Przed rozpoczęciem półfinału Ligi Mistrzów wielu zastanawiało się, co musi zrobić Inter, by stawić czoła faworyzowanej Barcelonie. Wprawdzie bez Roberta Lewandowskiego, ale Duma Katalonii rozgrywa zdecydowanie lepszą wiosnę niż Nerazzurri, którzy są świeżo po utracie prowadzenia w Serie A.
Sprawdź szczegóły meczu Barcelona – Inter

Szokujące prowadzenie Interu i riposta Barcy
Wszelkie pytania o formę Interu otrzymały błyskawiczną odpowiedź na boisku, gdzie mistrzowie Włoch od pierwszych kontaktów z piłką ruszyli do ataku. Wydawało się, że wybicie Kounde ukróciło ruch ofensywny. Tymczasem Dumfries ponownie wrzucił piłkę z prawej flanki, kryjący Marcusa Thurama Inigo Martinez upadł na murawę. Francuz sprytną piętką posłał piłkę za linię bramkową, ku zaskoczeniu Szczęsnego, który nie zdążył zanurkować po futbolówkę.
Gospodarzom nie pozostało nic innego jak przejąć inicjatywę i przenieść grę na połowę Nerazzurrich, którzy jednak pozostawali zdyscyplinowani w defensywie. Ich wypady, choć rzadkie, mogły niepokoić Wojciecha Szczęsnego. Tak było w 11. minucie, gdy Polak odważnie wyszedł, a do wypiąstkowanej piłki doskoczył rywal, oddając strzał – po rykoszecie – ocierający się o bramkę. W rewanżu niesygnalizowany strzał Ferrana Torresa minął obramowanie bramki Interu tylko nieznacznie. Ferran oddał kolejny potężny strzał w 19. minucie, lecz znów niecelnie.
Kto pamięta problemy ofensywne Interu z ostatnich meczów, ten pewnie nie wierzył w kolejny akcent: rzut rożny zaowocował dograniem Acerbiego i niesamowitą przewrotką Denzela Dumfriesa, który podwoił prowadzenie Włochów po 20 minutach gry.
Nie takie straty Duma Katalonii odrabiała i kolejne ataki rozszarpywały defensywne szyki gości. W 24. minucie Lamine Yamal sam odebrał piłkę Thuramowi na prawej flance, zszedł z nią do środka i spomiędzy czterech rywali huknął w dalszy słupek, a piłka zatrzepotała w siatce.
Kontakt nie satysfakcjonował gospodarzy, którzy wciąż przecinali szeregi obronne i prowadzili regularny już ostrzał bramki Sommera. Yamal dwie minuty po golu obił poprzeczkę, po nim Olmo rozpalił rękawice Szwajcara, a kolejne uderzenia z 34. i 36. minuty zwiastowały, że coś wpadnie. I wpadło w 38. minucie, gdy Pedri dograł do Raphinhy na lewym przedpolu bramki, ten główką zmylił Bissecka i wyłożył piłkę na ostatni kontakt Ferranowi, który dał wyrównanie. Do przerwy kolejnych emocji dostarczały już tylko kontuzje: Kounde musiał zejść, a Lautaro z trudem dokończył połowę, by ustąpić miejsca Taremiemu.
Jeszcze po jednym ciosie przed rewanżem
Po piorunującej pierwszej połowie druga zaczęła się znacznie spokojniej – Blaugrana trzymała mecz pod kontrolą przez kwadrans, gdy jeden wypad Interu ponownie zatrząsł meczem. Nerazzurri wywalczyli rzut rożny, po którym najlepiej do główki wyskoczył Dumfries, po raz drugi dając prowadzenie gościom. I raz jeszcze trzeba było gonić, co Barca zrobiła momentalnie: róg dla miejscowych, piłka przepuszczona poza polem karnym i potężny strzał Raphinhy z dobrych 20 metrów, który obił najpierw poprzeczkę, a potem plecy Sommera, by dać 3:3.
Skoro każdy celny strzał Interu zamieniał się w gola, obrońcy Barcy grali na granicy ryzyka, byle nie dopuścić do kolejnych. Udawało się do pewnego momentu, ale w 75. minucie Wojciech Szczęsny poległ po raz czwarty. Piłka z prawej przeszyła pole karne i na dalszym słupku domykał ją Mychitarian. Tym razem liniowy i VAR uratowali Barcę przed kolejną pogonią.
Wymiana ciosów zmieniała się w jednostronną przewagę, z czasem dominację pełną Barcelony, gdy na ostatnie 10 minut gry wszedł Piotr Zieliński. Zwłaszcza poprzeczka Ferrana w 87. minucie zaskoczyła widzów na trybunach, gdy Inter prostymi wybiciami bronił remisu. Raz jeszcze przesądzić próbował Raphinha, który w pierwszych doliczonych sekundach posłał rakietę pod poprzeczkę, wybitą instynktownie przez Sommera. Ta parada uratowała Inter, który dotrwał do ostatniego gwizdka i wywozi bardzo cenne 3:3 przed rewanżem u siebie.
