Z okrągłym zerem na koncie w Lidze Mistrzów, RB Lipsk żegnał się na swoim boisku z Ligą Mistrzów meczem ze Sportingiem. Lwy z Lizbony są w przebudowie po dwóch zmianach trenerów w ostatnim czasie i Rui Borges podkreślał, że kluczowa jest dla nich odbudowa pozycji w rodzimej lidze. Stąd też brak Gyokeresa w wyjściowym składzie.
Sprawdź szczegóły meczu RB Lipsk – Sporting

Gospodarze chcieli wykorzystać nie najmocniejszy skład Sportingu, choć o żadnej z drużyn nie można było powiedzieć, że ruszyła z kopyta. Najwyżej średni pressing, niewiele szybkich ataków i dopiero po kwadransie Openda był o włos od wbicia piłki za linię z bardzo ostrego kąta. Nie tylko nie trafił, lecz był też na spalonym. Za to moment później, w 19. minucie, Simons prostopadle dograł do Rauma, ten z lewej posłał centrę, a Benjamin Sesko przeciął ją modelowo, otwierając wynik.
Rywale nie spanikowali ani nie rzucili się do bardziej otwartej gry. Zresztą, chwilę później mieli spore zmartwienie, gdy St. Juste zszedł z kontuzją. Lizbończycy szukali odpowiedzi i tylko wślizg Baumgartnera zatrzymał jeden z niewielu ataków. Chwilę później Austriak zrobił jeszcze więcej, ponieważ posłał piłkę do ataku, a David Raum oszukał obrońcę i huknął na bramkę. Dopiero po analizie VAR okazało się, że spalony zniweczył podwojenie prowadzenia.
Końcowe akordy pierwszej połowy należały do Sportingu, choć najbliższy szczęścia był Harder, zatrzymany rykoszetem przez Williego Orbana. Byki nie chciały dopuścić do wyrównania, stąd po powrocie z szatni zaczęły się ataki gospodarzy. Dwukrotnie zagrożenie gasiły spalone, w tym raz przy strzale w słupek. Później wszedł Viktor Gyokeres i obraz gry zmienił się momentalnie.
Szwedzki snajper zaczął szukać gola, RB zapomniało o atakach na bramkę przyjezdnych, ale większe skupienie na defensywie nie pozwoliło uratować czystego konta. Po 20 minutach na boisku Gyokeres dostał świetną piłkę od Bragancy, bez problemu zmylił Orbana i huknął z dużą siłą. Zanosiło się na odwrócenie wyniku, jednak w pierwszej od wejścia Szweda akcji RBL inny Skandynaw błysnął. Yussuf Poulsen padał już na ziemię, gdy wtoczył piłkę obok interweniującego golkipera Sportingu.
Wymęczone prowadzenie było niezłym obrazem gry Lipska w końcówce – gospodarze byli zmordowani i próbowali już tylko dotrwać do końca meczu. Ta sztuka się udała i choć szans na awans niezmiennie nie mają, to pierwsza wygrana w sezonie Ligi Mistrzów w końcu przyszła.