Więcej

Niedziela z Ekstraklasą: Skromna wygrana Korony, remis w Łodzi. Niespodzianka w Gdańsku

Zaktualizowany
Czas na niedzielę z Ekstraklasą
Czas na niedzielę z Ekstraklasą PressFocus / ddp USA / Profimedia
Niedziela rozpoczęła się w Kielcach, gdzie miejscowa Korona po golu z rzutu karnego pokonała Motor Lublin. W Łodzi Widzew podzielił się punktami z Cracovią, a dzień zakończył się ogromną niespodzianką w Gdańsku, gdzie walcząca o utrzymanie Lechia pokonała lidera tabeli Lecha 1:0.

Lechia Gdańsk – Lech Poznań (1:0) 

W ostatnim niedzielnym meczu 20. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Lechia Gdańsk skromnie, ale absolutnie zasłużenie pokonała u siebie prowadzącego w tabeli Lecha 1:0 (1:0). Zwycięską bramkę zdobył w 44. minucie czeski napastnik Tomas Bobcek. Od 14. minuty poznaniacy, po drugiej żółtej kartce szwedzkiego środkowego obrońcy Aleksa Douglasa, musieli radzić sobie w "10".

Lider nie wykorzystał potknięć plasujących się za nim zespołów, czyli Jagiellonii Białystok, Rakowa Częstochowa (w tej kolejce przegrały swoje spotkania 1:2) oraz Legii Warszawa (0:1) i nie powiększył nad nimi przewagi.

Broniący się przed spadkiem gospodarze rozpoczęli mecz bez respektu dla faworyzowanego rywala. I ta ofensywna taktyka przyniosła efekt w postaci osłabienia Lecha – w 14. minucie po faulach dwie żółte kartki otrzymał Douglas, który opuścił boisko.

Trener Niels Frederiksen zareagował błyskawicznie i za prawego pomocnika Ali Gholizadeha wprowadził na boisko stopera Bartosza Salamona.

Na tym nie koniec kadrowych kłopotów przyjezdnych, bowiem dwa razy problemy zdrowotne zgłaszał Bartosz Mrozek. Ostatecznie bramkarz dotrwał do końca spotkania.

W pierwszej połowie Mrozek stale musiał się mieć na baczności, bowiem biało-zieloni mieli bardzo wyraźną przewagę. W 21. minucie obronił uderzenie z ostrego kąta Maksyma Chłania, a siedem minut później w dogodnej sytuacji Bohdan Wjunnyk posłał piłkę obok słupka.

W 37. minucie zablokowane zostały strzały Bujara Pllany i Wjunnyka, ale i tak na przerwę gdańszczanie zeszli przy prowadzeniu 1:0. Po zagraniu Antona Carenki błąd popełnił Antonio Milic, a Tomas Bobcek z lewej strony z bardzo ostrego kąta zdołał pokonać Mrozka.

Po przerwie napór beniaminka nie zmalał. W 53. minucie bliski szczęścia był Carenko, pięć minut później golkiper Kolejorza z trudem obronił główkę Bobceka, a w 61. minucie Tomasz Neugebauer uderzył z dystansu z rzutu wolnego obok bramki.

W rewanżu w 65. minucie ładnie z woleja przymierzył Mikael Ishak, który w swoich dotychczasowych pięciu potyczkach z Lechią zawsze wpisywał się na listę strzelców. Tym razem skończyło się na rzucie rożnym. Była to jedyna groźna akcja gości w tym spotkaniu.

Oceny zawodników
Oceny zawodnikówFlashscore

W 90. minucie gdańszczanie powinni po kontrze rezerwowych podwyższyć prowadzenie, jednak po centrze z prawej flanki Tomasza Wójtowicza Michał Głogowski nie trafił z bliska do pustej bramki.

Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć byłego piłkarza Lechii Andrzeja Marchela, który w 1983 roku wywalczył z biało-zielonymi Puchar Polski, a rok później awansował do ekstraklasy oraz kibica gdańskiej drużyny Kamila Rupińskiego. Jest on piątą ofiarą tragicznego karambolu, do którego doszło 18 października po spotkaniu Lechii z Legią Warszawa. Bezpośrednio w wypadku zginęła dwójka jego dzieci.

Po meczu powiedzieli:

Niels Frederiksen (trener Lecha): "Był to jeden z najgorszych meczów, od kiedy jestem trenerem Lecha, a na pewno najgorszy, jeśli chodzi o spotkania wyjazdowe. Zagraliśmy bardzo źle, szczególnie w pierwszej połowie. Zwłaszcza początek spotkania był w naszym wykonaniu fatalny. Jesteśmy bardzo niezadowoleni z tego występu, bo graliśmy g...no i dlatego wracamy do domu bez punktów.

Nie umiem dać prostej odpowiedzi, dlaczego w ostatnich czterech wyjazdowych spotkaniach zdobyliśmy tylko punkt, dlaczego na obcych boiskach spisujemy się zdecydowanie gorzej niż u siebie. Zresztą powiedziałem zawodnikom w szatni, że nie potrafimy poradzić sobie w takich spotkaniach. Nie powinno to tak wyglądać, a ciężko, aby wyglądało gorzej niż dzisiaj.

Nie potrafię również wyjaśnić, dlaczego tak źle rozpoczynamy spotkania. Gdybym wiedział to z pewnością tych błędów już byśmy nie popełniali. Musimy jednak popracować, aby wyglądało to zupełnie inaczej".

John Carver (trener Lechii): "To było dość ekscytujące, bo wygraliśmy z dużą marką, z klubem o wielkiej reputacji, który jest liderem ekstraklasy i ma bardzo dobrych zawodników. Cieszyła mnie dzisiaj nasza intensywność, zwłaszcza w pierwszych minutach.

Chyba zaskoczyliśmy gości nie tylko naszą postawą, ale także tym, że znowu zagraliśmy na dwóch napastników. Widzę progres w naszym zespole, musimy jednak zamieniać więcej sytuacji na bramki. Pomimo tej porażki uważam, że Lech jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym zespołem w lidze.

Zaczęliśmy mecz bardzo dobrze, sprawiając rywalom sporo problemów, ale oczywiście czerwona kartka dla Douglasa miała ogromny wpływ na to, co działo się później na boisku. To był kluczowy moment tego spotkania.

Wydaje mi się, że niewiele osób dawało nam szanse na zdobycie jakichkolwiek punktów w dwóch ostatnich meczach, a mamy ich cztery. Prawdziwe testy i najważniejsze spotkania dopiero przed nami, one zadecydują, czy wyciągniemy nasz klub z problemów.

Z tego zwycięstwa cieszymy się dzisiaj, jutro wracamy do pracy. A wszyscy pracujemy bardzo ciężko, aby wydostać Lechię z kłopotów. Nie możemy zwariować po tym zwycięstwie, tylko dalej robić swoje".

Widzew Łódź – Cracovia (1:1) 

Piłkarze Widzewa w pierwszym w tym roku kalendarzowym meczu przed własną publicznością chcieli udowodnić, że wysoka wyjazdowa porażka z Lechem Poznań 1:4 na początek drugiej części rozgrywek ekstraklasy była – jak podkreślał trener Daniem Myśliwiec – jedynie falstartem. Za to Cracovia przyjechała do Łodzi z zamiarem przerwania serii pięciu spotkań bez wygranej i zbliżenia się do ligowego podium.

Początek należał do drużyny gości, którzy kilkoma podaniami przedostawali się pod bramkę Widzewa. M.in. w 10. minucie Mick van Buren na dużej szybkości minął Portugalczyka Luisa Silvę, strzał Holendra zblokował Mateusz Żyro, ale piłka w bliskiej odległości minęła słupek bramki łodzian. W następnej akcji jeszcze lepszą okazję zmarnował Rumun Virgil Ghita, który główkował niecelnie z kilku metrów.

Widzew pokazał, że może być groźny za sprawą Bośniaka Saida Hamulica, dla którego był to pierwszy ligowy mecz w łódzkim zespole w wyjściowej jedenastce. Pierwszą jego akcję zatrzymał bramkarz Sebastian Madejski, ale kolejna sytuacja napastnika Widzewa zakończyła się już golem. Piłkę do własnej bramki skierował Islandczyk David Olafsson, który próbował uprzedzić wbiegającego w pole karne Hamulica.

Drużyna trenera Dawida Kroczka odpowiedziała błyskawicznie. Od razu po wznowieniu gry w polu karnym Widzewa znalazł się Benjamin Kallman, którego sfaulował Czech Marek Hanousek. Fin wykorzystał rzut karny i było to jego 12. trafienie w obecnych rozgrywkach ekstraklasy.

To nie musiały być jedyne bramki, które kibice w Łodzi oglądali do przerwy. Po stronie Widzewa swoje okazje mieli Hamulic, którego groźny strzał wybił na rzut rożny jeden z obrońców Cracovii oraz Niemiec Sebastian Kerk. Gospodarzy przed startą bramki uratowała natomiast poprzeczka po uderzeniu głową Czecha Jakuba Jugasa w 34. minucie.

Statystyki meczu
Statystyki meczuFlashscore

Druga połowa była już bardziej chaotyczna z obu stron. Z czasem rosła przewaga gości. Efektem była m.in. zakończona strzałem obok słupka indywidualna akcja van Burena w 57. minucie oraz okazja Kallmana w 64. minucie, kiedy dobrze interweniował Rafał Gikiewicz. Gospodarze w końcu też przyspieszyli grę i kilka razy znaleźli się w polu karnym Cracovii. W ich akcjach brakowało jednak wykończenia, jak m.in. w przypadku Hiszpana Frana Alvareza i Hanouska.

Losy spotkania w 86. minucie mógł rozstrzygnąć Filip Rózga, ale płaski strzał młodzieżowca Cracovii okazał się niecelny. W samej końcówce łodzianie zagrali odważniej, lecz nie zagrozili na poważnie bramce Madejskiego.

Po meczu powiedzieli:

Dawid Kroczek (trener Cracovii): "Z perspektywy meczu i statystyk byliśmy zespołem, który stworzył więcej sytuacji bramkowych. Oddaliśmy 18 strzałów, z czego 12 z pola karnego, co pod kątem organizacji naszej gry jest na plus. Natomiast tylko dwa z nich były w światło bramki i jeżeli chcemy wygrywać, musimy być zespołem bardziej cierpliwym i podejmować optymalne decyzje. Bo czasami po odbiorze piłki w środku pola, podejmowaliśmy je zbyt szybko, dzięki czemu drużyna Widzewa mogła się dobrze zorganizować w polu karnym. Bardzo żałujemy straconej bramki, bo ona padła zbyt łatwo. Nasza reakcja była jednak bardzo dobra. Czujemy niedosyt, bo stać nas było na wywiezienie z Łodzi trzech punktów, ale to jest dla nas ciężki teren i szanujemy ten punkt. Jeśli jednak chcemy utrzymać się w górnej części tabeli musimy być lepiej zdyscyplinowani i podejmować lepsze decyzje pod polem karnym rywala".

Daniel Myśliwiec (trener Widzewa): "W moim odczuciu, patrząc na kontekst tego, co wydarzyło się na boisku, zarówno jedna, jak i druga drużyna nie powinna mieć poczucia, że zdecydowanie powinna wygrać. Było wiele momentów, w których powinniśmy zachować się spokojniej, lepiej kontrolować mecz poprzez posiadanie piłki i nie narażać się na niepotrzebne kontrataki rywala, co jest jego dużym atutem. Boję się być nieprecyzyjny w tym co powiem, ale chciałbym, by kibice mieli świadomość tego, że to, jak ktoś prezentuje się na boisku nie zawsze wynika z braku umiejętności czy braku chęci. Nie mówimy o tym nigdy i nie tłumaczymy się, ale niektórzy piłkarze nie byli na treningach, albo dwa dni przed meczem spędzili w szpitalu czy mieli zatrucie pokarmowe i to są informacje wrażliwe. Fran Alvarez nie siedział na ławce ze względów sportowych. To, co kibice są w stanie stworzyć na trybunach, to coś niesamowitego, ale nie kibicujcie Danielowi Myśliwcowi tylko Widzewowi".

