Holandia bez problemu rozbiła na wyjeździe Maltę 4:0 i powiększyła dorobek do 13 punktów w pięciu spotkaniach. Jedyny remis przydarzył jej się właśnie z biało-czerwonymi - w Rotterdamie we wrześniu, gdy zadebiutował selekcjoner Jan Urban.
Polska ma 10 punktów, tyle samo co Finlandia, która jednak rozegrała o jedno spotkanie więcej. W czwartek Finowie nie bez problemów wygrali w Helsinkach z Litwą 2:1. Pokonane tego dnia drużyny nie mają już żadnych szans choćby na udział w barażach.
W niedzielę podopieczni Urbana zmierzą się w Kownie z Litwą, a Holandia podejmie Finlandię. Niezależnie od wyników tych spotkań rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadną - choć ewentualne zwycięstwo „Pomarańczowych” i porażka Polski praktycznie o wszystkim by przesądziły. Holandia miałaby bowiem o sześć punktów więcej i ogromną przewagę w różnicy bramek - minimum +16, a Polska - co najwyżej +3, zależnie od dokładnych wyników niedzielnych meczów. W eliminacjach MŚ to właśnie to kryterium jest najważniejsze w przypadku remisu punktowego.

Scenariusz, który wydaje się najbardziej prawdopodobny, zakłada wygraną gospodarzy w Amsterdamie i gości w Kownie. Wtedy Holandia miałaby 16 punktów, Polska - 13, a Finlandia - 10 i tylko jeden mecz przed sobą. Dla tej ostatniej ekipy oznaczałoby to utratę szansy na bezpośredni awans do mundialu.
W takim przypadku biało-czerwoni mieliby okazję zrównać się punktowo z Holendrami 14 listopada, kiedy podejmą ich w Warszawie. Ale żeby wyprzedzić ją w tabeli już tego dnia, musieliby zwyciężyć bardzo, wręcz nierealnie wysoko... W ostatniej kolejce, kiedy zagrają na wyjeździe z Maltą, potrzebna byłaby im wpadka ekipy trenera Ronalda Koemana z Litwą u siebie.
Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że jeśli Holandia wygra w niedzielę, to prowadzenia w tabeli już nie odda. Polsce pozostanie wówczas walka o miejsce w barażu, a do tego celu potrzebować będzie łącznie co najwyżej czterech punktów w starciach z Litwą, Holandią i Maltą, przy czym wyjątkowo korzystny splot wydarzeń mógłby dać jej baraże nawet w przypadku... trzech przegranych.
Sytuacja byłaby znacznie bardziej skomplikowana, gdyby w niedzielę w Amsterdamie padł remis lub sensacyjnie zwyciężyliby goście. Zakładając również wygraną Polski w Kownie mogłoby dojść do sytuacji, gdy trzy zespoły mają po 13 punktów, ale biało-czerwoni i Holendrzy mieliby przed sobą jeszcze po dwa mecze, a Finowie - jeden. Wówczas ogromnie wzrośnie waga wszystkich pozostałych spotkań, a przede wszystkim tego w Warszawie Polski z Holandią. Ewentualna wygrana gospodarzy dałaby im pozycję lidera, którą później trzeba byłoby obronić na Malcie.
Trudna jest sytuacja Finlandii, która choćby nawet pokonała Holandię w niedzielę i Maltę w listopadzie, nie ma wszystkiego w swoich rękach. Jej obecny bilans bramek to 8-9, więc nawet pozycja lidera przed ostatnią kolejką, z maksymalnie trzypunktową przewagą nad Holandią, prawdopodobnie niewiele by jej dała. To dlatego, że 17 listopada Finowie już nie zagrają, a trudno będzie o potknięcie Holandii u siebie z Litwą. A nawet gdyby w Amstedamie doszło do sensacji, to Finów wyprzedzić może również Polska.
Turniej finałowy w USA, Kanadzie i Meksyku odbędzie się w dniach 11 czerwca - 19 lipca 2026 po raz pierwszy z udziałem 48 ekip.