Urok Anfield, waga jego historii i wizja przedstawiona mu okazały się nie do odparcia, gdy pogoń za 22-latkiem sprowadziła się do trzech wielkich klubów. Manchester City, Bayern Monachium i Liverpool przedstawiły swoje oferty. Wszystkie oferowały ogromne pieniądze, najwyższy status i sportowe obietnice. Ale tylko jeden klub oferował wszystko, czego szukał Florian Wirtz.
Dla niektórych było zaskoczeniem, że Liverpool był w stanie przejąć kontrolę nad sytuacją, ale klub z Merseyside miał na niego oko od lat.
Członkowie zarządu byli świadomi Wirtza od jego bardzo wczesnych dni w FC Koln, a podczas gdy sam zawodnik od dawna podziwiał Liverpool, porażka Bayeru 0:4 w Lidze Mistrzów na Anfield w listopadzie również stała się istotna.
Chociaż był po przegranej stronie tamtej nocy, arena piłkarska i kultura wywołały w nim coś, co okazało się kluczowe dla ostatecznego przejęcia Liverpoolu.
W tamtym czasie nie było to w pełni uświadomione publicznie. Przeciwnie, istniało silne przekonanie, że jeśli trafi do Anglii, będzie nosił barwy Manchesteru City. Pep Guardiola osobiście wprowadził Wirtza i jego przedstawicieli, wyjaśniając im, jak widzą go w roli "nowego Kevina De Bruyne".
Za tym posunięciem kryła się głęboka myśl, a Wirtz miał stać się centralnym elementem zespołu, który powróci do chwały w sezonie 2025/26. Zawodnik był zainteresowany, ale miał też zastrzeżenia. Większość z nich dotyczyła tego, co stanie się, jeśli Guardiola opuści klub. Sukces City był napędzany jego wizją futbolu - ale Guardiola nie mógł dać gwarancji, co stanie się po jego obecnej umowie kończącej się w 2027 roku.
Publicznie można było odnieść wrażenie, że City zdecydowało się odejść od umowy, powołując się na wygórowane kwoty, które okazały się zbyt wysokie. Niektóre źródła wskazują, że tak nie było. Zamiast tego Wirtz wciąż zastanawiał się nad życiem w Liverpoolu, który pod wodzą nowego trenera Arne Slota piął się po szczeblach Premier League.
W grę wchodził również Bayern Monachium. Rzadko zdarza się, by wielki talent Bundesligi mógł odejść bez przynajmniej próby podpisania kontraktu z Bayernem. A niemieckie potęgi przez lata pracowały nad tym, by pozyskać Wirtza. Bayern wierzył, że ma przewagę w grze o Wirtza i był przekonany, że uda mu się sfinalizować transakcję.
W maju zaczęli poważnie naciskać na podpisanie z nim kontraktu i podczas gdy ludzie z otoczenia Wirtza byli pod wrażeniem oferty, sam Wirtz nie był przekonany, czy jest ona dla niego odpowiednia. W tym samym czasie przedstawiciele Liverpoolu dali pokaz siły i pasji, aby przekonać go, że Anfield naprawdę może stać się domem jego marzeń.
Slot jako trener odegrał swoją rolę ze spokojem i autorytetem, wyjaśniając, w jaki sposób otrzyma swobodę w zespole. Stanie się numerem 10 na Anfield, ale nawet grając na lewej stronie będzie miał poczucie swobody w kreacji i nowego celu. Wirtz był pod wrażeniem sposobu, w jaki Liverpool mówił o jego rozwoju jako jednostki, ale także o tym, jak chcieli rozwijać się jako zespół.
Do końca maja Liverpool przekonał go na każdym poziomie negocjacji. Papierkowa robota miała nadejść później, ale decyzja została podjęta i wola piłkarza była decydującym czynnikiem.
Liverpool nie tylko wyprzedził swoich rywali pod względem wydatków - City czy Bayern mają papiery (metaforyczne i dosłowne) na potwierdzenie swoich finansowych możliwości. Liverpoolczycy przechytrzyli ich i zaszczepili w Wirtzu szczególne uczucie, któremu potencjalna różnica w i tak ogromnym wynagrodzeniu nie mogła zagrozić.
Wirtz zdecydował się być centralnym punktem czegoś nowego z mistrzami Premier League, a teraz fani Liverpoolu mają wszelkie powody, by wierzyć, że zapewnili sobie klejnot koronny nowej generacji w Europie.
Śledź aktualności transferowe NA ŻYWO
