Cztery gole, a wszystkie strzelone przed przerwą - w pierwszym poniedziałkowym spotkaniu Zagłębie Lubin okazało się bezlitosne dla Arki Gdynia. Dziesiąta kolejka PKO BP Ekstraklasy zakończy się w Lublinie, gdzie Motor podejmie Radomiaka Radom.
Motor Lublin - Radomiak Radom (20:30)
Zagłębie Lubin - Arka Gdynia (4:0)
Spotkanie rozgrywane w Lubinie rozpoczęło się dla gospodarzy wyśmienicie. Już w trzeciej minucie Adam Radwański wykorzystał dokładne dośrodkowanie Josipa Corluki i precyzyjnym uderzeniem głową pokonał Damiana Węglarza. Kibice nie zdążył jeszcze nacieszyć się bramką otwierającą wynik, a już mogli radować się z kolejnego trafienia. Tym razem sprytem w polu karnym wykazał się Leonardo Rocha, który zgubił obrońców i podwyższył prowadzenie "Miedziowych". Dla obu zawodników były to trzecie gole w sezonie. Warto dodać, że Zagłębie zdobyło już 7 bramek w pierwszych 15 minutach pierwszej połowy, więcej niż jakakolwiek inna drużyna w Ekstraklasie w tej kampanii.
Goście nie wyciągnęli jednak wniosków z tych sytuacji. Tuż po upływie pół godziny gry zupełnie niepilnowany Michał Nalepa wyskoczył najwyżej w szesnastce rywali i efektownym lobem głową umieścił piłkę pod poprzeczką. A to nie był koniec show podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego, gdyż jeszcze przed przerwą Żółto-Niebieskich pogrążył Radwański, notując dublet.
Zawodnicy Dawida Szwargi nie mieli już nic do stracenia i od pierwszych minut drugiej połowy próbowali wrócić do gry. Częstsze utrzymywanie się przy piłce niewiele jednak dawało, gdyż w starciu z defensywą rywali byli bezradni. Punktem przełomowym mógł być rzut karny, który sędzia Piotr Lasyk podyktował na faul Nalepy na Eduardo Hernandezie, ale okazało się, że wcześniej w tej akcji na spalonym był Marcel Predenkiewicz.

Przyjezdni nie mieli praktycznie żadnych argumentów, choć warto wyróżnić niezwykle aktywnego Kamila Jakubczyka, bohatera Arki z ostatnich tygodni. Zagłębie w końcówce skupiło się już na kontrolowaniu przebiegu gry i utrzymało korzystny wynik, który zapewnił drużynie awans na ósme miejsce w tabeli. Goście niebezpiecznie balansują z kolei na krawędzi strefy spadkowej, od której dzieli ich tylko jeden punkt.