W wywiadzie dla podcastu Livesport Daily, przeprowadzonego przez czeską redakcję Flashscore, Hancko opowiedział nie tylko o swoim niedokończonym transferze na Półwysep Arabski i nowej pozycji w Madrycie, ale także o swoich pierwszych odczuciach pod wodzą Diego Simeone i doświadczeniach z Arne Slotem, obecnym mistrzem Premier League.
Pierwsze wrażenia z Atletico
"Pierwsze wrażenia są fantastyczne. Przez ostatni rok, może półtora roku, to było moje marzenie i mój cel, i wierzyłem, że można to zrobić, nawet jeśli droga do tego była nieco kręta. Cieszę się, że tu jestem. Kiedy myślę o tym, co było pięć lat temu, kiedy na początku w Sparcie zmagałem się z kolanem i nie byłem regularnym zawodnikiem w wyjściowym składzie, nigdy nie marzyłem o czymś takim. Teraz, kiedy patrzę na to, gdzie doszedłem w tym czasie, jest to dla mnie spełnienie marzeń i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy".
"Chcę, aby fani wiedzieli, że podczas całego procesu związanego z moim transferem nie pozwolono mi go komentować i nigdy nie było tak, jak mogło to wyglądać w mediach społecznościowych lub w mediach, że mogłem wybierać spośród czterech lub pięciu ofert. Taka sytuacja nie miała miejsca ani w zeszłym roku, ani zimą, ani latem. Miałem nadzieję zrobić to w zeszłym roku, wtedy się nie udało, ale teraz już tak i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy".
"Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem w takim klubie, doceniam to. Teraz skupiam się wyłącznie na tym, żeby jak najszybciej się zaaklimatyzować, uszczęśliwić rodzinę i stworzyć tu tak samo dobrą atmosferę, jaką mieliśmy w Holandii. Najważniejsze to odwdzięczyć się klubowi dobrymi występami. Nie będzie to łatwe, ale dam z siebie wszystko, by pomóc wygrywać".
Pierwsze odczucia w szatni i na treningu
"Czułem się wśród nich trochę jak mały chłopiec ze Słowacji, ale ciekawe jest to, że już teraz uważają mnie za doświadczonego zawodnika. Może trochę się nie doceniam, ale grałem dwa sezony w Lidze Mistrzów, byłem kapitanem Feyenoordu przez ostatnie sześć miesięcy i mam ponad 50 meczów w reprezentacji. Ponieważ mamy dość młody skład, jestem postrzegany jako bardziej doświadczony gracz. Muszę powiedzieć, że chłopaki są zupełnie normalni, panuje tu taka sama frajda, jak w Sparcie i Feyenoordzie. Oczywiście jakość zawodników i wielkość klubu są nadal nieco wyższe niż w moich poprzednich zespołach, ale przyjęli mnie bardzo dobrze".
"Przez ostatnie pięć i pół roku, czy to w Sparcie, Feyenoordzie czy w reprezentacji, nie byłem przyzwyczajony do siedzenia na ławce. Doświadczyłem tego w Sparcie, a także przez rok w Fiorentinie, więc wiem, jak to jest. Teraz staram się zachować spokój, nie wywierać na siebie presji podczas treningów, musząc codziennie wykonywać coś wyjątkowego. Chcę być silny, skoncentrowany i dominujący, tak jak byłem w Feyenoordzie, i wierzę, że to zapewni mi miejsce w składzie".
"Letnie treningi nie były dla mnie idealne z różnych powodów, więc mówię sobie, że nawet jeśli nie zacznę od początku, to w porządku. Mam pięcioletni kontrakt, traktuję go jak maraton - kilka pierwszych kolejek nie zadecyduje o moim czasie w Atletico. Albo zacznę od razu i będę spisywał się świetnie, albo wykorzystam ten czas na lepszą adaptację, przygotowanie fizyczne i poznanie drużyny bez zbędnej presji. Ale gdybym mógł wybierać, oczywiście chciałbym grać od samego początku, tak jak robiłem to w ostatnich sezonach".
O wielkich trenerach, których spotkał
"Jak już wielokrotnie mówiłem, ostatnie trzy lata mojej kariery były świetną szkołą. Jestem tym podekscytowany i chcę osiągnąć tutaj podobną rolę, jaką miałem u ostatnich trzech trenerów - być szanowanym za moją pracę na treningach, moje przywództwo w zespole i mój wpływ na drużynę, tak jak przez ostatnie dwa lata w Feyenoordzie. Wierzę, że stopniowo będę w stanie robić to także tutaj".
