Światło czerwone. Jak zasłużyć na dwie czerwienie?
Zachowanie Lukasa Podolskiego zarówno na boisku, jak i poza nim zostało już dostatecznie skrytykowane przez zawodników byłych i czynnych, wszelkich ekspertów i dziennikarzy. Ja mogę po prostu dodatkowo wyrazić swoje zdziwienie, że można aż tak zapędzić się w swoim zachowaniu. Zacznę może kontrowersyjnie, ale uważam, że popularny Poldi chciał... dobrze. A dokładniej rzecz ujmując, od początku swojego pobytu w Górniku chce i angażuje się w wiele spraw pozaboiskowych, choć zapewne miałby ciekawsze sposoby na spędzanie czasu wolnego. Nie można więc o tym zapominać. Dodatkowo na każdym kroku stara się podkreślić swoje przywiązanie do klubu i mimo zapewne względnie krótkiego pobytu zostać jego legendą.
A jednym z elementów budowy takiej biografii jest wykorzystywanie spotkań derbowych, w których miłość do klubu bywa mierzona nienawiścią do rywala. O ile nawet czasem mocno śmiałe (choć wulgarne już nie) gesty dodają kolorytu, o tyle atak na zdrowie przeciwnika jest haniebny i nie przystoi po prostu nikomu, bez względu na zgromadzone tytuły. Po meczu wystarczyło pójść drogą kapitana Piasta i po prostu przeprosić, ale coś nie wyszło. Jaki z tego wniosek? Refleksje na drugi dzień są lepsze, gdy nie obżera się na noc.
Światło żółte. A miało być już tylko lepiej
W tym punkcie staram się wyrazić więcej troski, niż wylewać jadu. Jeszcze nie tak dawno cieszyliśmy się z wielkich kamieni milowych Szymona Marciniaka, z dumą obserwując jego dokonania i z nadzieją patrząc na rozwój innych arbitrów. Wydawało się, że są kandydaci, którzy pójdą w jego ślady, ale od niedawna coś zaczyna się mocno psuć. Doświadczeni sędziowie dostają głupawki pod wpływem alkoholu, inni niesłusznie dopatrują się spalonych w Lidze Mistrzów, a jakby tego było mało, wozy VAR okazują się niezwykle awaryjne.
W ostatniej kolejce dochodzi do tego pobłażliwość wobec Podolskiego, brak rzutu karnego w meczu Legii z Cracovią czy druga żółta kartka dla Mateusza Żyro. Jedna czy druga wpadka może być oczywiście jedynie przypadkiem, ale to już solidna seria. Warto zatem przyjrzeć się sprawie dokładniej i zbadać przyczyny. Moim skromnym zdaniem winne mogą być coraz bardziej zawiłe przepisy, które po prostu doprowadzają do sporego przeciążenia systemów komputerowych i ludzkich.
Światło zielone. Kto by nie chciał takiego kapitana?
Wszystko wskazuje na to, że Lech ustawił się na torze do mistrzostwa, a za ster złapał Mikael Ishak. Szwed rozgerał kolejne fantastyczne spotkanie, po raz drugi przebijając barierę 10 goli w Ekstraklasie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę nie tylko na jego umiejętności strzeleckie, ale i zdolności przywódcze.
Polecam obejrzeć obszerne skróty meczu z GKS-em. Chwilę przed pierwszą bramką Patrik Walemark poślizgnął się, przez co akcja została spowolniona. Co zrobił kapitan? Dostosował tempo i pomógł rodakowi w odnalezieniu go w polu karnym. Kilka chwil później pokazał się Ali Gholizadehowi, którego wrzutka nie była tak dokładna. Co robi kapitan? Bije brawo, doceniając próbę i właściwą decyzję. Drużyna otrzymuje rzut karny przy stanie 1:0. Napastnik podchodzi, ale marnuje jedenastkę, trafiając w słupek.
Co robi (jako) kapitan? Pokazuje odporność psychiczną i już niedługo niemal podwyższa prowadzenie uderzeniem głową. W kolejnej akcji zakończonej trafieniem to on domaga się podania, ale piłka po odbiciu się od obrońcy trafia do Irańczyka. Co robi kapitan? Zamiast stać jak słup, natychmiast cofa się i wyłącza z akcji, by nie było wątpliwości dotyczących ewentualnej pozycji spalonej.
Czyli jak, motywowanie kolegów, wspieranie ich i branie odpowiedzialność za grę okazują się skuteczniejsze niż machanie rękami i prezentowanie zrezygnowanej miny? Zaskakujące. Dla niektórych.
