Nikt nie strzela tak niewielu bramek, nie zdobywa tak niewielu punktów i nie ma równie mało wiary w swoje występy. Śląsk Wrocław jesienią wygrał tylko jeden mecz ligowy, a przez cały rok – raptem siedem. Z wicemistrzów sezonu 23/24 Wojskowi stali się zakałą sezonu 24/25, a w weekend przegrali nawet mecz "ostatniej szansy", notując drugą z rzędu porażkę z bezpośrednim rywalem o utrzymanie.
Dziś prezes Patryk Załęczny, dyrektor sportowy Rafał Grodzicki i Peter Pokorny (w imieniu drużyny) opublikowali list do kibiców, w którym Śląsk przeprasza, dziękuje za wsparcie i obiecuje poprawę wiosną. "Zdajemy sobie sprawę, że za nami całkowicie nieudana runda w PKO BP Ekstraklasie. W imieniu klubu chcemy was przeprosić za to, jak dużo przyniosła wam ona rozczarowań, a jak mało powodów do radości, na którą zasługujecie" – zaczyna się komunikat.

Śląsk sprzedał w 2024 prawie 370 tysięcy biletów na swoje mecze, w szybkim tempie budując jedną z najwyższych widowni w Ekstraklasie. Za trwanie przy drużynie klub podziękował kibicom, ale trudno jednocześnie nie zauważyć, że z wiosennych tłumów wrocławianie pod koniec roku wrócili do poziomu ok. 10 tysięcy na mecz. Biorąc pod uwagę fatalny poziom gry, i tak mogło być znacznie gorzej.
"Obecnie trwają rozmowy i ustalenia dotyczące zatrudnienia nowego trenera naszego zespołu. Plan przygotowań do rundy wiosennej jest już nakreślony, ale chcielibyśmy wam go zaprezentować już po ogłoszeniu sztabu szkoleniowego" – czytamy dalej w oświadczeniu.
Nie znajdziemy w nim jednak informacji, że kolejni trenerzy odmówili podjęcia się misji ratowania Śląska. Zadania nie chcieli przyjąć Tomasz Kaczmarek, Bartosch Gaul, a ostatnio również Valdas Dambrauskas, co potwierdził Grodzicki w rozmowie ze Slasknet.com. Trudno się dziwić, jesienią Śląsk miał przecież trzech trenerów, a dziś nie ma żadnego. Jacka Magierę zwolniono, Marcin Dymkowski odszedł sam po powołaniu go do duetu, który istniał tylko na papierze, a Michał Hetel stracił pracę po sobotniej porażce z Radomiakiem.

"Wiemy, że w nowym roku wszyscy musimy się zjednoczyć, by utrzymać ekstraklasę we Wrocławiu. Mamy świadomość, że żadne słowa nie zastąpią goli i zwycięstw naszej drużyny. Przed nami czas niezwykle intensywnej pracy podczas przerwy w rozgrywkach oraz ogromnie wymagająca runda wiosenna. Śląsk Wrocław nigdy się nie podda. Nie jest tak, że tylko chcemy, by wiosna była nasza. Ona musi być nasza" – kończy się oświadczenie.
Ale czy wiosna faktycznie musi być Śląska? By marzyć o utrzymaniu w Ekstraklasie, piłkarze musieliby wiosną zbierać dwukrotnie więcej punktów w kolejnych meczach, nie tylko kosztem zespołów z niższych rejonów tabeli. Dziś Śląsk jest jak tonący okręt, więc nie tylko sprowadzenie dobrego trenera, ale i piłkarzy chcących wejść na pokład będzie trudno. A do pozyskania są – według zapowiedzi dyrektora Grodzickiego – napastnik, środkowy pomocnik i boczny obrońca gotowi wejść od razu do kadry.