Różne oblicza Bayernu oglądaliśmy w tym sezonie, ale nawet biorąc pod uwagę niedawne ubytki kadrowe w pierwszym meczu ćwierćfinału oczekiwaliśmy Bawarczyków ofensywnych, starających się narzucić swoją piłkę Interowi, który… całkiem nieźle się w takich warunkach odnajduje i potrafi „pięknie cierpieć”.
Sprawdź szczegóły meczu Bayern – Inter

Tak też rozpoczął się mecz na południu Niemiec, gdzie Bayern chciał dać satysfakcję swoim kibicom i zaoferował dynamiczną, agresywną piłkę, na którą Nerazzurri musieli znaleźć skuteczną receptę. Już w 5. minucie Michael Olise domagał się rzutu karnego, a gdy go nie dostał, minutę później oddał swój pierwszy strzał, ale ugrał z niego tylko rzut rożny. Próbował też Harry Kane, pierwszy raz głową tuż przed upływem kwadransa, zatrzymany przez Yanna Sommera.
Pod względem klarownych sytuacji mecz zaczął się bardzo jednostronnie, bowiem Inter nie był w stanie stworzyć nic, a Sommer raz za razem był zmuszany do działania. Nie zawsze było mu trudno, choćby strzał Raphaela Guerreiro z 20. minuty zatrzymał ze spokojem. Za to kilka minut później Olise dograł piłkę do zupełnie niekrytego Kane’a na lewej stronie i Szwajcar odetchnął z wielką ulgą: angielski snajper tylko obił słupek.
Bawarczycy wyglądali chwilami na sfrustrowanych, że cały ich wysiłek – miły dla oka – nie przynosi efektów. To uczucie musiało zostać spotęgowane w 38. minucie, gdy Inter oddał jedyny celny strzał pierwszej połowy. Po rajdzie Carlosa Augusto i jego wrzutce z lewej Marcus Thuram delikatnie zgasił piłkę i zostawił ją wbiegającemu Lautaro Martinezowi, który podciął poza zasięgiem ramion 21-letniego Jonasa Urbiga, pod samą poprzeczkę. Tak Nerazzurri zapracowali na prowadzenie do przerwy.
Kto spodziewał się kolejnych ofensywnych wysiłków Bayernu po zmianie stron, ten musiał obejść się smakiem. Gospodarze stracili impet i to włoska drużyna mogła spokojnie planować zadanie kolejnego ciosu. Lautaro uderzał po 55 minutach, a 10 minut po nim Guerreiro potężnie huknął z 16. metra, przenosząc piłkę minimalnie nad poprzeczką.
Vincent Kompany posłał w bój Thomasa Mullera, ale zanim weteran dał o sobie znać, Serge Gnabry zdążył ustrzelić boczną siatkę, sygnalizując waleczną końcówkę Bawarczyków. I taka była, gdy wrzutka Kimmicha doleciała do Laimera na lewej stronie pola karnego. Ten lekko przerzucił na dalszy słupek, gdzie kompletnie niepilnowany Muller domknął atak trąceniem piłki do siatki na pięć minut przed końcem. Trudno o lepszy komentarz zawodnika dla ostatnich wydarzeń wokół jego umowy, której klub nie zamierza przedłużyć.
Allianz Arena odetchnęła z ulgą, która okazała się jednak krótkotrwała. Zaledwie trzy minuty później Inter ponownie zadał cios, gdy Carlos Augusto z lewej strony znalazł Davide Frattesiego, a ten jednym trąceniem dał zwycięstwo mistrzom Włoch w 88. minucie. Ponownie z przygnębiającą łatwością rywale odpowiedzieli na to, co Bayern z mozołem wypracował. W ostatnich minutach oglądaliśmy jeszcze wejście Nicoli Zalewskiego, który zdążył zapisać się w protokole żółtą kartką w doliczonym czasie gry.
