Nie jest to jednak nic pewnego, bo to właśnie z Aston Villą statystyczny algorytm ma największy problem. Obecnie podopieczni Unaia Emery'ego są na dziewiątym miejscu w tabeli, a w środę wieczorem zagrają u siebie z Celtikiem. Nawet zwycięstwo nie daje jednak gospodarzom pewnego awansu do ósemki. Wystarczy jednak, by ktoś z drużyn ich wyprzedzających się potknął, a już będzie można świętować. Według Opta klub z Premier League ma 52,6% szans na awans do ósemki oraz 47,4% na niższe lokaty.
Bardziej klarowną sytuację mamy ze szkockim zespołem. Celtic jest pewny, że nie będzie w ósemce, ale też nie spadnie na 25. miejsce. To oznacza, że na pewno zagra w 1/16 finału fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Na Villa Park może jedynie powalczyć o lepsze rozstawienie oraz wyższy przelew z UEFA do kasy klubu.

Szkotom nie idzie w Anglii
Ciekawostką jest fakt, że spotkanie to będzie pierwszym oficjalnym meczem obu drużyn w ich historii. Szkoci na pewno nie uśmiechają się szeroko na wizyty w Anglii w europejskich pucharach, bo tylko raz klubom z tego kraju udało się tam wygrać. Było to dziełem Celtiku, który w sezonie 1969/1970 pokonał Leeds United. Od tamtego czasu na angielskiej ziemi miejscowe kluby ze Szkotami wygrywają albo co najwyżej remisują.
Jeżeli przeniesiemy się do zdecydowanie nowszej historii, to tam również próżno szukać argumentów, które stoją za ekipą z Glasgow. Celtic wygrał bowiem tylko jeden z ostatnich 21 wyjazdowych meczów w Lidze Mistrzów. Z pozostałych 20 aż 15 za to przegrał. Jedyne zwycięstwo w tej niechlubnej serii miało miejsce w 2017 roku w Belgii, gdy udało się pokonać Anderlecht.
Dla tych którzy lubią liczby, mamy też kolejny argument od Opty za tym, że to gospodarze będą jutro faworytami. Wiemy przecież, że Emery jest specjalistą od europejskich pucharów i w tych rozgrywkach odnosił największe sukcesy. Hiszpański menedżer od sezonu 2015/16 nie przegrał w nich dwóch meczów z rzędu, a tak się składa, że przed tygodniem jego Aston Villa przegrała z Monaco, więc w konfrontacji z Celtikiem Bask nie powinien się potknąć.
Nie będzie gradu goli
Jeżeli tylko statystyki znajdą potwierdzenie na boisku, nie powinniśmy oglądać jutro zbyt wielu bramek na Villa Park. Wystarczy wspomnieć, że Celtic może i nie wygrywa w meczach wyjazdowych w Lidze Mistrzów, ale za to w dwóch ostatnich takich meczach uniknął porażek, bo bezbramkowo remisował z Atalantą i Dinamem Zagrzeb.
O strzelenie gola gospodarzom z Birmingham będzie Szkotom bardzo ciężko, bo w bramce Aston Villi prawdopodobnie stanie Emiliano Martinez, który zatrzymał aż 31 z 35 uderzeń lecących na jego bramkę w tym sezonie Champions League. Argentyńczyk "oszukuje" współczynnik xG, bo według niego powinien już wpuścić 8,7 goli, a wpuścił jedynie cztery bramki. Oznacza to, że wybronił swojemu zespołowi 4,7 goli, a lepszy od niego w tym względzie jest tylko Paulo Gazzaniga z Girony.
The Villans też jednak mają spore problemy pod bramkami rywali, bo Ollie Watkins i Morgan Rogers należą do czołówki tego sezonu Ligi Mistrzów, jeśli mówimy o zawodnikach, którzy dużo strzelają, a wciąż nie mają gola na swoim koncie. Obaj nie mają jeszcze w karierze żadnego trafienia w Lidze Mistrzów, a Rogers oddał aż 14 strzałów na bramkę rywali i tylko Theo Hernandez oddał ich więcej spośród zawodników, których wciąż nie ma na liście strzelców tego sezonu Champions League.