W miniony weekend Inter wygrał wprawdzie swój mecz ostatniej kolejki Serie A, ale w walce o "scudetto" i tak musiał obejść się smakiem, bo trofeum zgarnęło Napoli. Podopiecznym Simone Inzaghiego nie powiodło się także w Pucharze Włoch, z którego zostali wyeliminowani w półfinale.
Ich wyniki w Lidze Mistrzów to jednak ogromny sukces. Szczególnie spektakularne było wyeliminowanie Barcelony Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego po zaciętym dwumeczu półfinałowym - było 3:3 i 4:3 po dogrywce. W tych spotkaniach Inter stracił wprawdzie aż sześć bramek, ale w pozostałych meczach fazy ligowej i pucharowej dał sobie strzelić łącznie... pięć goli.
"Jestem bardzo dumny z tej drużyny, mam nadzieję, że w finale postawimy kropkę nad i" - powiedział napastnik Lautaro Martinez, cytowany na oficjalnej stronie internetowej UEFA.

27-letni Argentyńczyk zdobył w tym sezonie LM dziewięć bramek i jest najskuteczniejszy ze wszystkich finalistów, ale na tytuł króla strzelców szanse ma niewielkie. W klasyfikacji prowadzą Gwinejczyk Serhou Guirassy z Borussii Dortmund oraz Brazylijczyk Raphinha z Barcelony, którzy strzelili po 13 goli. Lewandowski jest trzeci, ex aequo z Anglikiem Harrym Kane'em z Bayernu Monachium - po 11.
"Musimy przeanalizować mocne i słabe strony rywali i wykorzystać tę wiedzę, żeby ten finał był wielkim meczem. Ale przede wszystkim, musimy się tym wszystkim cieszyć. Jesteśmy w finale po raz drugi w ciągu trzech lat, a to bardzo trudne rozgrywki. Napracowaliśmy się, rozwijamy się dalej i pozostajemy pokorni" - powiedział Martinez.
PSG jest już mistrzem Francji, a w sobotę pokonało Reims 3:0 w finale krajowego pucharu. W Lidze Mistrzów jeszcze nigdy nie triumfowało, w 2020 roku uległo Bayernowi Monachium w finale 0:1. W drużynie z Bawarii występował wówczas Lewandowski.
Jednak szkoleniowiec paryżan Luis Enrique już raz z potrójnej korony się cieszył - w 2015 roku jego Barcelona zdobyła mistrzostwo i Puchar Hiszpanii oraz triumfowała w Lidze Mistrzów. Jeśli w niedzielę zwyciężą jego podopieczni, Hiszpan zostanie dopiero drugim w historii trenerem z dwoma takimi sukcesami. Wcześniej dokonał tego jego rodak Pep Guardiola (z Barceloną i Manchesterem City).
Co więcej, Luis Enrique może zostać siódmym w historii szkoleniowcem, który zdobędzie Puchar Europy z dwoma różnymi klubami. Na tej liście są już Guardiola, Włoch Carlo Ancelotti, Austriak Ernst Happel, Niemcy Jupp Heynckes i Ottmar Hitzfeld oraz Portugalczyk Jose Mourinho.

Jedną z czołowych postaci zespołu jest Ousmane Dembele, któremu kontuzje i krnąbrny charakter nie pozwoliły odnieść większych sukcesów w Borussii Dortmund i Barcelonie, ale w PSG spisuje się znakomicie. Od początku sezonu w LM zdobył osiem goli, a we francuskiej Ligue 1 - 21, najwięcej ze wszystkich, ex aequo z Anglikiem Masonem Greenwoodem z Olympique Marsylia.
"Zadebiutowałem w LM w barwach Borussii Dortmund. Pamiętam swój pierwszy mecz - z Legią Warszawa. Atmosfera była tam szalona. Później zasmakowałem Champions League w Barcelonie, w której motto brzmi: wygrywać. Z Paris Saint-Germain dwa razy z rzędu byłem w półfinale, a teraz czeka mnie finał" - wspominał 28-letni napastnik.
Francuz przypisuje zasługi za swoje dobre występy głównie trenerowi Enrique.
"Daje mi wiele rad, zmieniłem wiele rzeczy w swojej grze, choć cały czas mogę korzystać z moich umiejętności. I to przynosi efekty. Trener daje mi swobodę przemieszczania się po całej murawie. Nie muszę skupiać się na konkretnej pozycji, staram się znaleźć sobie miejsce i narobić zamieszania w linii pomocy" - wyjaśnił.
Kluczowymi piłkarzami obu klubów przez cały sezon, ale szczególnie w półfinałach LM, byli bramkarze. W barwach PSG Włoch Gianluigi Donnarumma świetnie spisywał się w starciach z Arsenalem, ale też znakomicie bronił w rewanżowym meczu 1/8 finału z Liverpoolem. Z kolei Szwajcar Yann Sommer kilka razy powstrzymał szarżujących napastników Barcelony.