Po przegranej z PSG w Lidze Mistrzów Ferran Torres zapowiada, że ta "mała nauczka" pozwoli Barcelonie poprawić grę na kolejne mecze. Zapewnił też, że w rywalizacji z Robertem Lewandowskim o miejsce w ataku "nie ma złej krwi".
Ferran Torres strzelił jedynego gola dla Barcelony w środowym hicie Ligi Mistrzów. Mógł zaliczyć dublet, ale wcześniej nie wykorzystał świetnej okazji. Stworzył też dwie bardzo dobre sytuacje dla kolegów, a jego dorobek w tym sezonie to pięć goli i asysta. Mimo przegranej w końcówce, nie był załamany w rozmowie z Michałem Mitrutem (Canal+ Sport) w strefie mieszanej.
"To było spotkanie pełne zwrotów akcji. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, ale w drugiej straciliśmy trochę strukturę, fizycznie spuściliśmy z tonu. I myślę, że właśnie wtedy uciekł nam ten mecz" – powiedział Hiszpan nazywany rekinem w formacji ataku.
Zgodził się ze stwierdzeniem, że Barcelona wyglądała znacznie gorzej fizycznie po przerwie. "Mamy dużo meczów w krótkim czasie, mało odpoczynku. To nie wymówka. Jest dopiero październik, to wciąż początek sezonu, musimy się poprawiać fizycznie i taktycznie. Jestem przekonany, że to zrobimy".
Czy odwrócenie losów meczu przez PSG mimo bardzo dobrego otwarcia Barcelony to bolesna lekcja? "Nie, raczej mała nauczka. Jeśli mamy coś pozytywnego z tego wynieść, to właśnie świadomość, co możemy poprawić, zmienić i dzięki temu stać się silniejsi".
Na koniec polski dziennikarz zapytał napastnika o rywalizację z Robertem Lewandowskim. Polak w środę pojawił się nietypowo w parze z Ferranem w ataku, gdy Duma Katalonii walczyła o decydującego gola. Zwykle jednak jeden gra kosztem drugiego. Czy to powoduje napięcia?
"Nie ma złej krwi w tej rywalizacji. Jesteśmy dwoma zawodnikami, którzy walczą o tę samą pozycję, ale zawsze w dobrej atmosferze. Mówiłem i będę mówić: uczę się od niego każdego dnia".