Lech, którego forma wiosną przypomina sinusoidę, prowadzi w tabeli z dorobkiem 44 punktów. Jeden mniej zgromadził Raków Częstochowa, a dwa mniej ma broniąca tytułu Jagiellonia Białystok. Czwarta jest Pogoń, która kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, choć nie grała jeszcze z nikim z czołowej szóstki.
Ofensywna gra "Portowców" jest uzależniona od duetu Efthymis Koulouris – Kamil Grosicki. Grek imponuje skutecznością i z dorobkiem 15 trafień jest liderem klasyfikacji strzelców. Kapitan "Grosik" napędza ataki, asystuje, a gdy trzeba – jak w Pucharze Polski z Piastem (2:0) – potrafi zdobyć pięknego gola.
Pogoń w tym sezonie na własnym stadionie przegrała tylko raz, z... Radomiakiem. "Kolejorz" natomiast w Poznaniu i na obcych stadionach to często dwie różne drużyny – z wyjazdów lider przywiózł tylko 14 punktów i cztery drużyny są od niego pod tym względem lepsze. Ostatnie zwycięstwo w roli gości poznaniacy odnieśli... 19 października.
Teoretycznie łatwe zadanie czeka w poniedziałek, na zakończenie tej serii spotkań, Raków, który podejmie przedostatnią w tabeli Lechię.
Częstochowianie ostatnio przełamali niemoc na swoim stadionie, wygrywając z Górnikiem Zabrze (1:0), ale drużyna trenera Marka Papszuna nie zachwyca. Z kolei walczący o utrzymanie gdańszczanie dobrze zaczęli rundę, ale porażka z bezpośrednim rywalem o główny cel – Puszczą Niepołomice (0:2) – skomplikowała sytuację.
W najgorszym położeniu jest jednak Śląsk, który zamyka tabelę z dorobkiem 14 punktów, czyli dzieli go siedem od Lechii i dziewięć od bezpiecznej strefy. W niedzielę wicemistrz kraju przyjedzie do Warszawy, by zmierzyć się z piątą w tabeli Legią.

W stolicy nastroje dalekie od radosnych, bo cztery punkty w czterech występach nikogo nie zadowoliły, a jeszcze gorzej, że strata do lidera wzrosła do ośmiu "oczek". Promykiem nadziei na lepszą dyspozycję zespołu trenera Goncalo Feio był środowym mecz Pucharu Polski z Jagiellonią (3:1), ale do stabilizacji i spokoju przy Łazienkowskiej jeszcze daleka droga.
Pucharowa porażka, choć przykra, nie zrobiła też większego wrażenia na sternikach klubu z Białegostoku, bo na liście priorytetów wyżej są na pewno ekstraklasa i Liga Konferencji UEFA. Piłkarze trenera Adriana Siemieńca w niedzielę podejmą odważnie grający GKS Katowice i kibice w stolicy Podlasia mogą liczyć na efektowne widowisko.
"Zostały nam dwa fronty, a nie trzy. Koncentrujemy się teraz na rozgrywkach ligowych i Lidze Konferencji" – przyznał Siemieniec po odpadnięciu z PP.
Do miana "wydarzenia kolejki" kandydować może też spotkanie w Niepołomicach. Nie ze względu na zestaw drużyn czy stawkę, ale dlatego, że Puszcza po raz pierwszy w historii zagra w ekstraklasie naprawdę na własnym stadionie. Do tej pory – przez więcej niż półtora sezonu – ekipa z Małopolski podejmowała rywali gościnnie na obiekcie Cracovii, gdyż jej nie spełniał wymogów licencyjnych, a długo nierozwiązywalnym problemem była infrastruktura umożliwiająca przeprowadzanie transmisji telewizyjnych na wymaganym poziomie.
Stadion w Niepołomicach usytuowany jest bowiem w ścisłym centrum, otoczony z dwóch stron domami jednorodzinnymi i bardzo wąskimi ulicami. Brakowało dróg dojazdowych i miejsca parkingowego dla TIR-ów przywożących sprzęt do realizacji transmisji w jakości 4K. Poza tym nie było odpowiednich miejsc do ustawienia kamer.
"Gra naprawdę u siebie to marzenie nie tylko moje, ale piłkarzy, działaczy, kibiców. To ma sens. Zapraszam wszystkich, aby przyjechali do Niepołomic i zobaczyli, jak urokliwe jest to miejsce, jak ciekawy jest nasz obiekt i jak potrafi być fajny dla naszych gości" – podkreślił trener Tomasz Tułacz, który za wyniki Puszczy odpowiada od sierpnia 2015 roku.
