Więcej

Piątek z Ekstraklasą: Wielki powrót Pogoni, Cracovia rozbita mimo imponującego startu

Zaktualizowany
Piątek z Ekstraklasą: Wielki powrót Pogoni Szczecin, Cracovia rozbita mimo imponującego startu
Piątek z Ekstraklasą: Wielki powrót Pogoni Szczecin, Cracovia rozbita mimo imponującego startuPressFocus / ddp USA / Profimedia
Portowcy zanotowali imponujący powrót, ze stanu 0:2 wypracowując zwycięstwo 5:2 przeciwko osłabionej Cracovii. Pasy rozpoczęły mecz świetnie, a kończyły zdziesiątkowane. W pierwszym piątkowym meczu Radomiak przekonująco poradził sobie z Lechią Gdańsk, której atuty skończyły się na jednym strzale.

Pogoń Szczecin – Cracovia (5:2)

Drugi z piątkowych meczów Ekstraklasy miał znacznie większy ciężar gatunkowy. Bezpośrednie starcie o miejsce tuż za podium rozgrywały drużyny mające sporo do udowodnienia po niedawnych wpadkach. Zdecydowanie lepiej do pracy zabrali się przyjezdni z Krakowa, choć strzelanie rozpoczęli od kontrowersyjnego rzutu karnego za faul Leo Borgesa na Filipie Rózdze. Do piłki podszedł Benjamin Kallman i pod tułowiem Cojocaru zmieścił piłkę na otwarcie wyniku.

Niewiele ponad pięć minut później Fin miał już na koncie dublet, gdy doskonale wypuścił go wysoką piłką Al Ammari. Tym razem egzekutor wykazał się instynktem, którym jesienią imponował. Prowadzenie 2:0 w 11 minut było w dużej mierze efektem świetnego pressingu i agresji, z jaką Cracovia weszła w mecz. Portowcy dłuższą chwilę nie mogli się pozbierać, Cojocaru musiał jeszcze zatrzymać Van Burena, by następnie ruszyć z atakami na bramkę Madejskiego. W 25. minucie zakotłowało się w polu karnym Pasów, parę minut później Koulouris uderzał zza zasłony, ale Madejski pozostawał czujny.

Z nieoczekiwaną pomocą przyszli chuligani, których zachowanie wymusiło przerwę w grze i możliwość przedyskutowania zmian taktycznych przez piłkarzy Pogoni. Nie udawało się do końca regulaminowych 45 minut poprawić sytuacji, ale w doliczonym czasie Portowcy rozwiązali worek z bramkami. Po rzucie wolnym piłkę zgraną przez Loncara dobijał Ulvestad, a w ostatniej akcji doliczonego czasu strzał Koulourisa uprzedził Otar Kakabadze, który główką zaskoczył i siebie, i Madejskiego. Zamiast wybicia był gol samobójczy.

Po powrocie do gry obie drużyny szukały ponownej przewagi i choć to Pogoń znacznie dłużej miała piłkę, to Pasy jako jedyne notowały celne uderzenia sprawdzające Cojocaru. Zmianę przyniosła sytuacja na pół godziny przed końcem, gdy Mick van Buren wyleciał z boiska po niebezpiecznym faulu i Pogoń miała łatwiejsze zadanie. A przynajmniej z pozoru tak było, ponieważ Cracovia mogła imponować determinacją w obronie i przez 20 minut Portowcy nie mieli żadnej dobrej sytuacji. Impas przełamał dopiero Virgil Ghita, który faulem sprokurował rzut karny i dał Koulourisowi doskonałą okazję na śrubowanie dorobku. Grek posłał piłkę w okno i prawie rozerwał siatkę, dając prowadzenie Pogoni. To nie był koniec, ponieważ w kolejnej akcji Grosicki usiłował znaleźć centrą Koulourisa, a znalazł nogę Ghity, który niefortunnie wturlał piłkę do siatki zamiast na aut.

Na czterech golach się nie skończyło, ponieważ w ostatnim rzucie rożnym meczu, już po upływie 95. minuty, Portowcy wpakowali ostatnie trafienie. Błąd Kallmana skierował piłkę do Fredrika Ulvestada, a ten bez litości skompletował dublet!

Statystyki meczu Pogoń - Cracovia
Statystyki meczu Pogoń - CracoviaFlashscore

Radomiak Radom – Lechia Gdańsk (2:1)

Pierwszy kwadrans Lechia bardzo cofnięta i nastawiona raczej na przetrwanie niż ataki. Gospodarze nie pokazali wiele i wszystkie ich próby kończyły się poza światłem bramki Sarnawskiego. Właśnie jedna z nieudanych akcji Radomiaka skończyła się golem dla Lechii, gdy piłka przejęta przez stopera znalazła Camilo Menę w środku boiska, a ten wypuścił Tomasa Bobceka na bramkę. Słowak minął Kikolskiego i wbił piłkę do siatki mimo próby interwencji wracających obrońców.

Pierwszy strzał Lechii okazał się jedynym do przerwy, tymczasem Zieloni głowili się, jak skutecznie odpowiedzieć. Statystyki były po ich stronie, jednak dopiero w 36. minucie zmieniła się ta kluczowa. Rzut rożny wykonywał Rafał Wolski, a Marco Burch – przy kompletnie niezrozumiałym rozbiegnięciu się rywali – na sześciu metrach znalazł się w doskonałej sytuacji i nawet próba interwencji czubkiem buta nie uratowała Sarnawskiego.

Do przerwy wynik już się nie zmienił, a John Carver już w szatni dokonał zmiany, która poprawiła dynamikę w grze Lechii. Za nerwowego Viunnyka wszedł jego rodak Tsarenko, który sprawiał sporo problemów gospodarzom. Joao Henriques zwlekał z kolei ze zmianami i dopiero w 67. minucie wpuścił Francisco Ramosa i Capitę. Angolczyk miał słabe pierwsze kontakty, jednak ten kluczowy zaliczył wyjątkowo efektowny. Po zaledwie pięciu minutach Capita Capemba zaliczył gola bardzo jadowitym strzałem z 15 metrów przy samym słupku.

Mimo najlepszych chęci Lechia nie miała atutów ani w grze, ani na ławce rezerwowych. Biało-Zieloni kończyli z jednym strzałem z pierwszej połowy, a weekend już na pewno skończą w czerwonej strefie, wyprzedzając jedynie Śląsk Wrocław.

Statystyki meczu Radomiak - Lechia
Statystyki meczu Radomiak - LechiaFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen