"Wcale się nie martwię" – odpowiedział Luis Enrique na naturalne pytanie dziennikarzy, czy pierwsza porażka w sezonie ligowym to zły znak przed Ligą Mistrzów. "Kiedy masz drużynę, która nie zadaje pytań, która gra tak, aby atakować, która natychmiast naciska, która biega bez przerwy…" – tu szkoleniowiec zawiesił głos, by przejść do niebywałej skuteczności Nicei.
Przyjezdni oddali trzy strzały na bramkę i wszystkie skończyły się golami, zaś Marcin Bułka obronił 12 z 13 celnych uderzeń PSG. "...kiedy Nicea nie stwarza sobie szans, kiedy ich bramkarz wykonuje niesamowite obrony... to część piłki nożnej. Akceptuję to" – powiedział gorzko Hiszpan, który zaznaczył, że jego zespół powinien był ten mecz wygrać i w jego ocenie był lepszy.
"To, co widziałem, chcę zobaczyć ponownie we wtorek w Londynie i w rewanżu. To, co zobaczyłem na boisku – zespół, który stworzył 30 szans na zdobycie bramki – podpiszę się pod tym od razu. Oczywiście nie podpisuję się pod wynikiem" – kontynuował.
"W tej chwili piłkarze są wyraźnie rozbici, ponieważ nie zasłużyli na porażkę. Myślę, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Nie mam żadnych wątpliwości, że zasłużyliśmy na wygraną. Żadnych" – skwitował.