Spotkanie rozgrywane w Częstochowie rozpoczęło się od mocnego uderzenia gości. Tuż przed upływem pierwszego kwadransa podanie głową do Ousmane'a Sowa posłał Jarosław Kubicki. Wydawało się, że sytuacje zdoła jeszcze uratować Zoran Arsenić, ale dynamiczny pomocnik z Senegalu wygrał pojedynek z kapitanem gospodarzy, a następnie sprytnym strzałem przy bliższym słupku pokonał Kacpra Trelowskiego.
Zawodnicy Rakowa natychmiast ruszyli do ofensywy w celu odrobienia strat, ale większe posiadanie piłki niewiele dawało. Defensywa Górnika była świetnie zorganizowana i rzadko wpuszczała rywali w pole karne, choć jedna z takich sytuacji mogła zakończyć się golem spektakularnym. W samej końcówce pierwszej połowy prawą stroną popędził Fran Tudor i dośrodkował do swojego rodaka Marko Bulata, którego uderzenie przewrotką o centymetry minęło słupek bramki Marcela Łubika.
Trener Marek Papszun nie zamierzał czekać i już w przerwie dokonał trzech zmian, wprowadzając na murawę Imada Rondicia. To właśnie debiutujący w barwach Medalików napastnik stanął przed doskonałą szansą na wyrównanie, ale nie skorzystał z efektownego podania Iviego Lopeza, strzelając nad poprzeczką. Zmarnowana okazja mocno rozzłościła Hiszpana, który już po chwili po samotnym rajdzie wpadł w pole karne i oddał celne uderzenie, jednak ostatecznie górą był bramkarz.

Napór Rakowa trwał, szkoleniowiec posyłał na boisko kolejnych rezerwowych, ale wynik wciąż nie ulegał zmianie. Gospodarze jeszcze częściej operowali futbolówką, jednak mur w postaci obrony ekipy z Zabrza był nie do przebicia. W dodatku musieli uważać na groźne kontrataki, które napędzał aktywny Kubicki. Gospodarze w końcówce mieli jeszcze nadzieję na rzut karny po dotknięciu piłki ręką przez Erika Janżę, ale sędzia w porozumieniu z VAR-em nie znalazł podstaw do takiej decyzji. Po sześciu doliczonych minutach czwarta porażka Rakowa stała się faktem, z kolei goście wskoczyli na drugie miejsce w tabeli.