Po pięciu porażkach z rzędu Slovan Bratysława przyjechał na madryckie Metropolitano, gdzie misja pokonania bramkarza Jana Oblaka w bramce Atletico wydawała się jak wspinaczka na wielki szczyt. Nastroje w ekipie mistrzów Słowacji są minorowe, ale w swój szósty mecz Ligi Mistrzów weszli z niezłą kulturą gry.
Sprawdź szczegóły meczu Atletico - Slovan
Dwie stracone bramki, jeden stracony napastnik
Przyjezdni starali się możliwie długo rozgrywać piłkę i nie dopuszczać do ataków Atletico, choć te były nieuniknione, biorąc pod uwagę różnicę potencjałów obu ekip. Dopiero po ponad 15 minutach widzowie doczekali się uderzenia w światło bramki. To ustawiony tuż przy granicy pola karnego Julian Alvarez przymierzył i dokręcił piłkę tak, że Dominik Takac nie miał szans jej sięgnąć.
Wynik został otwarty, a to zwiastowało też otwarcie gry. Po 23 minutach doczekaliśmy się więc pierwszej próby ataku ze strony Slovana. Nic z niej nie wyszło, ale sygnał okazał się zwiastunem kolejnych prób. Po wybiciu 25. minuty, z kontrą ruszył Barseghyan, długo czekał ze strzałem i ostatecznie próba przelobowania Oblaka skończyła się poprzeczką. Tak blisko Ormianin już się później nie znalazł, ponieważ musiał zejść z naciągniętym mięśniem.
Pozbawieni najlepiej szarpiącego do przodu przyjezdni nie byli już w stanie do przerwy nic zdziałać, za to Colchoneros podnieśli prowadzenie w ostatnich minutach pierwszej połowy, kiedy bardzo wysoka piłka od Llorente spadła na głowę Griezmanna tuż przed bramką i główka przechytrzyła Takaca.
Strelec postraszył, Griezmann uniemożliwił powrót
Do przerwy mecz wyglądał już na rozstrzygnięty, a z gry Słowaków trudno było wywnioskować, by mieli jakiekolwiek atuty uprawniające do marzenia o powrocie. Tymczasem zaraz po wyjściu z szatni pierwsza próba ataku Slovana skończyła się rzutem karnym dla przyjezdnych. Do piłki podszedł David Strelec, a nazwisko zobowiązuje. Bez problemu pokonał Oblaka i po pięciu minutach drugiej połowy był kontakt bramkowy.
Mało tego, były kolejne szybkie wejścia Slovana w tercję defensywną Atletico. Apetyt mistrzów Słowacji uciął dopiero Griezmann, zdobywając siódmą bramkę w pięciu ostatnich meczach. Francuz dostał piłkę dość szczęśliwie, za to zmieścił ją mistrzowsko przy bliższym słupku bramki Takaca.
Bardziej otwarta gra Słowaków przy zbyt częstych wciąż błędach pozwoliła Alvarezowi i Griezmannowi szukać kolejnych goli. Czas skończył im się na niespełna 20 minut przed końcem spotkania, kiedy Simeone zdjął ofensorów i wysłał na boisko Sorlotha, Gallaghera i Riquelme. Gospodarze nie forsowali już tempa, bo cel mieli zrealizowany. Przyjezdni przypomnieli im jednak w 82. minucie, że mecz się nie skończył. Siemen Voet doszedł z piłką przed samą bramkę i Oblak do spółki ze słupkiem bronił jego uderzenia. W rewanżu dalszego słupka szukał jeszcze Riquelme, ale nikt już wyniku nie zdołał zmienić.
