Po dwóch porażkach z rzędu i niepewnym spotkaniu z Gironą, piłkarze FC Barcelony bardzo potrzebowali odbudowy pewności siebie. Olympiakos wydawał się świetnym rywalem do realizacji tego celu, jednak mistrzowie Grecji przyjechali z zamiarem zburzenia planów miejscowych.
Sprawdź szczegóły meczu Barcelona – Olympiakos

Widać to było od pierwszych sekund, całkiem dosłownie. Grecy już po 20 sekundach zagrozili bramce Wojciecha Szczęsnego, który musiał błyskawicznie wykazać się zasięgiem, gdy Daniel Podence uderzał z dystansu.
Agresywny pressing gości wybił Blaugranie z głowy ataki, choć tylko na parę minut. Już po 5 minutach Rashford kolanem minimalnie przerzucił piłkę nad poprzeczką, a w 7. minucie udało się objąć prowadzenie. Lamine Yamal wdarł się w pole karne, a zablokowany oddał piłkę Ferminowi, który pokonał Tzolakisa.
Po szybkim uzyskaniu przewagi Barcelona nieoczekiwanie spuściła z tonu, pojawiły się dwa błędy Szczęsnego, kolejny Cubarsiego, ale bez poważniejszych konsekwencji. Korzystając z niewykorzystanych możliwości Olympiakosu, gospodarze zdołali podwoić prowadzenie przed przerwą, gdy debiutujący w Lidze Mistrzów Dro Fernandez dostrzegł świetnie wychodzącego Fermina, a ten podwoił swój dorobek.
Powrót Olympiakosu zatrzymany przez czerwoną kartkę
Tuż po przerwie Fermin był o włos od hat-tricka, lekko trącając głową piłkę od Lamine’a Yamala. Konstantinos Tzolakis doskonale interweniował, a trochę ponad minutę później z bramki cieszyli się przyjezdni. Podence zagrał na głowę Ayouba El Kaabiego, a ten wsunął piłkę pod dalszy słupek. VAR unieważnił trafienie (Podence spalił), za to przyznał rzut karny za rękę Erica Garcii. El Kaabi ponownie pokonał Szczęsnego, zdobywając pierwszą bramkę Olympiakosu w tej edycji LM.
Gdy zapachniało powrotem do wyrównanej walki, Grecy stracili Santiago Hezze po drugiej żółtej kartce (57. min.). I nie był to koniec kłopotów gości, ponieważ po wejściu w ostatnie pół godziny miękki faul na Rashfordzie oznaczał rzut karny. Tzolakis rzucił się w lewo, a Lamine Yamal uderzył lekko w środek.
Dystans był już nie do odrobienia, a gra w osłabieniu oznaczała, że będzie jeszcze rósł. Swoje trafienie w 74. minucie dopisał Marcus Rashford, a dwie minuty później wprowadzony świeżo Roony Bardghji poślizgnął się i posłał piłkę na wagę asysty przy trzecim golu Fermina.
Olympiakos chciał już tylko zejść z boiska, tymczasem gospodarze nie mieli dość. Rashford w 79. minucie uderzył lekko zza pola karnego. Piłka z pozoru leniwie turlała się po ziemi, ale Tzolakis był na wykroku i nie zdołał jej zatrzymać. Sędzia nie miał litości, dokładając aż cztery minuty do regulaminowych 90. Na szczęście dla gości, dotrwali do gwizdka bez kolejnego straconego gola.
