Więcej

Sobota z Ekstraklasą: Raków (tylko) uratował remis z Motorem w doliczonym czasie!

Zaktualizowany
Sobota z Ekstraklasą
Sobota z EkstraklasąČTK / imago sportfotodienst / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT
Na start soboty fani Ekstraklasy oglądali dalszy ciąg mizerii Śląska Wrocław, który skończy rok na dnie tabeli. W drugim meczu soboty Janusz Niedźwiedź nie zdołał podbić Łodzi, gdzie jego były klub przełamał złą passę mimo świetnej pierwszej połowy Stali Mielec. W ostatnim meczu soboty emocje trwały przez ponad 110 minut i do samego końca Raków walczył o wygraną. Zdołał tylko odrobić stratę i zremisować.

Raków Częstochowa – Motor Lublin (2:2)

Żadna drużyna tak pięknie nie otwiera gry jak Motor, żadna drużyna tak skutecznie jej nie zamyka, jak robi to Raków. Wynik starcia tych dwóch sił Ekstraklasy był trudny do przewidzenia, choć nie ma wątpliwości, że zdecydowanym faworytem były niepokonane od 10 meczów Medaliki. Jakby na potwierdzenie tej tezy, już w 4. minucie Ivi Lopez ustrzelił słupek, a przed wybiciem 10. minuty udało się napocząć przyjezdnych. To Michael Ameyaw doskonale wypuścił Koczergina za linię obrony i Ukrainiec bez przyjęcia trącił piłkę poza zasięgiem Kacpra Rosy. Przewaga Rakowa nie mogła już być kwestionowana – w utrzymaniu piłki, kreowaniu gry, niemal w każdym aspekcie. 

Chwilami trwał wręcz "dialog" między Lopezem a Rosą – Hiszpan w 20. minucie uderzał z dystansu, bramkarz go zatrzymał. Dwie minuty później nieczysty wolej Iviego został sparowany nad poprzeczkę. Dopiero po minięciu 30 minut Motor doszedł do groźnej sytuacji. Uderzenie Ndiaye skończyło się tylko rzutem rożnym, ale czy tylko? Po tym stałym fragmencie sektor gości wybuchł radością, ponieważ główka Caliskanera po trąceniu Bartosa wylądowała już za linią, gdy wygarniał ją Rundić.

Do przerwy kolejnych bramek nie oglądaliśmy, a po zmianie stron gra dopasowała się do wyniku i była nieco bardziej wyrównana. Zapachniało kontrowersją w 53. minucie, gdy Daniel Stefański wskazał karnego dla Rakowa. VAR przywołał go jednak i pokazał, że kontaktu z ręką nie było. Później długo pachniało już tylko ciężkim dymem po hurtowych ilościach pirotechniki, które przerwały mecz. W ostatnie 20 minut z impetem wszedł Motor. Najpierw Bartosz Wolski musnął słupek, a już w 73. minucie doskonała wrzutka Sergiego Sampera znalazła nogę Samuela Mraza, który od poprzeczki pokonał Trelowskiego

Trener Papszun posłał w bój Brunesa i Baratha, ale pierwszy poważne problemy Rosie sprawił jego wróg nr 1 w tym meczu, Ivi Lopez. Uderzenie z 83. minuty Rosa gasił do spółki z wybijającym Bartosem. Oblężenie dopiero się rozpoczynało, a 16 (!) doliczonych minut zwiastowało opały dla Rosy. Zaczął od złapania główki Rodina… i na tym obrona prowadzenia się skończyła. Przy kolejnej okazji Jean Carlos Silva zapewnił wyrównanie po rozegraniu rzutu wolnego. Ponieważ minimalizm nie leży w naturze Motoru, przyjezdni również szukali zwycięstwa. Ostatnie słowo mogło należeć do Rakowa, ale ani Lopez, ani Jean Carlos nie strzelili.

