Jak większość polskich piłkarek na początku stulecia, Ewa Pajor zaczęła grę wbrew okolicznościom, rodzice jej miejsce widzieli w gospodarstwie, przy krowach. Najpierw wuefista, później trenerzy szybko uwierzyli w jej talent i od pierwszych powołań do kadr młodzieżowych błyszczała. Ponad dekadę temu jako nastolatka była w telewizji publicznej pytana, czy woli porównanie do Messiego, czy Cristiano Ronaldo. Padło na Portugalczyka, ale to dalsza część jej odpowiedzi była kluczowa: "Wolę, żeby postrzegali mnie jako Ewę Pajor, a nie Messiego w spódnicy".
W 2025 roku cel trzeba uznać za zrealizowany – dziewczęta chcą być jak Pajor, a skala rozpoznawalności piłkarki może gwałtownie wzrosnąć już dziś. Polka przyjechała do Lizbony na swój piąty w karierze finał Ligi Mistrzyń. Poprzednie cztery w barwach VfL Wolfsburg kończyły się porażkami. W 2016 roku Pajor nie weszła z ławki, w finale z 2018 rozegrała pełne 90 minut, w meczu z 2020 zaliczyła asystę, a w 2023 roku nawet gola (przeciwko obecnemu pracodawcy, zresztą). Ale trofeum jeszcze nie wzniosła. Dziś może być zupełnie inaczej, bowiem Barcelona Femeni urosła do roli potęgi w kobiecej kopanej, a i pozycja polskiej piłkarki jest zupełnie inna.
Śledź finał Arsenal - Barcelona z Flashscore od 18:00!
Sezon, który już przeszedł wszystkie oczekiwania
Sześć goli i dwie asysty – to nie statystyki sezonu, a tylko czterech meczów Polki od początku maja. Sezon 2024/25 kończy z trudnymi do uwierzenia liczbami - nie tylko z Pichichi, ale jako najlepsza strzelczyni sezonu w całej historii kobiecej Barcelony. Owszem, Femeni istnieje krócej od męskiej sekcji, ale to wciąż ponad pół wieku i nikt nie uzyskał podobnego dorobku: 25 goli i 9 asyst w lidze, 11 goli w krajowych pucharach, 6 goli i 2 asysty w Lidze Mistrzyń.
Łącznie 42 trafienia (a 43 wliczając Puchar Katalonii) i 11 asyst, co przebiło historyczny wynik Jennifer Hermoso (41 goli w sezonie 2016/17). To także jej osobisty rekord kariery (wcześniej 30 goli w 2018/19). Polka zaczęła grę w Lidze F z dubletem w pierwszym meczu, a kończyła z dubletem i asystą w ostatnim, po drodze serwując jeszcze pięć hat-tricków.

I wszystko to z marszu, po przeprowadzce z Niemiec. Sam transfer z Wolfsburga przyniósł lawinowy wzrost rozpoznawalności zawodniczce, która z typową dla siebie skromnością nie chciała przed sezonem zgadywać, ile goli strzeli po dołączeniu do największych gwiazd kobiecego futbolu. Nie tylko ona, nikt chyba nie oczekiwał aż takiego wejścia do nowej drużyny. Dotąd Ewa Pajor utrzymała niesamowitą średnią: gol z jej udziałem pada co 61 minut (53 w 3227 minut)!
Dlatego określenia pokroju "máquina goleadora" (maszyna bramkowa) czy "reina del gol" (królowa goli) w czołowych hiszpańskich mediach nie dziwią, zaś słowa "killer" tłumaczyć chyba nie trzeba. Dzień przed finałem La Vanguardia wybrała ją jako kluczową postać rubryki "bohaterowie dnia" w dość egzotycznym gronie m.in. Luki Modricia (po ogłoszeniu emerytury) i... dyktatora Kim Dzong Una (po nieudanym wodowaniu niszczyciela).
Skąd błyskawiczne efekty?
Wieloletni pobyt w Wolfsburgu dał Pajor bardzo wiele, ale nawet dwa tytuły królowej strzelczyń Frauen-Bundesligi nie stanowiły gwarancji szybkiej adaptacji w Katalonii. Określana dziś jako najlepszy transfer Barcelony w letnim oknie, Pajor okazała się brakującym elementem układanki Blaugrany. Na mapie hiszpańskiej piłki kobiecej Barca była hegemonem od kilku lat, tyle że brakowało w kadrze typowego numeru 9 – napastniczki o zabójczym instynkcie, lisicy pola karnego gotowej ruszyć do każdej piłki, a bez niej zaangażowanej w pressing i organizację przestrzeni koleżankom.
Pere Romeu błyskawicznie znalazł jej miejsce w drużynie, a z dogrywającymi pokroju Alexii Putellas, Claudii Piny czy Caroline Graham Hansen sukces wydawał się kwestią czasu. Podobnie jak kolejne czyste konta Caty Coll w bramce, gole statystycznie wydawały się nieuniknione. Wszak Barca przejmuje całkowitą kontrolę nad rozegraniem piłki w meczach i z każdą drużyną gra o kolejne trafienia do końca. Drużyna osiągnęła kosmiczny bilans bramkowy 128:16 w rozgrywkach ligowych (średnio 4,3 gola i niewiele ponad 0,5 straconego na mecz) mimo szybkiego rozwoju pozostałych klubów.
Zresztą – co regularnie powtarzała Pajor w wywiadach w toku sezonu – na jej świetny start wpływ miały również koleżanki z szatni. Dołączała do wielkich Alexii Putellas czy Aitany Bonmati, a te od pierwszych chwil przyjęły ją z otwartymi ramionami, ułatwiając adaptację i naukę katalońskiego stylu rozgrywania piłki, w którym ogląd gry jest kluczowy, a krótka gra ważniejsza niż w Wolfsburgu. 28-latka podkreślała w ostatnich wywiadach, że wiele się uczy i z pewnością będzie się dalej rozwijać. Ale...
Sukces Pajor a sprawa polska
To zagadnienie szczególnie istotne w kontekście rozpoznawalności kobiecej piłki nad Wisłą. Ewa Pajor okazała się katalizatorem zainteresowania, ale do większości krajów zachodnich wciąż Polsce bardzo daleko. Dopiero w 2024 roku piłkarkę dostrzegł największy plebiscyt sportowy, a choć kolejne gole w klubie zdobywają nagłówki mediów i łapią oko kibiców, to pozostaje kwestia przełożenia indywidualnego sukcesu na ten w drużynie narodowej.
Czas pokaże, czy wybór wielkiego stadionu w Gdańsku na dom Biało-Czerwonych był słuszny, bo droga do zapełnienia trybun pozostaje daleka. Duży krok w budowie wizerunku udało się wykonać na boiskach Gdańska i Wiednia pod koniec 2024 roku. Wówczas gol i asysta Ewy Pajor przeciwko Austrii były jednymi z kluczowych elementów sukcesu w barażach o udział w Euro 2025.
Historyczny awans do głównego turnieju rozbudził nadzieje, tymczasem Polki czeka bardzo trudny debiut w rozgrywkach, przeciwko Niemcom, Szwecji i Danii. Każdy punkt będzie na wagę złota, podobnie jak samo doświadczenie na największej europejskiej scenie. Po kwietniowym potknięciu reprezentacji z Bośnią i Hercegowiną o nastrojach przed samym Euro decydować będą mecze z Irlandią Północną i Rumunią w Lidze Narodów, a także ostatni sparing z Ukrainą pod koniec czerwca.