszystko jest w porządku, więc nie sądzę, że mogłoby być lepiej".

Czy zakończenie profesjonalnej kariery dało ci pewną swobodę, której nie miałeś w ramach kontraktu jako piłkarz?

"Nie ująłbym tego w ten sposób, ale cieszę się, że z tego wyszedłem. W wielkim futbolu wszystko jest bardzo zorientowane na liczby, wyniki i to w pewnym sensie odbiera naturalną radość. W przypadku dzieci chodzi o coś innego. Wspaniale jest patrzeć, jak się rozwijają i w jakiś sposób im pomagać. Chcę, aby znalazły swój własny sposób na czerpanie radości z tego sportu i staram się przekazać im rzeczy, które mi w tym pomogły".

O co dokładnie chodzi?

"Staram się, aby cieszyli się z małych rzeczy związanych z całym procesem tak samo jak ja. Życie piłkarza to nie tylko mecze, ale także wszystkie rzeczy i ludzie wokół ciebie. Kiedy masz szczęście grać w piłkę nożną zawodowo, jest to ogromny bonus, którego większość ludzi nie otrzymuje. Robisz coś, co sprawia ci przyjemność i jeszcze ci za to płacą".

W ciągu 14 lat w wielkim futbolu przeszedłeś przez największe czeskie kluby. Ze Slavią i Pilznem świętowałeś tytuły, tylko w Sparcie nie zaliczyłeś ligowego startu w pierwszej drużynie. Nawet jeśli trochę tęskniłeś...

"Byłem członkiem drużyny A, ale daleko mi było do wyjściowego składu. Trener Lavicka poprowadził drużynę do potrójnego triumfu w tamtym sezonie, a ja nie byłem gotowy na ten poziom. W następnym sezonie, dzięki panu Hrebikowi, trafiłem do Zbrojovki i tam zacząłem startować w lidze w wieku 20 lat".

Potem było już coraz lepiej. Spędziłeś półtora roku w Libercu i nagle Slavia zapłaciła za ciebie ponad 25 milionów koron czeskich (ok. 4,3 mln zł). Ogromna suma jak na tamte czasy. Nie zakręciło ci się w głowie?

"Nie bardzo, potraktowałem to bardziej jako zobowiązanie. Powiedziałem sobie, że skoro zapłacili za mnie tyle pieniędzy, to powinienem popracować nad sobą i coś pokazać. Byłem szczęśliwy, że pierwsze sześć miesięcy poszło dobrze dla mnie i całego zespołu, a na końcu był tytuł".

Pierwszy w jego karierze. Czy wspominasz to jako jedno z najważniejszych wydarzeń?

"Oczywiście, pierwszy tytuł zawsze jest piękny. Ale gdybym miał wybrać jeden konkretny moment w mojej karierze, byłby to mecz w Pilźnie, gdzie pomogłem zdobyć tytuł, grałem w Lidze Mistrzów i wszystko to zakończyło się meczem w Barcelonie. Prawdopodobnie właśnie do tego wszystko doprowadziło".

W dodatku w barwach swojego macierzystego klubu.

"Cała ta przygoda była taka symboliczna. Wróciłem do klubu po dziesięciu latach i to z zagranicy. Od samego początku decydowałem o grze ze Spartą i grałem praktycznie wszystko, co mogłem. A potem tytuł i Liga Mistrzów... Po prostu wymarzony scenariusz. Przed moją rodziną, przyjaciółmi i w moim rodzinnym mieście. Muszę powiedzieć, że w tamtym momencie byłem w pełni spełniony piłkarsko".

Ostatnie sezony w karierze Jana Sykory
Ostatnie sezony w karierze Jana SykoryFlashscore

Ale ze szczytu przyszedł stromy upadek. Dwa tygodnie po zdobyciu bramki na Camp Nou doznałeś poważnej kontuzji kolana i pauzowałeś przez ponad sześć miesięcy. Co więcej, ten pierwszy poważny uraz zapoczątkował stopniowe zakończenie twojej kariery. Czy myślałeś wtedy o czymś takim?

"Zdecydowanie nie. Zrobiłem to ponownie w Pilźnie, ale potem uszkodziłem kolano po raz drugi i to mnie powstrzymało. Doszło do tego kilka innych rzeczy i ostatecznie doprowadziło to do końca mojej kariery. Taki jest futbol".

Sigma Ołomuniec - Lech (21:00 + komentarz audio)

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen