Środowy pojedynek Pogoni Szczecin i Motoru Lublin był meczem dwóch wielkich rozczarowań ostatnich tygodni – po dwie bolesne porażki na koncie każdej z drużyn spuściły powietrze z wielkich aspiracji.
Sprawdź szczegóły meczu Pogoń – Motor

Środowy "odrabiany" mecz 32. kolejki zaczął się od niezłej, ale mało otwartej gry obu zespołów i dopiero pod koniec pierwszego kwadransa doczekaliśmy się podnoszącej tętno akcji. Wypuszczony przez Kurzawę Grosicki pognał lewą flanką i dograł do Koulourisa przed samą bramką, ale ten miał kłopot z przyjęciem i oddaniem dość dobrego strzału, Gasper Tratnik obronił.
Zanim Motor zdążył się rozpędzić, z rytmu wybiły beniaminka dwie kontuzje. Najpierw z urazem barku zszedł Marek Bartos, a cztery minuty później trener Stolarski musiał wykorzystać drugie okno na zmianę Jeana-Kevina Augustina.
Do tego rozpadało się i tym trudniej było o otwarcie wyniku. Jednak przed przerwą gol padł, a jego autorem był kapitan szczecinian. Ryzykowne wyjście Tratnika okazało się bardzo kosztowne, bo z bocznej krawędzi pola karnego Kamil Grosicki wkręcił rogala do bramki od słupka.
Przyjezdni próbowali ruszyć z kopyta na początku drugiej połowy i ich starania wyglądały coraz lepiej, gdy Michał Król zmusił Valentina Cojocaru do bardzo niepewnej interwencji uderzeniem z dystansu. Zanim Motor poszedł za ciosem, Grosicki wszedł przed pole karne z piłką, przełożył na prawą nogę i z 20 metrów ponownie utrafił w słupek, by piłkę umieścić w siatce.
Teraz powrotu dla motorowców już nie było, a szczecinianie mieli mecz pod kontrolą, co pozwoliło im na każdą próbę Motoru odpowiadać własną akcją. A gdy na kwadrans przed końcem przyjezdni stracili piłkę przed polem karnym, koronę króla strzelców potwierdził Efthymis Koulouris, pakując piłkę przy dalszym słupku.
Kolejne gole mogły padać do końca, ale ten nawet bez czwartej bramki pozostał szczęśliwy dla Pogoni. Portowcy zrobili swoje i pozostają w grze o podium Ekstraklasy. Ale trzeba jeszcze wygrać dwa mecze i życzyć potknięcia Jagiellonii.
