Niedawny lider PKO BP Ekstraklasy stracił punkty w trzecim kolejnym meczu. Mimo szczęśliwego gola do szatni Nafciarze dali się zdominować po przerwie i to GKS może wracać do Katowic z niedosytem. W końcówce VAR potwierdził spalonego przy golu na 2:1 dla GieKSy, dlatego kończy się podziałem punktów.
Na początku tygodnia oba zespoły stoczyły widowiskowy bój w Katowicach, z którego po dogrywce zwycięsko wyszli piłkarze GKS-u. Autor hat-tricka Bartosz Nowak chciał powtórzyć wyczyn też w lidze, ale to Wisła Płock na poziomie Ekstraklasy spisuje się znacznie lepiej, zwłaszcza na własnym boisku.
Sprawdź szczegóły meczu Wisła Płock – GKS Katowice

W pierwszych minutach Nafciarze dopuszczali się zbyt prostych i częstych strat, jednak to oni rozpoczęli ataki. Przed upływem 10 minut zdołali raz sprawdzić refleks Rafała Strączka, a kolejny groźny atak zatrzymała defensywa gości. GieKSa odpowiedziała groźnym strzałem Nowaka zza linii szesnastki, który Rafał Leszczyński wybijał na bok. Tam niecelnie dobijał Borja Galan.
Przyjezdni dłuższymi fragmentami byli w stanie kontrolować przebieg gry, za to nieco mniej z niej tworzyli. Dopiero w 38. minucie ponownie zapachniało golem dla Katowic, kiedy Eman Marković głową był bliski pokonania Leszczyńskiego po stałym fragmencie. Golkiper obronił na raty zanim zagrożenie przeniosło się pod drugą bramkę.
Gol tuż przed przerwą i tuż po przerwie
W 41. minucie Strączek spowolnił piłkę, a dopiero Galan wygarnął ją nogą z linii bramkowej. Ofiarna interwencja nie uratowała GKS-u do przerwy, ponieważ w 45. minucie Zan Rogelj zaliczył debiutanckie trafienie. Jego uderzenie zza pola karnego odbiło się od Łukasiaka i wysokim lobem wpadło przy samej poprzeczce do bramki gości.
Po zmianie stron GieKSa momentalnie ruszyła w poszukiwaniu wyrównania. W pięć minut udało się oddać dwa groźne strzały, tymczasem upragnioną bramkę dała sytuacja zupełnie niewinna. Długi przerzut z połowy gości skończył pod nogami golkipera Wisły. Leszczyński próbował przełożyć sobie piłkę i nie docenił szybkości Marcina Wasielewskiego, który ograbił go z futbolówki i skierował ją do pustej bramki.
GieKSa bliska zwycięstwa w końcówce
W drugiej odsłonie to GKS wydawał się mieć mecz pod pełną kontrolą, długo nie pozwalając miejscowym na żaden celny strzał. Mało tego, w 84. minucie to GKS cieszył się z drugiego trafienia. Radość okazała się przedwczesna, ponieważ Adam Zrelak minimalnie spalił, zanim podciął piłkę nad Leszczyńskim. VAR potwierdził po długiej analizie.
Katowiczanie walczyli o decydujące trafienie jeszcze w doliczonym czasie, jednak seria prób skończyła się niecelną główką Wędrychowskiego. Minutę później Mateusz Kowalczyk z dystansu ustrzelił tylko rękawice Leszczyńskiego zanim Nafciarze podjęli się ostatnich, desperackich szarż na bramkę GieKSy – już bez szans na gola.
