Polskich kibiców mógł ucieszyć fakt, że po raz kolejny w pierwszym składzie Arsenalu pojawił się Jakub Kiwior, który na środku obrony zastępował kontuzjwanego Gabriela. Już w pierwszym kwadransie Polak popełnił jednak spory błąd w kryciu Raula Jimeneza, który wybiegł na wolną pozycję i z trudnej pozycji pokonał strzałem po dalszym słupku Davida Rayę.
Kanonierzy próbowali jeszcze przed przerwą doprowadzić do wyrównania, a na boisku dwoili się Declan Rice i Bukayo Saka, ale sztuka ta udała im sie dopiero po przerwie. Podobnie jak w meczu z Manchesterem United, londyńczyków uratował świetnie bity stały fragment gry. Tym sposobem po rzucie rożnym piłka trafiła na głowę Willama Saliby i Francuz drugą kolejkę z rzędu mógł świętować zdobycie bramki. Goście ruszyli do ataku.
Obrona Fulham była jednak bardzo skoncetrowana i nie dopuszczała podopiecznych Mikela Artety do idealnych sytuacji. Wydawało się, że wszystko zmieniło się w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, gdy Gabriel Martinelli dośrodkował do Saki, a Anglik zamykał akcję na dalszym słupku i wyprowadził Arsenal na prowadzenie. Analiza VAR wykazała jednak, że Brazylijczyk był na minimalnym spalonym, gol został cofnięty, a Arsenal tylko zremisował.

Niesłyschane emocje mieliśmy w dwóch pozostałych meczach, które zaczęły się o godzinie 15. Na King Power Stadium Leicester podejmowało Brighton, a goście wyszli na prowadzenie w 37. minucie za sprawą pięknego trafienia z dystansu Tariqa Lampteya. Gdy w 79. minucie Yankuba Minteh podwyższał prowadzenie po indywidualnej akcji wydawało się, że Mewom nikt nie zabierze trzech punktów.
Piłkarze Leicester z Jamiem Vardym na czele mieli jednak inne plany. Niezatapialny Anglik najpierw znalazł się w swoim stylu przed bramką i pierwszym kontaktem z futbolówką pokonał Barta Verbruggena w 86. minucie, a potem w doliczonym czasie gry wystawił piłkę na pustą bramkę do Bobby'ego De Cordovy-Reida i Lisy jakimś cudem wyrównały na 2:2.
Na Portman Road w Ipswich w jeszcze bardziej niesamowitych okolicznościach wynik meczu w końcówce odwrócili gracze Bournemouth. Beniaminek ligi wyszedł co prawda na prowadzenie po bramce Conora Chaplina, ale bramki Enesa Unala w 88. minucie i Dango Ouattary w 95. zmieniły losy meczu i zapewniły Wisienkom trzy punkty.