Składy i oceny za mecz Raków - Motor
Składy i oceny za mecz Raków - MotorFlashscore

Widzew Łódź – Stal Mielec (2:1)

Widzew przegrał aż cztery z pięciu ostatnich meczów ligowych, a Stal Mielec po niedawnym zwycięstwie nad Radomiakiem wydawała się chętna wywieźć kolejny komplet punktów z podróży po kraju. A może to ambicjonalne podejście trenera Niedźwiedzia sprawiło, że mielczanie byli tak agresywni od początku spotkania? Widzew długimi fragmentami pozbawiony był piłki, a ekipa z Podkarpacia musiała imponować zawziętością, oddając 11 strzałów w 45 minut. To jednak łodzianie, choć z gry nie mieli prawie nic, wyszli na prowadzenie w 22. minucie za sprawą Kamila Cybulskiego, który doskoczył do wybitej przed bramkę piłki i od poprzeczki huknął nie do obrony. 

Gol zadziałał na Stal jak płachta na byka i jeszcze mocniej przyjezdni ruszyli, mnożąc stałe fragmenty wokół szesnastki Widzewa. Nawet Samuel Kozlovsky musiał ratować Rafała Gikiewicza wybiciem z linii. Wydawało się, że gospodarze dotrwają do przerwy, ale ręka Frana Alvareza w polu karnym – po konsultacji z VAR – oznaczała rzut karny. Piotr Wlazło okazał się ponownie świetnym egzekutorem i dał remis przed zejściem do szatni.

Druga część meczu rozpoczęła się lepiej dla gospodarzy, którzy znaleźli więcej miejsca na prowadzenie swojej gry i mimo zmian z konieczności (Kerk i Cybulski zeszli z bólem) nie wypadli z rytmu. Wprawdzie w 53. minucie Gikiewicz musiał instynktownie bronić główki Jaunzemsa, ale później przewaga Widzewa zdawała się tylko rosnąć. Nie przekładała się na groźne strzały, z których większość szła poza światło bramki, jak uderzenie Żyry z 74. minuty. Dopiero długa wrzutka Luisa Silvy na głowę Imada Rondicia w 84. minucie skończyła się szałem radości na trybunach. Bośniak uderzył doskonale w dolny róg, Mądrzyk prawie uderzył twarzą w słupek przy interwencji, a i tak był bezradny.

Statystyki meczu Widzew - Stal
Statystyki meczu Widzew - StalFlashscore

Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław (1:0)

Sobotni mecz przyjaźni był też spotkaniem sąsiadów z ligowego dna, co czyniło spotkanie bardzo istotnym w kontekście walki o utrzymanie. Żywszy początek zaoferowali przyjezdni, a Mateusz Żukowski był autorem pierwszego groźnego ataku. Na dobrą odpowiedź Lechii przyszło poczekać do 21. minuty, gdy Elias Olsson powinien był lepiej przeciąć tor piłki – tylko aut. W rewanżu szarża sam na sam Jaspera skończyła się pierwszym celnym uderzeniem meczu. Szkoda, że fatalnym, zwycięski był Sarnawski. Zanim którakolwiek drużyna zdążyła stracić bramkę, Śląsk stracił Piotra Samca-Talara, który w 38. minucie musiał zejść, boleśnie utykając. Zanim trener Hetel zdołał wprowadzić Musiolika na zmianę, Lechia objęła prowadzenie po bezlitosnym strzale Bohdana Wjunnyka przy bliższym słupku, którego z prawej krawędzi pola karnego obsłużył Dominik Piła.

Choć to przyjezdni musieli gonić wynik, powrót do gry przyniósł obraz odwrotny: Lechia naciskała, zwinny Carenko wymuszał faule na bezradnych rywalach, i w 10 minut gdańszczanie oddali trzy uderzenia, jednocześnie doskonale zamykając przestrzenie i odcinając Śląsk od akcji ofensywnych. Walkę dodatkowo skomplikowała wrocławianom kontuzja Petkova, przez co na pół godziny przed końcem Hetel wykorzystał aż cztery zmiany, weszli Ortiz, Ince i Petrov. Wrocławianie zbudowali przewagę w rozgrywaniu piłki i zbliżali się do zagrożenia Sarnawskiemu, ale z rytmu wybiła ich wymuszona przerwa na pirotechnikę. Biało-Zieloni zdołali utrzymać kontrolę nad spotkaniem w trudnej dla oczu widzów końcówce naznaczonej grą na czas i bezradnością Śląska, który tym samym będzie zimował na samym dnie tabeli nawet w przypadku wygranej w zaległym meczu z Radomiakiem.

Statystyki meczu Lechia - Śląsk
Statystyki meczu Lechia - ŚląskFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen