"Wydaje mi się, że zagrałem poprawnie. Nie ukrywam - ciężki debiut z klasowym rywalem, ale podszedłem do tego meczu z chłodną głową, ze spokojem, żeby się nie "palić” - powiedział na antenie TVP Sport zawodnik włoskiej Spezii.
Szansę debiutu, i to od pierwszej minuty, dał mu Jan Urban, który sam po raz pierwszy wystąpił w roli selekcjonera Polski.
"Trener powiedział mi, że mam robić to, co robię w klubie, i się nie „spalać”. W ogóle się nie stresowałem, byłem pewny siebie. Nie ukrywam, że chłopaki mi dużo pomogli: "Bedi”, "Kiwi” i "Lewy” podchodzili do mnie, wspierali, podpowiadali na treningu, bo jednak są bardziej doświadczonymi zawodnikami. To duży plus" - zaznaczył 27-letni środkowy obrońca.
Jak zdradził, plan na mecz w Rotterdamie zakładał, że gospodarze będą mieli inicjatywę i będą częściej atakować.
"Nie ukrywajmy, że 70-80 procent czasu spędziliśmy w defensywie i takie też było założenie, żeby atakować z kontrataku, żeby grać agresywnie - słynny doskok i odskok - nie dać im się obracać z piłką. W innych meczach grali dużo piłek za plecy, więc chcieliśmy tego uniknąć, dlatego stanęliśmy niżej" - tłumaczył Wiśniewski.
Czwartkowe rozstrzygnięcie sprawiło, że Holandia, Polska i Finlandia mają po siedem punktów, ale „Pomarańczowi” rozegrali o jeden mecz mniej. W niedzielę podopieczni Urbana zmierzą się w Chorzowie z Finlandią.
"Ten punkt bardzo cieszy. Media piszą, że jesteśmy faworytem, ale mecz z Finlandią będzie bardzo ciekawy" - ocenił Wiśniewski.