Więcej

Sobota z Ekstraklasą: Rocha katem swojego byłego klubu, Radomiak pokonany

Zaktualizowany
Sobota z Ekstraklasą
Sobota z EkstraklasąGrzegorz Wajda/SOPA Images/Shutt / Shutterstock Editorial / Profimedia
GieKSa odrobiła stratę bramki i ponownie wygrała na nowym stadionie w Katowicach. W drugim sobotnim meczu Śląsk zagrał kolejny koncert godny ligowej czołówki i po wygranej 4:2 ucieka z ostatniego miejsca, przybliżając się do utrzymania w wielkim stylu, kosztem rozbitej Cracovii. Wieczorem, jakby to było zapisane w gwiazdach, wygraną Rakowa nad Radomiakiem dał Leonardo Rocha, strzelający pierwszego gola od zmiany barw.

Raków Częstochowa - Radomiak Radom (2:1)

Na postawie Rakowa można polegać najbardziej w lidze, pierwsze miejsce nie wzięło się znikąd. Z kolei Radomiak pozostaje projektem w budowie, pokazującym różne oblicza. Oblicze przygotowane do Częstochowy było czytelne: determinacja w obronie i czekanie na kontrę. Założenia działały w części defensywnej, ale Raków neutralizuje kontry najlepiej w lidze, więc efektem była zamknięta pierwsza połowa. Rożne, wolne i wrzuty nie dawały Medalikom nic poza kolejnymi stałymi fragmentami. Dopiero w 26. minucie rykoszet przy strzale Iviego Lopeza zmusił Kikolskiego do obrony. Golkiper Zielonych wkrótce zobaczył też żółtą kartkę, gdy próbował grać na czas już po półgodzinie meczu. 

Przed przerwą zatrudnił go jeszcze Berggren w 42. minucie, gdy dwa rykoszety zmieniły lot piłki posłanej zza pola karnego. Z kolei Kacper Trelowski bronił jedno groźne uderzenie, gdy Capita położył Frana Tudora i z bliska nie pokonał golkipera Rakowa. Po przerwie doszło do nieoczekiwanego otwarcia wyniku. Dopiero drugi raz w tym sezonie Raków przepuścił taką kontrę i Rafał Wolski, którego nie zdołał przewrócić Tudor, uderzył precyzyjnie pod dalszy słupek. I weszło, sam jakby w to nie wierzył. Medaliki zareagowały jednak modelowo, w minutę odrabiając stratę. Brunes do Kochergina, ten do Lopeza, a Hiszpan huknął pod poprzeczkę w 53. minucie.

Mecz wyraźnie się ożywił i Medaliki zaczęły szukać drugiego ciosu, by potwierdzić swoją dominację w Ekstraklasie. Gdy w 54. minucie na boisko wszedł Leonardo Rocha, decyzja trenera Papszuna wydawała się spełnieniem przepowiedni: nie wykorzystywał żadnej okazji, ale swojej byłej drużynie strzeli. I strzelił, po 10 minutach na boisku wrzutka Lopeza z rożnego skończyła na głowie Rochy, który pchnął ją do siatki

Przewaga Rakowa była wyraźna i brakowało tylko trzeciego gola, by uspokoić grę. Bliski był Ivi Lopez w 71. minucie, ale Kikolski uderzenie bezpośrednio z wolnego sparował na korner. Po jego wykonaniu doszło do niewytłumaczalnej sytuacji, w której Brunes nie wepchnął za linię piłki, choć ta prawie na linii leżała. Radomiak nie składał broni do samego końca, ale gospodarze weszli w doliczony czas bez zagrożenia i mogli cieszyć się z wygranej, która pozwoli im spokojnie oglądać niedzielne mecze rywali.

Statystyki meczu Raków - Radomiak
Statystyki meczu Raków - RadomiakFlashscore

Cracovia - Śląsk Wrocław (2:4)

Śląsk gra o życie w każdym meczu i było to widać (z przerwą na zadymienie, gdy widać nie było nic) od pierwszych chwil w sobotę przy Kałuży. Już po minucie Al Hamlawi miał obowiązek zdobyć gola, ale potknął się i nawet nie strzelił. Nim wybiła 10. minuta, Arnau Ordiz szukał z bliska krótszego rogu. Szkoda, Madejski dał radę, a dłuższy był odsłonięty. W rewanżu Rózga uderzał nad bramką moment później. WKS był bardzo blisko gola również w 18. minucie, kiedy Al Hamlawi powinien był z bliska wepchnąć piłkę głową do siatki, a posłał ją poza światło bramki. Najgroźniejszy do przerwy strzał Kallmana obronił pewnie Leszczyński, a w 28. minucie Mateusz Żukowski posłał rakietę pod poprzeczkę i Madejski nie mógł nic zrobić.

