Widzew Łódź - Lechia Gdańsk (2:0)
Pierwszy kwadrans spotkania rozgrywanego w Łodzi należał do zawodników Zeljko Sopicia. Szkoleniowiec, dla którego był to pierwszy mecz domowy po przejęciu Widzewa, obserwował znaczną dominację swojej drużyny w posiadaniu piłki - 67,1%. To jednak nie przekładało się na wynik, a w końcu do przodu ruszyli także goście. Paradoksalnie to właśnie zapędy rywali pozwoliły drużynie RTS-u zacząć wywiązywać się z roli faworyta.
W 39. minucie lewym skrzydłem popędził Samuel Kozlovsky. Po dość swobodnym minięciu przeciwników słowacki obrońca zagrał na środek pola karnego do Juljana Shehu, który strzałem tuż przy słupku pokonał Bogdan Sarnavskyiego, zdobywając trzeciego gola w sezonie.
Jeszcze przed przerwą napędzeni gospodarze podwyższyli prowadzenie. Bartłomiej Pawłowski co prawda nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego po faulu Antona Tsarenko, ale po chwili radość fanom zapewnił Fran Alvarez. Hiszpan podszedł do rzutu wolnego i fantastycznym strzałem w "okienko" zaskoczył bramkarza Lechii.
W drugiej odsłonie szansę na powiększenie różnicy miał Lubomir Tupta. Strzał napastnika został zablokowany, piłka trafiła pod nogi Jakuba Sypka, ale uderzenie skrzydłowego przeleciało tuż obok słupka. W poszukiwaniu swoich okazji nie ustawali również zawodnicy Johna Carvera. W 70. minucie Rafała Gikiewicza próbował pokonać Bogdan Viunnyk, jednak bramkarz gospodarzy popisał się refleksem.
Mimo dogodnych sytuacji po obu stronach boiska wynik nie uległ już zmianie. Dzięki wygranej Widzew, przynajmniej tymczasowo, awansował na dziewiąte miejsce w tabeli, z kolei Lechia wciąż tkwi w strefie spadkowej.
Po meczu powiedzieli:
John Carver (trener Lechii): "Gratuluję trenerowi Widzewa i gratuluje też wspaniałej atmosfery na stadionie. Widzicie rozczarowanie na mojej twarzy, szczególnie po ostatnim dobrym rezultacie, kiedy pokonaliśmy Jagiellonię 1:0. Dlatego ta porażka boli trochę bardziej. Często zdarza się to młodym zespołom, które nie potrafią zachować takiej ciągłości w graniu.
Nie będę mówił o indywidualnościach, ale powiem o kolektywie. I kolektywnie, nie tylko zawodnicy, ale także sztab, nie byliśmy na tyle dobrzy, aby ten mecz wygrać. Musimy wyżej zawiesić poprzeczkę i pokazać wyższe standardy niż dzisiaj. Widać było, że mieliśmy dwóch bardzo dobrych zawodników poza składam. Widać jak nieobecności mogą wpłynąć na ten młody zespół.
Kolejne rozczarowanie jest takie, że w następnym spotkaniu nie będzie mógł zagrać za kartki stoper Bujar Pllana. Już tak mamy, że co mecz, to ktoś nam wypada. Dostajemy cios za ciosem.
Przed nami siedem meczów, musimy się pozbierać, a następne spotkanie ze Stalą Mielec będzie dla nas bardzo ważne. To ogromne wyzwanie i jeśli chodzi o mnie, to chciałbym zagrać ten mecz już jutro".

Zeljko Sopic (trener Widzewa): "Chciałbym przede wszystkim podziękować kibiców, bo ta atmosfera, to co zrobili, było niesamowite. Wcześniej oglądałem ich w telewizji, ale na żywo fani z tego miasta i tego klubu są niewiarygodni. Kiedy widziałem to wsparcie na trybunach to chciało mi się płakać. Mówię szczerzę, bo zawsze mówię szczerze, od serca.
Jeśli masz wynik 2:0 to zdarzają się kolejne trzy-cztery okazje, rywale również do nich dochodzą. W kilku momentach uratował nas Rafał Gikiewicz. Taki jest jednak futbol, gdy wygrywasz 2:0 przeciwnik też dojdzie do swoich sytuacji. Musimy grać lepiej i zachować się skuteczniej w kilku sytuacjach. Ponownie wielkie podziękowania dla zespołu oraz dla kibiców, bo byli naszym 12. zawodnikiem. Na kolejny mecz z Koroną w Kielcach do gry wraca Marcel Krajewski, obserwujemy również kontuzjowanego Juana Ibizę".
