Więcej

Niedziela z Ekstraklasą: Triumf Puszczy, Jaga traci wygraną w końcówce. Lech znów liderem

Zaktualizowany
Patrik Walemark odbiera gratulacje za gola
Patrik Walemark odbiera gratulacje za golaPressFocus / ddp USA / Profimedia
Niedzielę z Ekstraklasą rozpoczęliśmy w Gdańsku, gdzie Lechia przegrała w bardzo ważnym meczu w kontekście utrzymania z Puszczą Niepołomice. W kolejnym emocjonującym starciu Jagiellonia Białystok w końcówce wypuściła dwa punkty, remisując z Cracovią 2:2. Szasnę wykorzystał Lech, który pokonał u siebie Zagłębie Lubin i wrócił na pozycję lidera.

Lech Poznań – Zagłębie Lubin (3:1)

Lech pokonał Zagłębie i obronił pozycję lidera, a bohaterem spotkania był Patrik Walemark, autor dwóch goli dla gospodarzy. Sytuacja "miedziowich" w tabeli staje się coraz trudniejsza.

Po dwóch porażkach z rzędu lechici chcieli wrócić na właściwe tory i pokazać to na boisku jak najszybciej. Już pierwsza akcja w ich wykonaniu mogła zakończyć się powodzeniem, lecz po strzale Walemarka i rykoszecie piłka trafiła Michała Gurgula, a obrońca "Kolejorza" źle przymierzył.

Kilkadziesiąt sekund później podopieczni Nielsa Frederiksena wywalczyli rzut wolny z ok. 20 metrów od bramki Dominika Hładuna. Walemark uderzył niemal w samo okienko, a piłka tylko przeleciała przez palce golkipera gości.

Zagłębie bardzo dobrze zareagowało na utratę bramki i gra szybko przeniosła się na połowę gospodarzy. Najpierw Gurgul musiał wyręczyć Bartosza Mrozka, wybijając piłkę z pustej bramki, a po chwili Piotr Pieńko z ostrego kąta próbował zaskoczyć bramkarza rywali, lecz za słabo "dokręcił" piłkę. Lech sprawiał wrażenie nieco bezradnego i zaskoczonego naporem drużyny Marcina Włodarskiego. W 12 min. Jakub Kolan idealnie dośrodkował na głowę Damian Michalskiego, który z bliska trafił do siatki.

Mecz prowadzony w żywym tempie mógł podobać się kibicom, którzy w niedzielny wieczór mniej licznie wypełnili Enea Stadion. Na trybunach zasiadło 16 610 widzów, co jest najgorszą frekwencją w stolicy Wielkopolski tym sezonie.

Niezwykle aktywny w ekipie gospodarzy był Walemark, który często szukał okazji do uderzenia na bramkę Hładuna. Szwedzki pomocnik w 18. min przejął piłkę przed polem karnym lubinian i technicznym uderzeniem ponownie wpisał się na listę strzelców.

Tym razem goście nie potrafili skutecznie odpowiedzieć, lecz musieli się bronić przed utratą kolejnych goli. Walemark dwoił się i troił, by zanotować drugiego w polskiej ekstraklasie hat-tricka albo zaliczyć asystę. Zagłębie przetrwało ataki Lecha i pod koniec pierwszej odsłony znów stworzyło kilka sytuacji. Aleks Ławniczak strzałem głową mógł wyrównać, ale minimalnie chybił.

W drugiej połowie poznaniacy przez ponad pół godziny mocno zawodzili. Lubinianie z każdą kolejną akcją czuli się coraz pewniej i wyrównująca bramka wisiała w powietrzu. Ponownie Ławniczakowi zabrakło kilkudziesięciu centymetrów, by zmieścić piłkę między słupkami. Potem Radosław Murawski musiał wyręczyć Mrozka, wybijając piłkę z linii bramkowej.

Lider momentami bronił się całą drużyną na własnej połowie, a kibice gwizdami wyrazili swoją dezaprobatę wobec takiej postawy swoich piłkarzy. Wystarczyła jedna akcja, by nastroje na stadionie zmieniły się diametralnie. Rasmus Carstensen niczym rasowy napastnik efektownym uderzeniem wykończył akcję zespołu i podwyższył wynik.

Oceny zawodników
Oceny zawodnikówFlashscore

Lech tym golem uspokoił grę, a właściwie "zamknął" mecz. Lubinianom zabrakło już atutów w ofensywie, ale też wiary na odwrócenie losów spotkania. Po tej porażce Zagłębie ma 22 punkty, tyle samo, co otwierająca strefę spadkową 16. w tabeli Puszcza Niepołomice. Gospodarze z kolei nie zachwycili, ale zanotowali 14. zwycięstwo w tym sezonie.

Po meczu powiedzieli:

Niels Frederiksen (trener Lecha): "Po dwóch porażkach bez zdobytego gola zawsze miło jest zwyciężyć i strzelić trzy bramki. Chcieliśmy wygrać i przy okazji zagrać ładnie, ale ta sztuka nie do końca nam się udała. Nie był to najpiękniejszy mecz w naszym wykonaniu, nie wyglądaliśmy tak dobrze z piłką, jakbym oczekiwał. Brakowało nam trochę jakości, ale też muszę pogratulować rywalom, bowiem wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Oddaliśmy bodaj osiem strzałów i strzeliliśmy trzy gole, a rywal 15 i zdobywa tylko jednego, to znaczy, że ta jakość ostatecznie była po naszej stronie.

- Zagłębie stworzyło sporo sytuacji, a wynikało to w dużej mierze z tego, że traciliśmy piłki przy budowaniu akcji. Natomiast nie możemy winić tylko obrony za te straty, bo to jest system naczyń połączonych. Rywale natomiast zagrażali nam głównie w fazach przejściowych po naszych stratach, lub po stałych fragmentach gry. Nie przypominam sobie sytuacji, które stworzyli rozgrywając piłkę od swojej bramki".

Marcin Włodarski (trener Zagłębia): "Gratuluję Lechowi zwycięstwa, na które nie zasłużył. Jestem świadom tego, co mówię. Przeciwnik strzelił ładną bramkę w pierwszej minucie, potem my wyrównaliśmy na 1:1 i mieliśmy swoje sytuacje. Zespół Lecha dwa razy wybijał piłkę z linii bramkowej, oddaliśmy mnóstwo strzałów. Zabrakło nam jakości pod bramką, którą miał nasz rywal. Lech w okresie naszej dominacji wyszedł z kontrą i bardzo ładnym strzałem +zamknął" ten mecz. Do momentu utraty trzeciego gola zamykaliśmy rywali na ich połowie, Lech wybijał piłkę przed siebie, momentami od swojego bramkarza do naszego.

- Nie mogę powiedzieć, że jestem dumny z drużyny, bo przegraliśmy mecz. Chciałbym natomiast w przyszłości więcej takiego zaangażowania i grania bardziej skutecznego w ataku i bez błędów w obronie".

Cracovia – Jagiellonia Białystok (2:2) 

Na stadionie w Krakowie spotkały się drużyny, które walczą o wysokie cele. Podopieczni Dawida Kroczka, którego z powodu choroby na ławce zastępował Tomasz Jasik, chcieli zbliżyć się do ligowego podium, natomiast goście przeskoczyć Raków Częstochowa na fotelu lidera i utrzymać przewagę nad Lechem. Trener Cracovii dokonał aż 5 zmian w składzie w porównaniu z ostatnim meczem Ekstraklasy, najwięcej w tym sezonie. Jego zawodnicy mierzyli się z najlepszą ofensywą w lidze, koncentracja i siły w obronie były zatem niezbędne.

Faktycznie gracze Jagiellonii częściej utrzymywali się przy piłce, jednak trudno było im przebić się przez linię defensywy Pasów. Pierwszą dogodną okazję miał Tomas Silva, ale jego strzał trafił jedynie w słupek. Tuż po upływie pół godziny gry w świetnej sytuacji znalazł się Lamine Diaby-Fadiga, ale Sebastian Madejski imponującą interwencją zatrzymał uderzenie Francuza z bliskiej odległości. Po chwili był już jednak bez szans...

Po sporym zamieszaniu w polu karnym Diaby-Fadiga obił słupek, ale piłka trafiła pod nogi Darko Churlinova, który zdobył swojego czwartego ligowego gola w sezonie. Objęcie prowadzenia było dobrym znakiem dla drużyny Adriana Siemieńca, gdyż jego zespół ma bilans W12, R1, P1, gdy zdobywa bramkę otwierającą wynik w Ekstraklasie w obecnej kampanii. Tuż przed przerwą zrobili więc wszystko, by podtrzymać korzystną serię, gdyż po efektownym przyjęciu i strzale prowadzenie podwyższył Jesus Imaz. Lider ataku Dumy Podlasia zdobył swoją 13. bramkę w Ekstraklasie w tym sezonie, więcej niż jakikolwiek inny zawodnik Jagi.

W drugiej odsłonie spotkania kibice wciąż podziwiali dynamiczne widowisko. Goście nadal utrzymywali nieznaczną przewagę, ale rywale nie zamierzali się poddawać. Po kilku niewykorzystanych szansach na fantastyczny strzał z dystansu zdecydował się Fabian Bzdyl. 17-latek, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie, zdobył bramkę kontaktową, która jeszcze bardziej zmotywowała jego drużynę. W 85. minucie Mikkel Maigaard posłał precyzyjne dośrodkowanie w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Mick van Buren. Choć uderzenie Holendra nie było czyste, to piłka zatrzepotała w siatce, a wynik wskazał remis 2:2. 

Statystyki meczu
Statystyki meczuFlashscore

W końcówce rywalizacji to drużyna Pasów częściej utrzymywała się przy futbolówce, ale okazji nie brakowało po obu stronach. Mimo wysiłków żadnej z drużyn nie udało się po raz trzeci pokonać bramkarza przeciwnika, dlatego po ostatnim gwizdku obie ekipy musiały zadowolić się jednym punktem. Szósty remis z rzędu Cracovii oznacza, że Jaga pozostała na drugim miejscu, a z tego rezultatu może cieszyć się Lech, który ma szansę wrócić na fotel lidera.

Po meczu powiedzieli:

Adrian Siemieniec (trener Jagiellonii Białystok): "Chciałbym podziękować za ten mecz drużynie i kibicom, którzy licznie przybyli i nas wspierali. Cóż, spotkanie to miało słodko-gorzki smak. Każdy, kto widział jego scenariusz może potwierdzić, że do momentu straty pierwszej bramki mieliśmy grę pod kontrolą i byliśmy zespołem lepszym. Mecz trwa jednak 90 minut, a nie 73. Jak się prowadzi na wyjeździe 2:0 i się remisuje, to nastroje są bliższe rozczarowania, natomiast dla drugiego zespołu jest to taki 'zwycięski remis'.

- Przewidywaliśmy, że czeka nas trudne spotkanie. Remis musimy zaakceptować i skupić się na tym, co przed nami, bo już w środę czeka nas prestiżowe spotkanie w Pucharze Polski. Wracamy szybko do Białegostoku, aby się do niego przygotować. Chciałbym też życzyć trenerowi Cracovii Dawidowi Kroczkowi szybkiego powrotu do zdrowia i podziękować za ten mecz".

Tomasz Jasik (drugi trener Cracovii Kraków): "W kontekście przebiegu meczu jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale remis nie jest tym, czego chcieliśmy, bo chcieliśmy wygrać. W przerwie byliśmy bardzo na siebie źli, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słabsza. Pierwsze 20-25 minut nie było takie złe, ale potem popełniliśmy proste błędy strukturalne. Dostaliśmy dwa podania pomiędzy wahadłowego i środkowego obrońcę, które dały rywalom dwie bramki. Wynikały one też ze stanu murawy, która przeszkadzała obydwu zespołom. To nie jest dobry czas dla trawy.

- Po przerwie dobrze zareagowaliśmy, wyszliśmy nastawieni na odrabianie strat i Jagiellonia to czuła. Kwestią było zdobycie kontaktowej bramki, a potem gdy ona padła - czy wciśniemy drugą. Po jej zdobyciu chcieliśmy zdobyć trzecią. Wiadomo, z jakiej klasy rywalem się mierzyliśmy i w końcowym rozrachunku w kontekście udanego powrotu, trzeba być zadowolonym. Brawa dla zawodników za nastawienie na odrabianie strat. Chciałbym podziękować kibicom, za wspieranie nas przez 90 minut".

Lechia Gdańsk – Puszcza Niepołomice (0:2)

Puszcza Niepołomice od początku meczu wyglądała na drużynę, która jako pierwsza chce strzelić gola. Podopieczni Tomasza Tułacza dopięli swego w 17. minucie. Piłka dośrodkowana ze środka boiska dotarła w pole karne i została opanowana przez gości. W polu karnym przytomnie zachował się German Barkovsky, który podał do Piotra Mrozińskiego, a ten wyprowadził gości na prowadzenie. 

Lechia mogła odpowiedzieć już chwilę później, bo wyprowadziła znakomitą kontrę po rzucie rożnym dla Puszczy, ale w momencie podania w sytuacji 2 na 1 Maksym Khlan był na minimalnym spalonym i trafienie zostało anulowane. 

W kolejnych minutach mniej było piłkarskich emocji, a gra się bardziej zaostrzyła i Tomasz Kwiatkowski co rusz pokazywał żółte kartki. W końcowych fragmentach częściej przy piłce była Lechia Gdańsk i miała swoją dobrą szansę w doliczonym czasie, bo faulowany na wprost bramki był Camilo Mena, ale piękne uderzenie Tomasza Neugebauera trafiło tylko w poprzeczkę. 

Trener Tomasz Tułacz w przerwie zmienił Mrozińskiego, który miał problemy z Meną, a był już upomniany przez arbitra. Jego miejsce zajął Ioan Revenco, który już dwie minuty po wejściu na murawę również otrzymał żółtą kartkę.  