Obie ekipy oferowały świetną dynamikę i wysoką intensywność gry, ale ofensywna przewaga Śląska była ewidentna. Jeszcze w 43. minucie Petr Schwarz był o centymetry od fenomenalnego gola z ponad 25 metrów, ale jego strzał z wolnego zatrzymał się na słupku. Chwilę później znów strzału golem nie skończył Al Hamlawi, po nim Pozo posłał piłkę obok słupka i zamiast 3:0 wciąż była tylko jedna bramka przewagi. A z końcem doliczonego czasu nawet to nie zostało, ponieważ Aleks Petkow przy próbie wybicia penetrującej piłki Kakabadze wpakował ją szczupakiem do siatki Śląska

Od pierwszej minuty po przerwie tempo było podobnie imponujące. Najpierw Kallman (i stadion) żądał karnego w 47. minucie, ale kontakt z Serafinem Szotą nie uzasadnił tego. Dwie minuty później Jehor Macenko po rzucie rożnym strzelał głową, Madejski obronił, ale wybiciem dał szansę na dobitkę, przy której nic zrobić nie mógł. I nie był to koniec ataków Śląska, ponieważ niecałe 10 minut później było 3:1 dla Wojskowych po fantastycznym golu Pozo, wprowadzonego z lewej przez Llinaresa. Nawet nie spojrzał i zza obrońcy huknął pod okienko. Prowadzenie wrocławian było wygodne, ale do czasu. W 79. minucie Leszczyński wybił na bok uderzenie z dystansu Hasicia, ale na tym boku stał akurat Benjamin Kallman, który zaliczył gola nr 18 w sezonie! Pasy szukały kontaktu w końcówce, w czym o mały włos nie przeszkodził im Piotr Samiec-Talar. Zmiennik był o włos od czwartego gola w 87. minucie. Czego nie zrobił on, to udało się w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach Burakowi Ince. W 92. minucie uderzał z połowy boiska po błędzie Madejskiego, piłka od poprzeczki wpadła za linię bramkową i wróciła w pole, ale VAR potwierdził: przeszła całym obwodem! Ince powinien zresztą mieć dublet w 96. minucie, ale Mikkel Maigaard uratował Cracovię wślizgiem na linii.

Statystyki meczu Cracovia - Śląsk
Statystyki meczu Cracovia - ŚląskFlashscore

GKS Katowice - Puszcza Niepołomice (3:1)

Dopiero drugi mecz GieKSy na "Nowej Bukowej" toczył się utrzymanie zwycięskiego bilansu po zmianie adresu. Katowiczanie zaczęli zresztą od niezłego strzału Dawida Drachala w 2. minucie, gdy piłka minęła spojenie bramki Puszczy. Żubry po kilku minutach znalazły odpowiedź, gdy znaleziony na prawej flance Herman Barkouski ruszył z szarżą i znalazł sobie miejsce na skraju pola karnego, skąd posłał strzał pod dalszy słupek. Interwencja Kudły na nic się zdała, wynik został otwarty pierwszym i jedynym groźnym strzałem Puszczy do przerwy.

Wkrótce GieKSa przejęła inicjatywę na dobre, jednak znana ze skutecznego uprzykrzania życia Puszcza nie zamierzała dopuścić do wyrównania. Niepołomiczanie grali sporo po ziemi, często zbierali tzw. drugie piłki, czego chyba nikt się nie spodziewał. GieKSa była w stanie tworzyć sytuacje, ale nie na tyle częste i dobre, by Kewin Komar skapitulował. W 28. minucie Błąd odchylił się za mocno w świetnej pozycji i posłał piłkę pod dach, a niewiele niżej strzelał chwilę po nim Borja Galan. Dopiero po półgodzinie Drachal szukał bliskiego słupka, ale znalazł rękawice Komara. Golkiper zatrzymał też Bergiera przed przerwą i… Bergiera tuż po przerwie, w obu sytuacjach strzelającego z niedużej odległości. 

Szczęście Komara skończyło się w 59. minucie. Alan Czerwiński doskonale znalazł niekrytego w środku pola karnego Bergiera, a ten przyjął ciałem i uderzył nie do obrony. Puszcza domagała się anulowania za faul strzelca w polu karnym, ale VAR miał inne zdanie. Bergier nie powiedział zresztą ostatniego słowa, na 10 minut przed końcem po raz kolejny świetnie wykończył podcięciem nad wychodzącym bramkarzem, gdy Bartosz Nowak doskonale obsłużył go z prawej flanki. Choć gospodarze już nie strzelali, to wynik udało się poprawić w doliczonym czasie. Wówczas nieustępliwość Wasielewskiego i niefart Michala Siplaka oznaczały trafienie samobójcze, które odebrało Żubrom resztki nadziei.

Statystyki meczu GKS Katowice - Puszcza Niepołomice
Statystyki meczu GKS Katowice - Puszcza NiepołomiceFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen