Więcej

Manchester City ucieka przeznaczeniu. Podopieczni Guardioli grają dalej w Lidze Mistrzów

Manchester City ucieka przeznaczeniu. Podopieczni Guardioli grają dalej w Lidze Mistrzów
Manchester City ucieka przeznaczeniu. Podopieczni Guardioli grają dalej w Lidze MistrzówCARL RECINE/GETTY IMAGES EUROPE/Getty Images via AFP
Manchester City po raz kolejny w tym sezonie sprawdził cierpliwość swoich fanów, choć tym razem finalnie nie zawiódł. Dzisiaj bowiem to podopieczni Pepa Guardioli odwracali wynik meczu na swoją korzyść, a nie trwonili prowadzenie i ostatecznie wywalczyli awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów po wygranej 3:1 z Club Brugge.

Trzeba jednak przyznać, że w mecz mistrzowie Anglii weszli naprawdę kiepsko. Już w trzeciej minucie Belgowie wyszli z kontratakiem i Chemsdine Talbi oddawał groźny strzał z zaledwie kilku metrów sprzed bramki Edersona

Spotkanie zapowiadało się naprawdę ciekawie, ponieważ goście przyjechali do Manchesteru ze swoim planem i wcale nie zamierzali się uparcie bronić. Oczywiście w większości fragmentów meczu oddawali futbolówkę faworytom, ale gdy tylko mieli ją przy nodze, to bardzo ładnie wychodzili spod pressingu i chcieli zaskakiwać angielski zespół. 

W 16. minucie stadion w Manchestrze przeszła fala radości po bramce Ilkaya Gundogana, ale były reprezentant Niemiec szybko przestał celebrować gola, bo zobaczył słusznie podniesioną chorągiewkę sędziego asystenta. 

Poza nieuznaną bramką Manchester City był do przerwy bardzo apatyczny. Miał wysokie posiadanie piłki, zamykał rywali na ich połowie, ale nie tylko nie potrafił stworzyć żadnej groźnej okazji - podopieczni Guardioli nie oddali przez pierwsze 45 minut żadnego celnego strzału na bramkę Simona Mignoleta, a sami zostali trafieni tuż przed przerwą. 

Ferran Jutlga dograł wzdłuż bramki będąc w polu karnym Obywateli, a Raphael Onyedika sprawił, że sensacja była naprawdę blisko. Pokonał on Edersona, a Manchester City był wówczas na przegranej pozycji z koniecznością odniesienia zwycięstwa, jeśli chciał dalej grać w tym sezonie Ligi Mistrzów. 

Można sobie tylko wyobrazić co działo się w szatni gospodarzy w takich okolicznościach. Nie wiemy na jaką przemową i jakie zachowanie zdecydował się wówczas Guardiola, ale na pewno podziałało. 

Bardzo szybko na otwarcie drugiej połowy gospodarze mieli swoją pierwszą kapitalną sytuację, ale John Stones minimalnie pomylił się przy strzale głową, więc wciąż brakowało dokładności i celnych strzałów. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Mateo Kovacić, który w swoim stylu pomknął z piłką w centralnej części boiska, nie podał do żadnego z kolegów, zdecydował się na płaski strzał zza pola karnego i dość niespodziewanie znalazł on drogę do siatki, a gospodarzom dał ogromną nadzieję na odrobienie strat. 

I w rzeczy samej Obywatele ruszyli po drugą bramką, która była w tym momencie konieczna do zajęcia miejsca w tabeli, które gwarantuje dalszą grę w Champions League. Dwoił i troił się Kevin De Bruyne, ale Belg nie był tak dokładny jak potrafił do tego przyzwyczaić i jego strzały oraz dośrodkowania nie przynosiły skutku. 

W międzyczasie Club Brugge próbowało się odgryzać w kontratakach, bo nie zapominajmy, że Belgowie także walczyli o swoje dalsze losy w Lidze Mistrzów. Groźne strzały oddawał Christos Tzolis, który był wyróżniającą się postacią. Wszystkie próby Greka, choćby były naprawdę bardzo niebezpiecznie, odbijał jednak Ederson. 

Statystyki meczu
Statystyki meczuOpta by StatsPerform

Wreszcie lekko po ponad godzinie gry Guardiola i cały stadion w niebieskiej części Manchesteru mógł odetchnąć z ulgą. Josko Gvardiol wpadł rozpędzony z lewej strony pola karnego, dograł wzdłuż bramki, a tam piłka spotkała Joela Ordoneza, który nie za bardzo jak mógł uniknąć strzelenia bramki samobójczej, chcąc interweniować przed własną bramką. Naciski przyniosły efekt, Manchester City prowadził 2:1. 

Wówczas trener gości zdecydował się na dość zaskakujące zmiany. Na boisku pojawił się chociażby Michał Skóraś, a murawę opuścili Tzolis czy Talbi, którzy byli dziś bardzo groźni. W efekcie Manchester City wyczuł, że może pokusić się o trzecią bramkę. Nie udało się przy próbie z dystansu Kovacicia, Erlinga Haalanda w akcji sam na sam zatrzymał Mignolet, ale wreszcie Savinho znalazł sposób na Belga i po pięknym przyjęciu piłki w polu karnym pokonał bramkarza rywali i zapewnił spokojną przewagę swojemu zespołowi. 

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen