Sobotnie popołudnie na północy Francji skupiło wszystkie oczy kibiców na Stade Bollaert-Delelis, gdzie RC Lens po raz trzeci w dwa miesiące grało z Paris Saint-Germain. Niepokonani od początku sezonu Paryżanie byli zdecydowanym faworytem, ale podopieczni Willa Stilla nie zamierzali im zadania ułatwiać.
Sprawdź szczegóły meczu Lens - PSG

Oba zespoły zaoferowały żywą i niezłą w odbiorze grę w pierwszej połowie, choć wyraźnie brakowało w niej klarownych sytuacji. Dominacja w rozgrywaniu po stronie PSG nie mogła dziwić, ale trudno mówić o dominacji. Jeszcze trudniej było o niej mówić na 10 minut przed przerwą, kiedy Przemysław Frankowski wrzucał piłkę z rzutu rożnego, Vitinha przedłużył ją głową, a M’bala Nzola wpakował do siatki Paryżan, wciskając ją przy bliższym słupku.
To był najjaśniejszy punkt pierwszej połowy, w której PSG zdradziło swoje słabości, a i Donnarumma nie był ścianą, jaką jest w najlepszych meczach. Lens, choć wciąż ma w bramce newralgiczny brak po odejściu Samby, mogło polegać na Herve’ie Koffim, gdy ten w 54. minucie zatrzymał próbę Bradleya Barcoli.
Strata gola zamiast podwojonego prowadzenia
Chwilę później na północy Francji zapachniało sensacją – Nzola świętował dublet w 57. minucie. Niestety, świętował przedwcześnie, spalony unieważnił trafienie. Co gorsza, momentalnie doszło do wyrównania, gdy Fabian Ruiz zdołał zwieńczyć wysiłek Barcoli golem wyrównującym.
Teraz po obu stronach było niezłe widowisko strzeleckie, choćby w postaci strzału Koyalipou z 65. minuty. Z nim Donnarumma poradził sobie bez większego problemu. Chwilę później kolejny rożny Frankowskiego powinien był skończyć się piłką w siatce, ale zamieszanie przed bramką nic nie dało. Może to i lepiej? Niedosyt byłby większy, bo liniowy pokazał spalonego i ewentualny gol znów by się nie liczył.
Z kolei w 81. minucie Jonathan Gradit oddał chyba najlepsze uderzenie Lens i gdyby Donnarumma nie wspiął się na wyżyny swojego rzemiosła, nie wybiłby piłki poza światło bramki. Niestety dla gospodarzy, w 86. minucie podobny błysk najwyższych umiejętności zaliczył Barcola po dograniu Joao Nevesa. Z kilku metrów od poprzeczki pokonał Koffiego. Wydartego prowadzenia PSG już nie oddało, choć jeszcze w doliczonym czasie Donnarumma musiał gasić uderzenie Frankowskiego z ostrego kąta.