Stal Mielec - Cracovia (1:1)
Gospodarze z pewnością czują presję rywali w walce o utrzymanie, dlatego od początku spotkania ruszyli do ofensywy w poszukiwaniu gola i cennych punktów. Nowy trener Ivan Djurdjević w ataku postawił na doświadczonego Łukasza Wolsztyńskiego, co szybko okazało się trafną decyzją. Już w 11. minucie po dynamicznym rajdzie precyzyjne dośrodkowanie w pole karne posłał Ivan Cavaleiro, a wysoki zawodnik mocnym uderzeniem głową otworzył wynik meczu.
Tym samym Wolsztyński zdobył swoją czwartą bramkę w Ekstraklasie w tym sezonie, trafiając po raz pierwszy od 1 grudnia 2024 roku w meczu przeciwko Legii Warszawa. Jego trafienie oznaczało, że Cracovia straciła już 26 goli w pierwszej połowie w 27 starciach, najwięcej ze wszystkich drużyn w Ekstraklasie.
Stal mogła podwyższyć prowadzenie także w pierwszym fragmencie drugiej odsłony, ale Robert Dadok strzelił tuż obok słupka. Niewykorzystana sytuacja zemściła się błyskawicznie, gdyż już po chwili dokładnością popisał się Benjamin Kallman, doprowadzjąc do wyrównania. Fiński napastnik zdobył swojego 16. ligowego gola w tym sezonie, notując trzymeczową serię z trafieniem (łącznie 4 gole), co jest jego najdłuższą passą od 4 meczów od 26 października 2024 r. do 23 listopada 2024 r.
W ostatniej fazie spotkania dominowali już goście, ale Ajdin Hasić i Kallman nie zdołali pokonać świetnie dysponowanego Jakuba Mądrzyka. Po drugiej stronie boiska odpowiedział jeszcze Adrian Bukowski, ale jego słaby strzał głową nie sprawił większych kłopotów Sebastianowi Madejskiemu. Podział punktów sprawia, że Stal utrzymała się tuż nad strefą spadkową, z kolei Cracovia zamyka pierwszą piątkę tabeli.
Po meczu powiedzieli:
Dawid Kroczek (trener Cracovii): "Zrobiliśmy dużo, aby ten mecz wygrać, szczególnie w drugiej połowie. Ta była dobra w naszym wykonaniu. Trzeba jednak zwrócić uwagę na poświęcenie, determinację z jaką przystąpił do tego meczu przeciwnik. To nam utrudniło pewnie działania. Pierwsza połowa była szarpana, nie potrafiliśmy tworzyć klarownych sytuacji. Stal była dobrze zorganizowana. Próbowaliśmy wchodzić w okolice pola karne bocznymi sektorami, co nie przynosiło efektu. Nie tworzyliśmy wielkiego zagrożenia pod bramką rywala. Za łatwo znowu straciliśmy bramkę. Musimy się nad tym pochylić. Nie zablokowaliśmy dośrodkowania, źle kryliśmy w tym momencie rywali w polu karnym. Gra na zero z tyłu na 99 procent dałaby nam dziś trzy punkty. Zespół jednak dobrze zareagował na stratę bramki. W drugiej połowie przejął inicjatywę, stwarzał sytuację. Co prawda Stal mogła zamknąć mecz, zdobyć gola na 2:0, ale tak się nie stało. Zdobywamy tylko punkt i na pewno niedosyt pozostaje.
- Zmiana trenera zawsze daje drużynie impuls, co było dziś widać w zespole Stali".

Ivan Djurdjević (trener Stali): "To był bardzo interesujący mecz. Chcieliśmy zdobyć ważne trzy punkty. Jestem człowiekiem, który jednak nie wierzy w szybkie zmiany, nie są one naturalne. Widać, że niektórzy zawodnicy potrzebują czasu aby wytrzymać dłuższy okres gry na boisku. Na przykład Ivan Cavaleiro, Łukasz Wolsztyński. Widać dziś było, że mój zespół chce dokonać przełamania, szczególnie grając na własnym stadionie. W drugiej połowie Cracovia nas zdominowała, zmusiła do gry w obronie. Na niektórych zawodników, jak Benjamin Kallman nie ma mocnych. Wykorzystał błąd naszej obrony. Będziemy dalej pracować, aby zdobywać tak potrzebne nam punkty w kolejnych meczach".