Po odejściu Joao Henriquesa (choć potwierdzonym dopiero dziś) bardzo szybko jego nazwisko pojawiło się na radarze: Goncalo Feio pozostawał bez klubu od czasu błyskawicznego rozstania z francuskim drugoligowcem USL Dunkerque. Przypomnijmy, że na francuskim wybrzeżu spędził tylko 23 dni.
Dziś 35-latek został oficjalnie zaprezentowany w siedzibie Radomiaka Radom, wraz z koszulką o wymownym numerze: 2028. To data, do której będzie obowiązywał jego kontrakt.
Młody szkoleniowiec nie zdołał sobie jeszcze wyrobić marki poza Polską, a jego wizerunek nad Wisłą nie jest jednoznacznie korzystny: Feio mówi po polsku płynnie i imponuje wielu obserwatorom etyką pracy, ale wyniki spełniające komplet oczekiwań wypracował dotąd jedynie w Motorze Lublin. Tam w 54 meczach notował średnią 1,91 pkt na spotkanie, pomagając klubowi zapewnić szybki awans do Ekstraklasy (wypracował awans do 1. Ligi, odszedł przed końcem sezonu 2023/24).

Szybko zapracował na przenosiny do Legii Warszawa, ale w największym polskim klubie rezultaty spotkały się z mieszaną oceną. Z jednej strony wygrany Puchar Polski i ćwierćfinał Ligi Konferencji. Do tego średnia punktowa wciąż niezła… ale tylko niezła. Wojskowi nie zdołali jednak sięgnąć po mistrzostwo Polski, nawet się o to nie otarli. Polityka transferowa i rozwój zawodników też budziły wątpliwości. Po 62 meczach trener opuścił Warszawę.
Poza aspektami sportowymi jest też osobowość Feio, który zasłynął z konfliktów w obu prowadzonych dotąd drużynach – od pyskówek po rękoczyny podczas niesławnej afery z kuwetą. Do incydentów z czasów pracy w niższych rolach nie ma sensu wracać, ale całokształt każe zadać pytanie: czy Feio zdoła utrzymać się w klubie do 2028 roku? Pierwszy test już 3 listopada, gdy Radomiak zagra z Lechią.
