Światło czerwone. Niestabilny grunt
Ostatni mecz Śląska wygląda nieco jak jego ostatnie kilkanaście miesięcy. Zaczęło się od wpadki, czyli od fatalnego zagrania kapitana Petra Schwarza, po którym wynik otworzył Marc Gual. Goście podnieśli się jednak niespodzianie szybko, a dokładnie po niecałej minucie, kiedy wyrównał Assad Al Hamlawi. Co z tego, skoro podopieczni Ante Simundzy znów pomogli przy drugiej bramce dla gospodarzy. Trzeci gol to już po prostu wyrok.
Drużyna z Wrocławia robi niestety wszystko, by co kolejkę trafiać do negatywnej rubryki. Jeśli weźmiemy pod uwagę zapewne spore wydatki z budżetu miasta, to frustracja miejscowych kibiców musi być jeszcze większa. Powoli zbliżamy się do momentu, w którym ratunkiem dla wizerunku zespołu będzie nie tyle samo utrzymanie choćby czysto matematycznych szans na pozostanie w lidze, a przynajmniej zaprzestanie tracenia bramek po własnych błędach. Oby WKS zaskoczył wszystkich nagłą pobudką.
Światło pomarańczowe. Liczymy na powrót normalności
Ręka Marcina Wasielewskiego i Herve Matthysa, brutalny atak Tudora Baluty na nogę Ryoi Morishity czy nierozważna odpowiedź Jędrzejczyka.
Nie jestem zwolennikiem ciągłego i bazującego jedynie na frustracji atakowania sędziów, ponieważ przez to możemy dojść do sytuacji panującej w Hiszpanii czy Anglii, gdzie arbitrzy sami zaczynają protestować. Jasne, nikt do wyboru takiego zawodu ich nie zmuszał, ale ktoś te spotkania prowadzić musi.
Martwi jednak to, że liczba błędów wcale nie maleje. Wyżej wymienione sytuacje dotyczą tylko tej kolejki i nie chodzi przecież jedynie o zagrania ręką, ale także o uderzenia czy kopnięcia narażające rywala na groźną kontuzję. Mam nadzieję, że poniedziałkowe spotkanie Kolegium Sędziów z przedstawicielami klubów pomoże oczyścić atmosferę i wprowadzi swojego rodzaju reset, który zdejmie tę część niepotrzebnej presji z każdej strony. I pozwoli wrócić polskim arbitrom na ścieżkę, na której byli jeszcze niedawno, czyli całkiem imponującego progresu.
Światło zielone. Serwis zadziałał
Pochwała tygodnia należy się oczywiście Lechowi, który chyba znów skorygował kurs na mistrzostwo. Oczywiście Kolejorz ma tylko punkt przewagi nad Rakowem i dwa nad Jagą, więc sprawa jest otwarta, ale to właśnie drużyna z Poznania nadaje ton w wyścigu. W zespole znów jest powtarzalność i konsekwencja, lider trafia do siatki dwukrotnie, a test został przeprowadzony z trudnym rywalem, bo Pogoń mimo swoich problemów potrafi w tym sezonie prezentować wysoki poziom gry.
Byłoby również ciekawe zobaczyć ekipę Nielsa Frederiksena w europejskich pucharach, gdyż wydaje się na to w pełni gotowa - zarówno kadrowo, jak i mentalnie. Jest dobra mieszanka młodości z doświadczeniem, obycia na murawach z głodem sukcesów, a w przypadku wielu graczy chęci zasłużenia na transfer. A nie ma przecież lepszego okna wystawowego, niż europejskie potyczki.