"Każdy trener i zawodnik jest trochę inny, ale na tym poziomie wszyscy mają wysoką jakość i świetne myślenie taktyczne. Sesje treningowe są bardzo podobne na tym poziomie, tylko teraz czuję trochę hiszpańskiego stylu połączonego z elementami, które przypominają mi holenderski futbol. Na przykład Simeone zadzwonił do mnie po pierwszym meczu z Porto, powiedział mi, że zacznę drugą połowę, ale nie chciał mnie popędzać, ponieważ miałem trudny tydzień. Po treningu usiadł na piłce i rozmawiał ze mną przez 10-15 minut. Naprawdę doceniam takie rzeczy. On, podobnie jak Slot przed nim, ma niesamowitą aurę, kiedy wchodzi do pokoju, zawodnicy prostują się i stają na baczność. To od nich emanuje i myślę, że właśnie dlatego odnoszą takie sukcesy".
O Slocie w Liverpoolu
"W zeszłym roku byłem gościem podcastu, w którym występowałem jako ekspert od Slota. Chłopaki chcieli porozmawiać ze mną o tym, czego mogą się po nim spodziewać. Jedynym błędem, jaki tam popełniłem, było to, że nie powiedziałem, że mogą zdobyć tytuł. Pojawiły się pytania o to, czy da radę, kilku ekspertów martwiło się też, czy sobie poradzi, bo na przykład Ten Hag miał problemy, a Slot pochodził z Holandii, z mniejszego klubu niż jak Ajax.
"Zapytali mnie, czy mogą znaleźć się w pierwszej czwórce, a ja odpowiedziałem, że zdecydowanie tak, zgaduję, że na drugim lub trzecim miejscu. Nie wierzyłem, że mogą zdobyć tytuł, ponieważ myślałem, że City będzie kontynuować dominację, którą mieli przez ostatnie cztery lata. Ale tytuł Liverpoolu mnie nie zaskoczył i myślę, że w tym roku będą jeszcze silniejsi".

O tym, jak pomaga mu język włoski
"Trener grał w Lazio i Interze, więc bardzo dobrze mówi po włosku. Kiedy chce mi coś powiedzieć na treningu, krzyczy do mnie po włosku, a kiedy rozmawiamy razem, używamy włoskiego. Niektóre słowa są podobne do hiszpańskich, a język piłki nożnej jest taki sam, więc kiedy pokazuje mi, czego chce rękami i mówi kilka zdań, po prostu łapię kilka słów i wiem, o co chodzi. To są rzeczy, do których muszę się przyzwyczaić, na przykład czego dokładnie ode mnie chce w pressingu. Do tej pory wszystko przećwiczyliśmy, a trener i inni chętnie mi to wyjaśnili. Myślę, że szybko się wciągnąłem i podejmowałem dobre decyzje w meczach towarzyskich i na treningach. Kiedy coś idzie nie tak, trener mówi mi, czego oczekuje, wyjaśniam swój punkt widzenia i jest to otwarta debata. Potrzeba tylko czasu, aby te sytuacje były wystarczające i aby wszystko się zautomatyzowało, więc jeszcze szybciej znajdę się we właściwym miejscu".
"Na razie pracuję nad moim hiszpańskim przez Duolingo. Pierwsze dwa tygodnie były dość chaotyczne, każdy trening był dla mnie jak mecz Ligi Mistrzów w cudzysłowie. Starałem się skoncentrować, wizualizować sytuacje i traktować to tak poważnie, jak to tylko możliwe, co wymagało dużo energii. Do tego doszły wszystkie sprawy związane z transferem - szukanie nowego miejsca do życia, rejestracja na policji, oględziny mieszkań i domów, wybór, zakupy, sprawy domowe i dostawa rzeczy z Pragi. To było dużo, ale teraz wszystko stopniowo się uspokaja. Kiedy już w pełni się zadomowimy, chciałabym mieć regularne lekcje z nauczycielem, a także 15-20 minut samodzielnej nauki w wolnym czasie, aby poprawić swój język".
O Arabii Saudyjskiej
"Al-Nassr był pierwszym klubem, który podpisał umowę z Feyenoordem. Pamiętam dzień, w którym musiałem podjąć decyzję. W tamtym czasie nie było żadnej innej oferty. Rano zadzwoniłem jeszcze do mojego agenta, aby zadzwonić do Atletico i sprawdzić, czy kluby ostatecznie dojdą do porozumienia, ale o czwartej, kiedy wróciłem z indywidualnego treningu i nie trenowałem już z drużyną, potwierdzono, że nie ma porozumienia między Atletico i Feyenoordem".
"Po konsultacji z moją rodziną, agentami i bliskimi zdecydowaliśmy, że musimy zaakceptować ofertę z Al-Nassr, ponieważ nie mogliśmy dłużej czekać. Wahałem się przez kilka ostatnich dni, czy to właściwy ruch, chciałem wyjechać do Europy, ale nic nie przychodziło. To nie było tak, że mogłem wybrać. To nie było łatwe, ale wszyscy wokół mnie zapewniali mnie, że racjonalnie i pragmatycznie to był właściwy klub. To była decyzja, którą podjęliśmy".

O załamaniu się negocjacji
"Wszystko zostało już uzgodnione między klubami i między nami, przyjechałem do klubu na obóz treningowy i tam zaczęło się to jakoś przeciągać. Wydawało mi się to dziwne, komunikowali się z moim agentem i nawet nie chcieli, żebym przyszedł do nich osobiście. Wtedy poczułem, że nie wszystko idzie dobrze. Z ich strony pojawiało się coraz więcej wymówek. Mój agent zbudował wcześniej dobre relacje z dyrektorem sportowym Atletico. Poinformowaliśmy ich o sytuacji i o tym, że sprawy nie idą gładko i że jeśli dojdą do porozumienia z Feyenoordem, jesteśmy gotowi natychmiast tam polecieć. To rozpaliło w nich iskrę i w ciągu półtora dnia wszystko zostało załatwione".
"Bardzo chcieli mnie pozyskać i zrobili wszystko, co mieliśmy nadzieję, że zrobią w zeszłym roku, zeszłej zimy czy tego lata. W końcu załatwili to w półtora dnia. Zawsze czułem, że chcę zostać w Europie i wierzę, że los jakoś to ułożył, że tak miało być. Chociaż cały tydzień nie był łatwy. Straciłem na wadze około trzech kilogramów, ponieważ nie spałem zbyt wiele i większość czasu spędziliśmy w hotelowym lobby, siedząc, czekając i próbując opanować całą sytuację. Moja żona Christine była dla mnie wielkim wsparciem, pomagała mi, a ja starałem się przypominać sobie, że ostatecznie chodzi 'tylko' o piłkę nożną, mimo że to już ingerowało w życie rodzinne i decydowało o tym, gdzie i jak będziemy mieszkać".
O Feyenoordzie
"Od pierwszego meczu, który rozpocząłem w wyjściowym składzie, rozegrałem ponad sto spotkań z rzędu, ta passa skończyła się dopiero gdzieś około 120. starcia, kiedy po raz pierwszy usiadłem na ławce w meczu pucharowym przeciwko drużynie z trzeciej ligi. Podczas mojego pobytu tam zdobyliśmy tytuł, puchar i Superpuchar, które były osiągnięciami, o których nawet nie myślałem przed moim przybyciem. W ciągu trzech lat spędzonych w Feyenoordzie zdobyłem trzy trofea, rozegrałem jeden sezon w Lidze Europy i dwa w Lidze Mistrzów, to były niezapomniane mecze i doświadczenia. Stadion i atmosfera zawsze były dla mnie motywacją, podobnie jak więź z fanami, którzy doceniali moją walkę i występy na boisku".
"Klub był dla mnie jak rodzina, nie tylko ze względu na trofea, ale także ze względu na ludzi - od zawodników, przez fizjoterapeutów, po menedżera zespołu. Uwielbiałem budzić się każdego dnia i z niecierpliwością czekać na trening, dlatego Kristyna i ja wierzymy, że nawet po zakończeniu kariery nadal będziemy znajdować czas raz w roku, aby tam pojechać, pokazać dzieciom i odwiedzić przyjaciół, których tam poznaliśmy. Dopiero teraz, gdy tego nie mam i oglądam mecz pierwszej rundy wstępnej LM z Fenerbahçe i widzę tych kibiców, zdaję sobie sprawę, że już tego nie doświadczę".
"Teraz bardziej skupiam się na najbliższej przyszłości i mam nadzieję, że ugruntuję swoją pozycję tutaj na tyle, by rozegrać jak najwięcej sezonów, podobnie jak to zrobiłem w Sparcie i Feyenoordzie. Chcę, aby kibice i klub byli szczęśliwi i chcę zasłużyć na swoje miejsce tutaj. Nie lubię zmian, więc byłbym najszczęśliwszy, gdybym został tutaj na dłużej, stworzył nowe wspomnienia i doświadczenia oraz przeżył kilka wspaniałych chwil w mojej karierze".