Korona Kielce – Motor Lublin (1:0) 

Korona w pierwszym meczu 2025 roku zremisowała na wyjeździe z Legią Warszawa i zrobiła mały krok w stronę wyjścia do bezpiecznej strefy. Motor natomiast przed własną publicznością podzielił się punktami z Lechią Gdańsk

Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 6. minucie, kiedy Mariusz Fornalczyk próbował z dystansu, ale jego uderzenie obronił Kacper Rosa. Gospodarze szukali swoich okazji na strzelenie gola w początkowej fazie meczu, ale później oddali inicjatywę gościom, którzy jednak nie zdołali stworzyć żadnego zagrożenia. 

Korona po kilkunastu minutach ponownie odważniej ruszyła do ataku i powinna prowadzić w 26. minucie, ale Martin Remacle w dogodnej sytuacji uderzył głową obok słupka. Po tej sytuacji ponownie częściej atakowali podopieczni Mateusza Stolarskiego, ale brakowało im podjęcia dobrych decyzji w końcowej fazie akcji. 

Sytuacja ponownie odwróciła się pod koniec pierwszej połowy. Swoich szans szukali Foranlczyk i Nono, ale obaj nie znaleźli drogi do siatki. Gospodarze najbliżej gola byli w 45. minucie, kiedy Remacle oddał strzał z dystansu, który zakończył się na słupki. Zdecydowanie więcej z gry w pierwszej połowie miała Korona. Motor podchodził pod bramkę gospodarzy, ale brakowało konkretów. 

W drugiej połowie nieco lepiej na początku wyglądali goście, ale brakowało konkretów pod bramką Korony Kielce. W notesie sędziego Tomasza Kwiatkowsiego zapisali się Arkadiusz Najemski i Bartłomiej Smolarczyk, którzy otrzymali żółte kartki. 

Długo trwała analiza VAR na kwadrans przed końcem meczu, ale po niej arbiter zdecydował się wskazać na jedenasty metr. Kacper Rosa wyszedł do piłki, ale zamiast trafić w nią, uderzył gracza gospodarzy, dając argument do podyktowania rzutu karnego, który w 78. minucie został wykorzystany przez Nono. 

Oceny zawodników
Oceny zawodnikówFlashscore

Mimo bardzo długiej analizy sędzia doliczył tylko pięć minut do regulaminowego czasu gry. Goście mieli znakomitą szansę, żeby wyrównać w dodatkowym, ale po zamieszaniu Samper uderzył ponad bramką. 

To zwycięstwo sprawia, że Korona wydostaje się ze strefy spadkowej. Motor pozostaje w środku tabeli na razie z dala od widma spadku. 

Po meczu powiedzieli:

Mateusz Stolarski (trener Motoru): "Gratulacje dla Korony za zwycięstwo. W dzisiejszym meczu, jeśli ktoś bardziej zasłużył na trzy punkty, to właśnie kielecki zespół. Musimy popracować nad tym, aby nie było takich różnić w naszej grze, jeśli chodzi o pierwszą i drugą połowę. Podobnie było w naszym poprzednim spotkaniu. Jeśli od początku będziemy się starali narzucać swój styl gry, to będzie nam łatwiej. Niestety, w pierwszej odsłonie meczu znowu dostosowaliśmy się do warunków rywala. W drugiej części gry, jeśli ktoś miał strzelić gola, to był to Motor, ale jednak zrobiła to Korona. Zawsze brak punktu to niedosyt. Jeżeli jednak w ekstraklasie grasz tylko 45 minut, to nie jesteś w stanie regularnie zdobywać punktów".

Jacek Zieliński (trener Korony): "Nie będę się rozwodził za długo nad walorami estetycznymi, chociaż mieliśmy fajne momenty. Najważniejsza jednak była statystyka, czyli trzy punkty. Za wygraną należą się brawa dla chłopaków. Mieliśmy różne momenty w tym spotkaniu, w drugiej połowie przydarzył nam się kryzys, jednak zdołaliśmy go przetrwać i zdobyć bramkę. Na koniec zdołaliśmy wybronić to zwycięstwo, co nie zawsze się nam do tej pory udawało. Trzeba się cieszyć z tej wygranej, ale to dopiero początek. Położyliśmy pierwszy kamień pod fundamenty twierdzy w Kielcach, którą bardzo chcemy zbudować".

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen