Pojedynek o miano najlepszego beniaminka był ostatnim w 22. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Motor wiosną zaserwował kibicom pasmo rozczarowań, a GKS pokazał, że może walczyć o więcej niż utrzymanie. W przypadku wygranej miałby już tylko trzy oczka straty do Legii. Dla lublinian taki scenariusz byłby katastrofą – tylko Widzew wiosną punktuje gorzej od nich.
Sprawdź szczegóły meczu Motor – GKS Katowice

Faworytem na swoim stadionie musieli być piłkarze Mateusza Stolarskiego. Ale zanim spróbowali zrealizować jakiekolwiek założenia, Kacper Rosa zdążył zatrzymać dwa strzały w 20 sekund! GieKSa nie zamierzała brać jeńców, Adrian Błąd w 5. minucie już po raz drugi testował golkipera i bramka dla przyjezdnych zdecydowanie wisiała w powietrzu. Przyszła w 8. minucie, gdy Wasielewski doskonale dograł z lewej przed bramkę, a nogę do przecięcia lotu piłki wystawił Sebastian Bergier.
Motorowcy musieli się pozbierać możliwie szybko, by nie stracić drugiego gola. Złapali oddech i zaczęli szukać możliwie szybkiego wyrównania, które przyszło nieco szczęśliwie. W 15. minucie Samuel Mraz nie zdołał strzelić głową w światło bramki, a piłka odbita jeszcze od głowy rywala spadła wprost przed nadbiegającego Piotra Ceglarza, którzy wysokim uderzeniem bez przyjęcia wprawił w osłupienie kibiców.
Ponieważ obie drużyny zaoferowały szybki i efektowny futbol, nie było mowy o utrzymaniu remisu na długo. Po upływie 20. minuty Filip Wójcik wysokim odbiorem zaczął kolejny atak Motoru. Dawid Kudła zdołał obronić pierwszy strzał, ale Bradly Van Hoeven dobiegł do dobitki i dał prowadzenie Motorowi.
Po jeździe bez trzymanki przyszedł nieco wolniejszy okres, choć i on nie odbiegał jakością od poziomu, jakiego oczekiwalibyśmy od ambitnych zespołów. GieKSa wydawała się mieć więcej do powiedzenia ofensywnie i szukała wyrównania rachunków. Do przerwy się nie udało, za to wkrótce po powrocie Borja Galan przypomniał o sobie. Z lewej krawędzi pola karnego zszedł nieznacznie do środka i – zasłonięty przez rywali próbujących blokować – posłał piłkę idealnie pod dalszy słupek.
Minęło niewiele ponad pięć minut od tej sytuacji, a Motor ponownie miał prowadzenie, przy coraz głośniejszym ryku trybun. Filip Wójcik spod linii końcowej wycofał piłkę do Samuela Mraza przed bramką, a ten mimo obrońcy przy sobie zdołał pokonać Kudłę uderzeniem przy bliższym słupku. Słowak doczekał się "dwucyfrówki" - ma już 10 goli w tym sezonie Ekstraklasy.
Katowiczanom nie zostało nic innego, jak dalej napierać na bramkę gospodarzy i na ponad 20 minut przed końcem oni mieli już na liczniku ponad 20 uderzeń. Gdyby więcej z nich szło w światło bramkę, licznik na tablicy wyników wymusiłby reakcję Motoru. Bergier czy Szymczak nie mogli wykorzystać swoich okazji i jedynym sukcesem u wejścia w ostatni kwadrans było trzymanie Motoru bez piłki na własnej połowie.
Gospodarze wyraźnie grali na utrzymanie wyniku i to mogło się zemścić. Świetne uderzenie rogalem Bartosza Nowaka w 86. minucie spotkało się z jeszcze lepszą interwencją Rosy. Nawet doliczony czas nie dostarczył już równie dobrych okazji. Motor przerwał więc swoją negatywną passę, notując pierwszą wygraną od początku grudnia. Przerwał zresztą także serię GieKSy, która od listopada była niepokonana.
