Holandia – Finlandia 4:0
Każdy wynik inny niż przekonujące zwycięstwo Holendrów na Johan Cruijff ArenA w Amsterdamie byłby ogromną sensacją. Ale dwa gole Litwinów i niedawny remis Polski dodawały Finlandii otuchy w najtrudniejszym meczu kwalifikacji.
Ustawieni piątką z tyłu Finowie nie bali się szybkiego wyjścia na połowę gospodarzy i prawie zapłacili za to wysoką cenę przy pierwszej okazji, gdy Dumfries z główki uderzył obok bramki Joronena. I choć szturmu na bramkę Suomi nie było, to kibice szybko doczekali się otwarcia wyniku. Akcja lewą stroną przeniosła się wzdłuż linii pola karnego do środka, gdzie Donyell Malen skorzystał z odegrania Depaya i chytrym uderzeniem pokonał Joronena mimo interwencji.
Bez zagrożenia ze strony gości, Oranje doczekali się kolejnej okazji z rzutu wolnego po kwadransie. Piłkę wrzucał Memphis, zaś na bardzo niebezpieczną główkę zamienił ją Virgil van Dijk.
Właściwie mecz mógłby się już zakończyć. Tylko drastyczne rozprężenie gospodarzy mogłoby podłączyć do gry przyjezdnych, którzy nie byli w stanie jakkolwiek postraszyć Verbruggena. Ale Finowie musieli grać dalej, co szło im jak po grudzie. Nawet w obronie opędzenie się od Holendrów było zadaniem ponad możliwości, co potwierdziła świetna wrzutka Gakpo z 33. minuty, po której Malen z główki minimalnie chybił. Nie chybił za to Memphis w 38. minucie, gdy po zagraniu ręką egzekwował rzut karny. Dopiero w ostatnich sekundach przed przerwą Finowie byli bliscy powodzenia po rzucie rożnym, gdyby Miro Tenho zmieścił główkę pod poprzeczką.
Tuż po przerwie na boisku pojawił się Tijjani Reijnders i już po dwóch minutach huknął w swoim stylu zza pola karnego, sprawiając spore problemy Joronenowi. Podobnie chciał kilka minut później błysnąć Leo Walta po drugiej stronie, tyle że uderzył wprost w bramkarza Oranje. Gdy doszedł do kolejnej okazji w 73. minucie, uderzał już poza światło bramki.
Strzelanie nie szło także Holandii, choć Wout Weghorst już w swoim pierwszym ataku po wejściu z ławki zdołał umieścić piłkę w siatce. Liniowy zepsuł mu ten moment, podnosząc chorągiewkę. Fani w Amsterdamie doczekali się jednak kolejnego gola, gdy w 84. minucie Cody Gakpo przymierzył zza pola karnego idealnie od słupka. To był ostatni ważny akcent spotkania, które od początku do końca miało jednokierunkowy przebieg.

Wyspy Owcze - Czechy 2:1
W Torshavn gospodarze byli napędzeni serią dwóch zwycięstw. O ile 1:0 z Gibraltarem nie odstawało od normy, o tyle 4:0 u siebie z Czarnogórą musiało być sygnałem alarmowym dla Czechów. Ci w niegościnne strony zawitali w sobotę i nie mogli znaleźć sposobu na zdominowanie spotkania. Choć przewaga jakościowa wydawała się po ich stronie, to przed przerwą żadna z bramek nie została zaatakowana.
Dopiero po zmianie stron ta statystyka uległa zmianie, a dwa celne strzały oddali gospodarze, ciesząc się z prowadzenia 1:0 po trafieniu Hanusa Sorensena. Radość nie trwała długo, po 10 minutach Adam Karabec świętował wyrównanie, poddane jeszcze analizie VAR. Na ostatnie 10 minut wszedł Martin Agnarsson, ale wystarczyła mu minuta, by przywrócić przewagę gospodarzy. Nawet seryjnie wykonywane rzuty rożne nie pozwoliły odrobić straty faworytom.
Do tej pory najlepszym wynikiem Farerów z Czechami była porażka 0:1. Po trzech wygranych z rzędu Wyspy Owcze nie tylko strąciły Czechów z pozycji lidera, ale tracą już tylko punkt w tabeli do miejsca barażowego. Szanse na jego zajęcie są iluzoryczne, niemniej wyczyn reprezentacji przechodzi do historii.
