Wyjęcie Imada Rondicia z Widzewa od początku roku jest jednym z głównych tematów polskiego rynku transferowego. O Bośniaka bez powodzenia zabiegał Raków Częstochowa, a w ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o aż trzech poważnych zainteresowanych z Niemiec. To Union Berlin i Hertha Berlin, a także 1. FC Koeln.
Właśnie z ostatnim z tych klubów Widzew prowadził rozmowy, ale oferta nie zadowoliła oczekiwań RTS-u. Według Goal.pl wicelider 2. Bundesligi oferował 700 tys. euro. Rynkowa wycena piłkarza przekracza dziś 800 tysięcy, ale jego kontrakt wygasa w czerwcu, dlatego pozycja negocjacyjna Widzewa nie jest najlepsza.
Jeszcze w czwartek Rafał Gikiewicz publicznie przekonywał, że Rondić rozmawia z Kolonią, by natychmiast spotkać reakcję Widzewa, który temu zaprzeczył. Piątek przyniósł kolejne doniesienia, ponieważ najlepszy napastnik ma nie zagrać przeciwko Widzewowi.
Rzecznik klubu potwierdził, że zgłosił chorobę. I choć sam piłkarz na Instagramie kwestionował doniesienia, to prezes Michał Rydz też skomentował sprawę publicznie: "Mogę jedynie powiedzieć, że widać dużą determinację Imada do odejścia z Klubu, a jego zachowanie jest dla mnie osobistym rozczarowaniem" – napisał na X.
Zamiast transferu mamy więc emocje po obu stronach i poważny problem łodzian przed piątkowym starciem z liderem Ekstraklasy (na żywo od 20:30). Trudno wyobrazić sobie pozostanie Rondicia w Łodzi w takich okolicznościach, ale czy dojdzie do zmiany klubu już teraz?