Kiedy ciągnięty za koszulkę był Barkovsky, Tomasz Kwiatkowski nie podyktował rzutu karnego, który nie był taki oczywisty, ale w 60. minucie nie było żadnych wątpliwości. Cholewiak był faulowany przez Eliasa Olssona, a jedenastkę na gola zamienił Artur Craciun. Był to piąty odgwizdany rzut karny w tym sezonie przez tego arbitra w dwunastym meczu. Więcej podyktowali tylko Wojciech Myć i Damian Sylwestrzak (po sześć). 

Od straty gola przez kolejne 15 minut Lechia miała aż 75% posiadania piłki, ale brakowało jej skuteczności. W 70. minucie Mena bardzo dobrze dośrodkował z prawej strony, piłka idealnie poszybowała na głowę Tomasa Bobcka, ale ten uderzył w sam środek bramki, czym ułatwił interwencję Komarowi, kilka minut później z dystansu swoich sił spróbował Camilo Mena, ale spokojnie strzał obronił bramkarz gości. 

Gospodarze byli blisko gola kontaktowego w 85. minucie, ale po rzucie rożnym Bobcek uderzył głową w poprzeczkę. Ostatecznie Lechia przegrała 0:2 i nie opuści strefy spadkowej. Puszcza dzięki zwycięstwu przeskoczyła w tabeli swojego dzisiejszego rywala i zajmuje 16. miejsce z dorobkiem 22 punktów, ale wciąż znajduje się pod kreską, mając "oczko" więcej od Biało-Zielonych. 

Statystyki meczu
Statystyki meczuFlashscore

Licząc dzisiejsze spotkanie, Lechia nie wygrała żadnego z ostatnich 19 meczów w Ekstraklasie, kiedy pierwsza traciła gola. W tym sezonie raz udało jej się zremisować i poniosła dziewięć porażek, jak przegrywała 0:1. Ostatni raz Gdańszczanie odwrócili losy meczu na najwyższym poziomie rozgrywkowym 18 listopada 2022 roku w meczu z Górnikiem Zabrze. 

Po meczu powiedzieli:

Tomasz Tułacz (trener Puszczy): "Gratulacje dla zespołu po wygraniu bardzo ważnego meczu i podniesieniu się po słabym początku rundy, kiedy zmagaliśmy się z licznymi problemami. Ale bardzo się cieszę, że nie ma narzekania, tylko radzimy sobie właśnie w taki sposób. Słowa uznania dla chłopaków za niesamowitą determinację. Taką Puszczą chciałbym widzieć w każdym meczu.

Przed spotkaniem był to dla nas bardzo trudny pojedynek, ale w trakcie meczu Lechia też miała swoje sytuacje, mogła wyrównać, czy też strzelić bramkę. Dzisiaj szczęście uśmiechnęło się jednak do nas, przy czym determinacją i zaangażowaniem oraz cechami, które zawsze nas charakteryzowały, osiągnęliśmy w Gdańsku zakładany wynik.

Tak zmotywowany zespół chciałbym widzieć w każdym meczu, a wówczas będziemy groźni dla każdego".

John Carver (trener Lechii): "Miałem teraz chwilę, żeby się uspokoić. Oczywiście mieliśmy dzisiaj zdecydowanie inny rodzaj meczu niż ostatnio. Po raz pierwszy nie zaczęliśmy go dobrze, ale kiedy gra delikatnie się uspokoiła, to myślę, że była tylko jedna drużyna, która próbowała grać w piłkę.

Nie sądziłem, że poniesiemy pierwszą porażkę pod moją wodzą, ale wiedziałem, że czeka nas zdecydowanie inny rodzaj spotkania niż wcześniej. Gra była przede wszystkich fizyczna, a kiedy patrzyłem na dwie szatnie i je porównywałem, to wyglądało to tak, jakby chłopcy rywalizowali z mężczyznami. Mamy bardzo młodą drużynę, która pod względem fizycznym dopiero się rozwija.

Dzisiaj nie byliśmy nadmiernie pewni siebie, ale nie byliśmy również tą samą drużyną jak ostatnio. Były jednak fragmenty gry, które mnie zadowalały. Teraz musimy się zresetować i z jeszcze większą determinacją iść dalej.

Moje największe rozczarowanie dotyczy Meny. Tak utalentowany zawodnik jak Camilo zasługuje, żeby mieć trochę ochrony na boisku, żeby nie lądował cały czas na ziemi. Przy takim podejściu Mena może z tej ligi szybko uciec, bo może ta liga nie zasługuje na takiego piłkarza jak on".

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen