Światło czerwone. Giganci przewróceni, ale czy rozbici?
Wystarczy spojrzeć na tabelę wyników ostatniej kolejki, a dwa wyniki od razu rzucają się w oczy. Dwaj giganci naszej ligi, uczestnicy Ligi Konferencji ponieśli sromotne porażki z beniaminkami rozgrywek. Dla Lecha Poznań przegrana z Arką była podsumowaniem ostatniego niezwykle słabego okresu, który nie przystoi mistrzom Polski, nawet w kryzysie. W podobnie dramatycznym położeniu jest walcząca o odzyskanie tego tytułu Legia Warszawa.
Dla obu ekip to gorący czas, choć rozmowy w gabinetach są na innym etapie. Władze "Kolejorza" z pewnością szukają rozwiązania, być może w grę wchodzi także zmiana szkoleniowca, choć w tym momencie sezonu może to być ryzykowne. Duńczyk udowadniał, że potrafi spojrzeć na postawę zespołu "chłodnym okiem", zatem być może warto dać mu szansę, by naprawił błędy i przywrócił tę lokomotywę na właściwy tor. Nawet jeśli na obronę tytułu jest już za późno.
W stołecznym klubie poszukiwanie nowego trenera trwa już od kilku dobrych dni, a szansę na przekonanie o swoich umiejętnościach otrzymał Inaki Astiz. Hiszpanowi, mówiąc łagodnie, piłkarze nie pomogli jej wykorzystać, choć jeśli władze nie znajdą lepszego kandydata, może zyskać więcej czasu. Bez względu na przebieg wydarzeń w obu klubach nie jest to dobry znak dla Ekstraklasy, która miała punktować w rankingach. Oby przerwa na kadrę przyniosła pozytywny efekt.
Światło pomarańczowe. Cofnięty Motor
Może nie była to ogromna kontrowersja sędziowska, zwłaszcza w porównaniu z innymi wpadkami z ostatnich miesięcy, ale taka, która jednak mocno wpłynęła na wynik. Walczący o zwycięstwo do ostatnich minut Motor dopiął swego w 90. minucie, kiedy bramkarza pokonał Mathieu Scalet. Tak się przynajmniej wydawało, gdyż arbiter Damian Sylwestrzak posłuchał podpowiedzi VAR, podszedł do monitora i gola anulował, wskazując na faul na zawodniku Wisły Płock, Mijuskoviciu.
Niewielu kibiców spodziewało się takiej decyzji, w końcu sam obrońca szybko podniósł się z murawy i uczestniczył w akcji, do tego nie miał większego wpłyu na jej przebieg. Jak powiedział Adam Lyczmański na antenie Canal Plus, tym razem sędzia po prostu "przedobrzył", odbierając tym samym drużynie z Lublina dwa cenne punkty. Szkoda, bo w innym przypadku moglibyśmy mówić o kolejce bez rażących pomyłek.
Światło zielone. Dobrze cię widzieć, Feio
Powrót Goncalo Feio nie mógł oczywiście przejść bez echa, warto też docenić udany start trenera w nowym klubie. Wielu kibiców myśląc o Portugalczyku ma mieszankę uczuć, bo faktycznie podczas swojego pobytu w Polsce dawał różne sygnały. Nie ma sensu już oczywiście tego wszystkiego przypominać, za to należy przyznać, że w imponujący sposób podniósł Radomiaka po swoim rodaku Joao Henriquesie. Dwie wygrane w dwóch meczach przywróciły zespół z Radomia do czołówki tabeli, droga do europejskich pucharów wciąż jest otwarta.
Na razie Feio potwierdził to co już wiemy - że jest świetnym taktykiem i motywatorem, potrafiącym kompletować punkty. Teraz czas, by pokazał, że oprócz krótkich dystansów ma więcej do zaoferowania w dłuższej perspektywie, a przygoda z Radomiakiem nie skończy się na mniejszym czy większym sporze. Z wiekiem i doświadczeniami zwykle nabiera się przecież pokory, a że Portugalczyk wciąż jest młodym trenerem, to i w jego przypadku zmiana na lepsze bez zatracenia swoich ogromnych przecież walorów wciąż jest możliwa. A nam takich fachowców zawsze potrzeba.
